W niedzielę odbyły się wybory prezydenckie w Kolumbii. O fotel prezydenta walczyli Gustavo Petro oraz Rodolfo Hernandez. Ten pierwszy to lewicowy ekonomista, obrońca środowiska oraz były partyzant. Drugi to przedsiębiorca budowlany – multimilioner – który zdobył popularność przez filmiki na TikToku. Wygrał Petro. Do wyników wyborów w Kolumbii – w niewybrednych słowach – odniósł się gubernator Florydy Ron DeSantis.
Głosowanie rozpoczęło się w niedzielę o godz. 8 czasu lokalnego i potrwało jeszcze osiem godzin. Gustavo Petro pokonał Hernandeza przewagą 50,5 proc. do 47,3 proc. W wyborach głosowało 20 milionów Kolumbijczyków. Frekwencja wyniosła niecałe 56 proc.
Petro – nomen omen – jest przeciwnikiem ropy naftowej. Zaraz po wygranej zadeklarował zatrzymanie nowych projektów naftowych – co wzbudziło obawy inwestorów. Obiecał ustanowić „po raz pierwszy w historii prawdziwe rządy lewicy” – zwiększenie podatków, bezpłatną edukację i walkę z nierównościami.
„Jesteśmy o krok od prawdziwej zmiany, na którą czekaliśmy całe życie” – napisał Petro na Twitterze. „Nie mamy wątpliwości, jesteśmy pewni. Będziemy pisać historię”.
Entuzjazmu nie podziela gubernator Florydy Ron DeSantis, który stwierdził, że „wybranie byłego narkoterrorysty i marksisty na przywódcę Kolumbii będzie katastrofalne” – przekazał „Miami Herald”.
Red. JŁ