Znana sejsmolog ma złe wiadomości dla Kalifornii. Jego zdaniem potężne trzęsienie ziemi, które miało miejsce w zeszłym tygodniu w Turcji i Syrii, może powtórzyć się w uskoku San Andreas – donosi CBS Los Angeles. Zdaniem specjalistki, nawet w przypadku budownictwa w Golden State, straty byłyby potężne.
Cały świat do tej pory patrzy na Turcję i Syrię, gdzie już od ponad tygodnia wygrzebywane są z gruzów martwe ciała osób, na które zawaliły się ich dachy – tylko miejscami udaje się wyciągnąć z gruzowisk żywych wciąż ludzi. To skutek potężnego trzęsienia ziemi, które wystąpiło na terenie tych dwóch krajów, zabijając niemal 40 000 osób i kolejne dziesiątki tysięcy raniąc. Zawaliła się również niezliczona ilość budynków, a wstrząsy zniszczyły lokalną infrastrukturę drogową, przez co dotarcie do poszkodowanych jest dodatkowo utrudnione.
„Chcę, aby ludzie zrozumieli, że nawet tutaj w Kalifornii nie budujemy budynków, które można wykorzystać po trzęsieniu ziemi” – powiedziała sejsmolog dr Lucy Jones, która została nazwana „Panią od trzęsień ziemi”.
Jones zatweetowała w środę: „Jestem sfrustrowana sposobem, w jaki wszyscy dochodzimy do wniosku, że problemy w Turcji to ich wszystkie błędy i nie jesteśmy zdolni patrzeć na niedociągnięcia, które wszyscy dzielimy tutaj.”
Według Jonesa, tylko 1% budynków w Los Angeles zawaliłoby się po wstrząsie podobnym do tego, który dotknął południową Turcję i północną Syrię. Dodała jednak, że znacznie więcej budynków byłoby w następstwie podobnego trzęsienia ziemi niezdatne do zamieszkania.
„Oprócz 1% zawalonych budynków, byłoby kolejne 10%, które będą tak bardzo uszkodzone, że będą musiały zostać zburzone, a kolejne 40% uszkodzone na tyle, że nie będziemy mogli ich używać po trzęsieniu ziemi” – powiedziała.
Podsumowując, w przypadku wystąpienia na terenie Los Angeles trzęsienia ziemi o takiej sile jak to, które uderzyło w Turcję i Syrię, miast utraciłoby ok. 50% zabudowy. Pomimo o wiele bardziej zaawansowanych regulacji w kwestii budownictwa na terenie Kalifornii, kodeks budowlany zakłada poziom bezpieczeństwa budowli na takim pułapie, aby nieruchomość nie zawaliła się na ludzi, tym samym z dużą dozą prawdopodobieństwa ich zabijając – zwraca uwagę Jones. To zmniejsza potencjalną skalę ofiar śmiertelnych, ale nie strat w infrastrukturze.
Red. JŁ