Mieszkańcy Brighton Park oburzeni po zamknięciu placu budowy miasteczka namiotowego dla migrantów w ich dzielnicy. Ich emocji nie wywołuje jednak sam fakt porzucenia planu (bo byli mu od początku przeciwni), ale upór władz miasta, którym od początku zwracali uwagę na problemy środowiskowe.
Jak pisaliśmy już wcześniej, gubernator Illinois ostatecznie wstrzymał budowę zimowego obozu namiotowego dla migrantów po zapoznaniu się z opinią stanowej Agencji Ochrony Środowiska. W swoim raporcie IEPA stwierdziła, że mimo podjętych przez wykonawców obiektu prac zmierzających do zlikwidowania zanieczyszczeń, teren budowy nie nadaje się do zamieszkania przez ludzi. W opracowaniu firmy zajmującej się badaniami środowiska można było przeczytać, że w glebie na placu budowy znajduje się rtęć i inne niebezpieczne substancje.
Zdaniem mieszkańców Brighton Park, władze miasta wiedziały o zanieczyszczeniach zanim jeszcze przystąpiły do budowy schroniska. Przedstawiony ostatnio raport pokazał, w ich opinii, jedynie dużą skalę zjawiska. Jak powiedział reprezentujący mieszkańców prawnik, działania magistratu noszą znamiona niekompetencji i brutalnej arogancji.
Wtórują mu mieszkańcy, którzy wytykają administracji Brandona Johnsona marnotrawienie publicznych pieniędzy. Przypominają, że za ten błąd zapłacą wszyscy mieszkańcy Chicago, bo środki na budowę schroniska pochodziły z budżetu, a więc z podatków.