16.7 C
Chicago
piątek, 6 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 426

30-latek ugodzony nożem w pobliżu Chicago Theatre

0

Mężczyzna został ugodzony nożem w plecy w centrum Chicago. Incydent miał miejsce w czwartek około 4:30 po południu w pobliżu ulic State i Lake.

 

30-latek wdał się w kłótnię z innym mężczyzną, który wyjął ostry przedmiot i dźgnął go w plecy. Napastnik uciekł z miejsca zdarzenia. Do ataku doszło niedaleko Chicago Theatre.

Poszkodowanego 30-latka przewieziono do Northwestern Memorial Hospital. Jego stan lekarze uznali za dobry. Policja poszukuje napastnika. W sprawie dochodzenie prowadzą detektywi z okręgu Belmont.

 

BK

Ujawniono tożsamość nożownika z winiarni

0

Policja ujawniła tożsamość mężczyzny podejrzanego o zabójstwo współpracownika w City Winery w West Loop. W dalszym ciągu nie wiadomo, co kierowało sprawcą.

Do tragedii doszło we środę około 5-tej po południu. Policja została wezwana do winiarni, gdzie jeden z pracowników miał zaatakować nożem swojego współpracownika, wielokrotnie go raniąc. Poszkodowany został przewieziony do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili jego zgon. Jak poinformowali, zmarły miał wiele ran pleców i klatki piersiowych zadanych ostrym narzędziem.

Podejrzany o zabójstwo Clarence Johnson został zatrzymany około 20 minut po napaści. Oprócz morderstwa pierwszego stopnia został również oskarżony o posiadanie substancji kontrolowanej.

Dyskusja o bezpieczeństwie w CPS

0

Kwestia bezpieczeństwa w szkołach jest złożona i nie da się go zapewnić działając jednokierunkowo – takie wnioski płyną z czwartkowej dyskusji w ramach Zarządu CPS. Urzędnicy rozmawiali na temat ostatnich wydarzeń i planu, który zapewniłby odpowiednie środowisko dla uczniów i pedagogów.

Szefowa ds. bezpieczeństwa CPS w swoim wystąpieniu podkreśliła znaczenie kompleksowych działań budujących relacje we wspólnocie. Jadine Chou wyraziła opinię, że oprócz utrzymywanych przez wiele szkół uzbrojonych pracowników ochrony, duży nacisk należy położyć na profilaktykę. Zdaniem specjalistów, każda ze szkół powinna stworzyć swój własny plan bezpieczeństwa, obejmujący takie elementy jak bezpieczeństwo fizyczne, emocjonalne i budowanie relacji.

Eksperci zwrócili również uwagę na ryzykowny plan wyprowadzenia uzbrojonych ochroniarzy ze szkół. W opinii zwolenników takiego pomysłu, ich obecność nie ma dobrego wpływu na społeczność szkolną, ponieważ „broń nie tworzy relacji” – powiedziała jedna z uczestniczek dyskusji.

Pracownicy poczty z rejonu Chicago najbardziej narażeni na niebezpieczeństwo

0

Pracownicy poczty w Chicago należą do najbardziej zagrożonych napadami w całym kraju. 10 procent wszystkich takich zdarzeń w skali całych USA, ma miejsce właśnie u nas.

Problem napadów na listonoszy ogólnie się pogłębia. Z danych U.S. Postal Inspection Service (USPIS) wynika, że pracownicy poczty w ubiegłym roku dwukrotnie częściej stawali się ofiarami napadów, niż w roku poprzednim. Głównym celem przestępców są tak zwane „klucze strzałkowe”, które dają dostęp do zbiorowych skrzynek umieszczanych na przykład na klatkach schodowych bloków mieszkalnych.

W 2018 r. USPS odnotowała tylko dwa napady na pracowników poczty w rejonie Wietrznego Miasta. Do 2022 r. 32 pracowników poczty zostało okradzionych na swoich trasach. Ubiegły rok był już znacznie gorszy, kiedy doszło do 57 takich zdarzeń. Liczby te plasują pracowników poczty w Chicago jako jednych z najbardziej zagrożonych pracowników usług pocztowych w kraju.

Chiny zainstalują na Węgrzech kamery z systemem rozpoznawania twarzy

0

Oprócz prowadzenia patroli przez chińskich policjantów, porozumienie z ChRL przewiduje również zainstalowanie na Węgrzech kamer monitorujących z oprogramowaniem do rozpoznawania twarzy – podał w czwartek portal śledczy VSquare.

Na początku marca media informowały o porozumieniu między resortami spraw wewnętrznych Węgier i Chin, które dopuszcza patrole chińskich policjantów na terenie Węgier. Rząd w Budapeszcie przekazał wówczas, że celem współpracy jest poprawa bezpieczeństwa w miejscach odwiedzanych przez turystów z ChRL.

W czwartek portal VSquare podał, że podczas wizyty przywódcy komunistycznych Chin Xi Jinpinga w Budapeszcie na początku maja miało dojść również do porozumienia w sprawie rozmieszczenia na Węgrzech kamer z zaawansowanymi funkcjami sztucznej inteligencji, w tym rozpoznawania twarzy.
„Nawet jeśli rzekomo sprzęt ma na celu monitorowanie chińskich inwestycji, instytucji i personelu, potencjalne zaangażowanie chińskich firm technologicznych, z których niektóre mają powiązania z Armią Ludowo-Wyzwoleńczą lub chińskim wywiadem i podlegają zachodnim sankcjom, może skomplikować stosunki Węgier z sojusznikami z NATO” – pisze VSquare.
„Chińscy dysydenci mieszkający w UE obawiają się, że ChRL może nadużywać tego porozumienia” – dodaje portal. Według niemieckiego dziennika „Die Welt”, który informował w marcu o możliwych patrolach chińskiej policji na Węgrzech, Pekin chce kontrolować swoich obywateli na całym świecie, uzyskując teraz dostęp do dysydentów w jednym z krajów UE.
Węgry posiadają najlepsze stosunki z Chinami spośród wszystkich państw unijnych; zostały one zacieśnione podczas ostatniej wizyty Xi. Chiny inwestują miliardy euro w sektor samochodów elektrycznych na Węgrzech i oczekują też od tego kraju wpływania na inne państwa UE w zakresie polityki wobec ChRL.

Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)

Meksyk/Ponad 40-stopniowe upały i brak wody. W stolicy protestuje nawet policja

0

Susza i fala upałów w Meksyku, które w wielu miastach kraju znacznie przekraczają 40 stopni Celsjusza i spowodowały brak wody w domach w centralnych dzielnicach stolicy kraju, doprowadziły w tych dniach do protestów ludności.

Jak podała agencja Associated Press, w stolicy Meksyku wzięli w nich w czwartek udział również liczni policjanci, którzy przyłączyli się do tłumu demonstrantów blokujących ulice w śródmieściu na znak protestu przeciwko bezradności władz miejskich wobec przerw w dostawach wody.

Policjanci wraz z innymi mieszkańcami stolicy zablokowali sześć pasów ruchu na jednej z centralnych arterii miasta. Skarżyli się, że w komisariatach i koszarach również zabrakło wody „nawet w toaletach”.
Demonstranci trzymając się za ręce tworzą „łańcuchy ludzkie” i blokują ulice aby w ten sposób skłonić administrację stolicy do działania.
Wobec utrzymującego się od długiego czasu braku opadów, spowodowanego zmianami klimatycznymi, zamożniejsze dzielnice meksykańskiej stolicy są zaopatrywane w wodę przez prywatne samochody-cysterny.
Podobnie dzieje się w wielu innych rejonach kraju, w których wobec niskiego stanu wody w naturalnych i sztucznych zbiornikach dochodzi do wielogodzinnych wyłączeń.
Prawie 40 procent naturalnych i sztucznych zbiorników wody w Meksyku wypełnionych jest obecnie zaledwie w połowie lub tylko w jednej piątej.(PAP)

 

ik/ jm/

Ekspert o ekstremalnych zdarzeniach pogodowych: Monitoring miejskich wysp ciepła może pomóc je niwelować

0

Musimy być przygotowani na to, że w miastach będą występować ekstremalne zdarzenia pogodowe. Możemy jednak próbować je niwelować i zapobiegać ich skutkom. Monitoring miejskich wysp ciepła może dostarczyć cennych informacji – powiedział PAP prof. nauk o Ziemi Marek Jóźwiak.

Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) ogłosiła przetarg na wykonanie monitoringu satelitarnego miejskich wysp ciepła dla ponad dwudziestu miast oraz Metropolii Górnośląsko-Zagłębiowskiej (GZM). Celem projektu jest uzyskanie szczegółowych danych na temat rozkładu i intensywności miejskich wysp ciepła w różnych polskich aglomeracjach.

„Monitoring miejskich wysp ciepła może dostarczyć samorządom cennych informacji” – ocenił w rozmowie z PAP prof. Marek Jóźwiak, ekspert w dziedzinie ochrony i kształtowania środowiska, prezydent Europejskiego Instytutu Kształcenia Podyplomowego EIPOS w Kielcach.
„Niestety, ekstremalne zdarzenia pogodowe w miastach będą występować, musimy się ich spodziewać. Możemy jednak próbować je niwelować i zapobiegać ich skutkom” – dodał.
Dodał, że satelitarny monitoring miejskich wysp ciepła może być jednym z narzędzi do efektywniejszego zarządzania przestrzenią miejską i podejmowania działań mających na celu zmniejszenie negatywnych skutków tego zjawiska.
„Wyspy ciepła to zjawisko szczególnie widoczne w miastach powyżej 50 tysięcy mieszkańców, gdzie intensywna zabudowa ogranicza przestrzeń dla zieleni” – zaznaczył prof. Jóźwiak.
Dodał, że nagromadzenie powierzchni akumulujących ciepło, takich jak asfalt i beton, sprawia, że miasta są obszarami o podwyższonej temperaturze. Jak wynika z danych POLSA za 2022 rok, temperatura w obszarach miejskich może być wyższa średnio o 1-3 st. C w porównaniu do obszarów niezurbanizowanych. W ekstremalnych przypadkach różnice te mogą sięgać nawet 10 st. C.
„Zjawisko to, poza dyskomfortem życia mieszkańców, szczególnie osób starszych, dzieci i osób z chorobami przewlekłymi, przyczynia się również do występowania gwałtownych opadów atmosferycznych. Dzieje się tak, ponieważ ciepłe powietrze nad miastem unosi się, tworząc obszar niskiego ciśnienia, co może prowadzić do kondensacji pary wodnej i powstawania chmur burzowych” – wyjaśnił.
Profesor zaznaczył, że samorządowcy powinni podjąć działania, aby „schłodzić” miasta. Podstawą jest dążenie do zwiększenia powierzchni zielonych, takich jak nowe zadrzewienia, trawniki i łąki kwietne. Jeśli w gęsto zabudowanych obszarach miejskich brakuje przestrzeni na posadzenie nowych drzew, warto według niego postawić na zielone dachy i ściany budynków.
„Miejski mikroklimat mogą także ochłodzić zbiorniki wodne” – dodał, choć jak zauważył, takie projekty są znacznie trudniejsze w realizacji.
Profesor zaapelował o ścisłe przestrzeganie przepisów określających udział zieleni, np. przy nowych osiedlach deweloperskich. „Niestety, cały czas tej zieleni brakuje albo jej obecność jest symboliczna” – dodał.
Prof. Jóźwiak zwrócił także uwagę, że bolączką miast jest niesprzątanie ulic po zimie. „To rodzi przynajmniej dwa problemy” – zwrócił uwagę.
„Po pierwsze, samochody unoszą pył, który częściowo opada, ale w jakiejś części pozostaje w powietrzu jako pył zawieszony – PM 10, PM 2,5. Znajdują się w nim m.in. metale ciężkie, a później my tym wszystkim oddychamy. Druga rzecz to właśnie problem z drożnością kanalizacji deszczowych. Widać to najlepiej przy gwałtownych opadach deszczu, kiedy studzienki nie są w stanie przyjąć wody, ponieważ sieć jest po prostu pozatykana. Takie pozimowe sprzątanie powinno być rzeczą oczywistą. Takie prace kosztują, ale należy zadać sobie pytanie, czy większych kosztów nie będzie generowało uprzątanie miasta i straty w infrastrukturze” – zauważył.
Satelitarne zdjęcia termalne były w 2022 roku sporządzone dla Gdańska, Krakowa, Łodzi, Warszawy i Wrocławia.
W tym roku Polska Agencja Kosmiczna zleciła wykonanie podobnych analiz dla Metropolii Górnośląsko-Zagłębiowskiej oraz 23 miast (Białystok, Bielsko-Biała, Bydgoszcz, Częstochowa, Elbląg, Gdynia, Gorzów Wielkopolski, Kielce, Koszalin, Legnica, Lublin, Olsztyn, Opole, Płock, Poznań, Radom, Rzeszów, Szczecin, Tarnów, Toruń, Wałbrzych, Włocławek, Zielona Góra). (PAP)

 

autor: Wiktor Dziarmaga

W latach 2004-2022 dochody mieszkańców wsi wzrosły 3,5 krotnie [raport]

0

W latach 2004–2022 nominalne dochody ludności wiejskiej wzrosły ok. 3,5-krotnie, najwięcej z tytułu pracy poza działalnością rolniczą. Wieś stała się atrakcyjnym miejscem do życia – wynika z raportu „Polska wieś 2024. Raport o stanie wsi”.

Raporty, w których ukazywane są przemiany na polskiej wsi w aspektach: społecznym, technicznym, technologicznym oraz jakościowym wydawane są od 2000 r. przez Fundację na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa (FDPA). Tematem wiodącym 13 edycja tego wydawnictwa, która ukazała się kilka dni temu, jest 20-lecie członkostwa Polski w UE.

Jak piszą autorzy części raportu poświęconej dochodom rolniczym – Barbara Chmielewska i Józef Stanisław Zegar, w ostatnim dwudziestoleciu na jakość życia na wsi znacząco wpływała akcesja Polski do UE. W tym okresie znacznie zmniejszył się dysparytet dochodów między ludnością wiejską a miejską, ale także poprawiły się warunki życia na wsi. „Wieś staje się coraz bardziej atrakcyjnym i pożądanym miejscem do życia także dla wielu mieszkańców miast” – wskazują autorzy raportu.
Z danych GUS wynika, że w latach 2004–2022 nominalne dochody ludności wiejskiej per capita wzrosły około 3,5-krotnie – najwięcej z tytułu pracy na własny rachunek poza działalnością rolniczą (5,1-krotnie), nieco mniej w przypadku dochodów z pracy najemnej (4,9-krotnie), a najmniej w przypadku dochodów z działalności rolniczej (2,6-krotnie) i ze świadczeń społecznych (2,7-krotnie). Oznacza to, że dla większości mieszkańców wsi podstawowym źródłem dochodów jest praca poza rolnictwem.
W końcu XX wieku pojawiła się migracja ludności z miast do wsi. Według autorów raportu, wieś jako miejsce zamieszkania ze względu m.in. na walory środowiskowe zaczęło wybierać coraz więcej osób zamożnych, na dobrze płatnych stanowiskach, często reprezentujących wolne zawody lub będących już na emeryturze. Takiej decyzji sprzyja np. upowszechnienie internetu, czy możliwość pracy zdalnej. „Mieszkanie na wsi stało się modne, i jest tańsze” – czytamy w raporcie.
Autorzy zwracają uwagę, że migrujący na wieś nie tylko „podnoszą” średnią dochodów mieszkańców obszarów wiejskich, ale także wpływają na tworzenie i upowszechnianie innowacji i na zmiany kulturowe. Obecnie na wsi przeważa ludność niezwiązana z gospodarstwem rolnym – w 2020 r. stanowiła 72 proc. populacji wiejskiej (w 2018 r. 65 proc.).
Na obszarach wiejskich trudniej jest o pracę, mieszkańcy wsi znajdują zatrudnienie głównie w pozarolniczych podmiotach gospodarki narodowej. Na koniec 2020 r. w takich przedsiębiorstwach mających siedziby na obszarach wiejskich pracowało 1,9 mln osób, co stanowiło 20 proc. pracujących w kraju
Najwięcej osób pracowało w firmach prowadzących działalność przemysłową i budowlaną (44,8 proc.). Prawie co trzeci pracujący na wsi był zatrudniony w usługach, a co czwarty zajmował się handlem, naprawą pojazdów samochodowych, transportem, gospodarką magazynową, zakwaterowaniem, gastronomią, informacją i komunikacją.
Coraz mniej jest gospodarstw rolnych na wsi. W latach 2002–2020 ubyło ok. 1/3 gospodarstw rolnych, a wzrosła grupa gospodarstw „dwuzawodowych”, która obejmuje gospodarstwa utrzymujące się głównie z pracy najemnej (36 proc.). Spadł natomiast udział gospodarstw rolników do 31 proc. – wynika z raportu FDPA. (PAP)

autorka: Anna Wysoczańska

 

awy/ drag/

Grał wybitne role, śpiewał hitowe piosenki. Mija 95 lat od tragicznego wypadku Eugeniusza Bodo

0

26 maja 1929 r. samochód kierowany przez Eugeniusza Bodo wypadł z drogi. Zginął aktor Witold Roland. „Po tym wypadku, który spowodował pod wpływem alkoholu, Bodo stał się abstynentem” – powiedział PAP pisarz Sławomir Koper.

Wypadki samochodowe gwiazd filmowych i ich ekscesy pod wpływem alkoholu zawsze wzbudzały ogromne zainteresowanie mediów. W ostatnich dniach maja 1929 r. prasa w całej Polsce na pierwszych stronach pisała o wypadku samochodowym Eugeniusza Bodo, który wówczas był jedną z największych gwiazd kina, teatru i kabaretu.

 

Artykuły na ten temat dzieliły się na dwa rodzaje. Jedne były bezlitosne i oskarżały aktora o lekkomyślność, za którą zapłacił życiem pasażer auta. Inne przyjmowały ton współczujący Bodo. Niektóre gazety, np. „Głos Poranny” z 1 czerwca, opublikowały zdjęcie wywróconego samochodu. Było to zjawisko typowe dla prasy bulwarowej, dziennikarze poważniejszych magazynów uważali wówczas za nieetyczne publikowanie fotografii wypadków samochodowych.
„Ubiegłej nocy wyjechali samochodem z Warszawy do Poznania znani artyści teatru +Morskie Oko+ Roland i Bodo w towarzystwie jeszcze trzech osób. O godz. 2 w nocy pod Łowiczem samochód prowadzony przez p. Bodo na ostrym zakręcie, jadąc z góry, wpadł do rowu i przewrócił się do góry kołami, powodując śmierć p. Witolda Rolanda oraz ogólne lżejsze obrażenia pozostałych osób” – napisano w „Gazecie Lwowskiej” z 28 maja 1929 r. Dalej podano: „Wyjazd artystów nastąpił bezpośrednio po zakończeniu przedstawienia. Na nagłym zakręcie pod Łowiczem, nieoznaczonym żadnymi znakami, samochód wpadł w rów, po czym stoczył się z nasypu, przewracając się do góry kołami. Na pomoc pośpieszyli rybacy z pobliskiego stawu. Ś.p. Roland uległ złamaniu kręgosłupa”.

 

Kilkanaście godzin po wypadku o zmarłym aktorze pisała prasa w całym kraju: „Zmarły w katastrofie samochodowej artysta teatru +Morskie Oko+ ś.p. Witold Roland, liczący 32 lata, był synem zmarłego niedawno wybitnego artysty teatrów warszawskich Teodora Konopki-Rolanda. Uczestniczył w walkach przeciwko bolszewikom. Dosłużył się stopnia podchorążego”.
„W tym miejscu szosa podnosi się w górę, potem raptownie skręca na prawo. Wskutek słabego światła reflektorów kierowca nie zauważył skrętu i auto w pełnym pędzie spadło z czteroipółmetrowej wysokości do rowu. Zmarły tragiczną śmiercią osierocił żonę i matkę oraz siedmioletnią córeczkę. Słynął on jako zawołany automobilista i wielbiciel tego sportu, prawdopodobnie gdyby on siedział przy kierownicy, katastrofa nie miałaby miejsca” – napisano 27 maja w „Głosie Porannym”.
Pozostałymi pasażerami auta byli aktorka Zofia Oldyńska oraz bracia Michał i Marian Reczkowie z warszawskiej szkoły samochodowej.

 

Bodo kupił samochód dwa tygodnie przed wypadkiem. Był to chevrolet, kabriolet z nowoczesnym silnikiem sześciocylindrowym. Auta te były montowane w polskiej filii General Motors, która znajdowała się na ul. Wolskiej w Warszawie. Choć Bodo uchodził za osobę zamożną, kupiony przez niego chevrolet był autem przeciętnym, dobrze nadającym się co codziennej jazdy, ale mało reprezentacyjnym.
Sprawa sądowa odbyła się dopiero trzy lata po wypadku, 23 maja 1932 r. Bodo został oskarżony o spowodowanie wypadku drogowego. Zeznawał, że w momencie wypadku był trzeźwy. Innego zdania był jednak policjant, który pojawił się na miejscu zdarzenia. Sąd uznał Bodo za winnego i skazał go na pół roku więzienia z zawieszeniem na trzy lata.
„Po tym wypadku Bodo stał się abstynentem” – powiedział PAP Sławomir Koper, autor książek historycznych, m.in. „Bodo, historia z tragicznym zakończeniem”.
Wdowa po Witoldzie Rolandzie zażądała od magistratu Łowicza 180 tys. złotych odszkodowania. Po dwóch latach ciągnącego się procesu wdowa i jej córka otrzymały od gminy Łowicz ok. 50 tys. zł. W owym czasie stanowiło to równowartość pięciu samochodów średniej klasy.
Eugeniusz Bodo był w latach 30. jedną z największych gwiazd polskiego kina, bożyszczem kobiet, a dla mężczyzn wzorem elegancji. Sławę zdobył m.in. dzięki filmom „Czy Lucyna to dziewczyna?”, „Paweł i Gaweł”, „Piętro wyżej” oraz jako wykonawca piosenek „Ach, śpij kochanie”, „Umówiłem się z nią na dziewiątą”, „Już taki jestem zimny drań”.
Urodził się 28 grudnia 1899 r. jako Bogdan Eugene Junod. Na początku kariery artystycznej występował w warszawskich kabaretach, m.in. w Qui Pro Quo i Morskim Oku. W filmie pod raz pierwszy pojawił się w 1925 r., jako Geniuś w „Rywalach” w reż. Henryka Szaro. Kolejne lata przyniosły wiele ról, które dały mu ogromną sławę.
„Cały czas szukał nowych wyzwań, był niespokojnym duchem. Chciał spróbować wszystkiego. Samo aktorstwo mu nie wystarczało. Odnosił niewątpliwe sukcesy w każdej dziedzinie, której się tknął. Grał w filmach komediowych i dramatycznych, był filarem teatrzyków rewiowych i kabaretów, reżyserował, pisał scenariusze, produkował filmy” – powiedział PAP Sławomir Koper.
Po wybuchu II wojny światowej Bodo wyjechał z Warszawy na Kresy, najpierw do Równego, a później do Lwowa. Tam znalazła się spora grupa polskich aktorów, którzy stworzyli kilka zespołów artystycznych. Bodo związał się z Tea Jazzem założonym przez Henryka Warsa. Zespół koncertował na terenach Związku Radzieckiego. Na początku 1941 r. Bodo zdecydował, że chce wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Ujawnił swoje szwajcarskie obywatelstwo, wcześniej ukrywane, i rozpoczął starania związane z wyjazdem.
Po wybuchu wojny rosyjsko–niemieckiej, w czerwcu 1941 r., NKWD aresztowało Bodo i wywiozło do Moskwy. Podstawą uwięzienia było podejrzenie o szpiegostwo, czego poszlaką miało być szwajcarskie obywatelstwo. Stało się to również przeszkodą w zwolnieniu aktora z więzienia w ramach dekretu związanego z układem Sikorski–Majski.
Z Moskwy przewieziono go do więzienia w Ufie, a następnie do obozu w Kotłasie. Tam zmarł 7 października 1943 r. w wieku 43 lat.
Badaniem historii życia i kariery Bodo przez lata zajmował się Stanisław Janicki, historyk kina znany z cyklicznego programu telewizyjnego „W Starym Kinie” emitowanego w TVP w latach 1967–1999. Poszukiwał materiałów archiwalnych, analizował przedwojenną prasę, przeprowadził też wiele wywiadów z rodziną aktora, jego współpracownikami, nawet ze współwięźniem, który spędził z nim ostatnie miesiące przed śmiercią. W 1997 r. wyniki swoich badań Janicki przedstawił w 50-minutowym filmie dokumentalnym „Za winy niepopełnione”. W filmie tak opisywano Bodo: „Był jednym z najbardziej podziwianych i cenionych przedwojennych polskich aktorów – kabaretowych i filmowych. Doskonały tancerz i świetny piosenkarz. Ale te umiejętności posiadali też inni aktorzy. Bodo miał coś więcej – szelmowski wdzięk i wielki temperament. W tym tkwiła oryginalność i w pewnym sensie jego niepowtarzalność”. (PAP)

 

Autor: Tomasz Szczerbicki

 

szt/ miś/

W kinach „Furiosa: Saga Mad Max”. George Miller: Wszystkie filmy z serii były alegorycznymi opowieściami

0

Kiedy robię film, zawsze wracam myślami do poprzednich, zastanawiam się, czego się nauczyłem. Tak się szczęśliwie złożyło, że wszystkie filmy z tej serii były alegorycznymi opowieściami – powiedział George Miller. Jego „Furiosa: Saga Mad Max” debiutuje w kinach po 45 latach od pierwszej części cyklu.

W ubiegłym tygodniu, dziewięć lat po canneńskiej premierze „Mad Max: Na drodze gniewu”, George Miller przywiózł na Lazurowe Wybrzeże prequel tamtej opowieści. „Furiosa: Saga Mad Max” była jednym z najbardziej oczekiwanych filmów trwającego do soboty festiwalu. Bilety na seanse rozeszły się w mgnieniu oka. Widzowie, którym nie udało się zdobyć wejściówek, ustawiali się pod kinem dużo wcześniej, licząc na to, że im się poszczęści i ktoś w ostatniej chwili zrezygnuje z seansu. Krytycy byli ciekawi, co tym razem zaserwuje im George Miller i czy obraz będzie w stanie choć po części powtórzyć sukces poprzedniej części. A zdobyła ona m.in. sześć Oscarów, cztery statuetki BAFTA i nagrody Stowarzyszeń Krytyków Filmowych z Los Angeles, San Diego, San Francisco i Tokio. Również sami twórcy wyczekiwali momentu premiery. Jak przyznał reżyser podczas konferencji prasowej promującej tytuł, prace postprodukcyjne zakończyły się zaledwie dwa i pół tygodnia temu. „Byłem zachwycony projekcją i reakcjami publiczności” – zapewnił.

 

W „Furiosie: Sadze Mad Max” Miller i współscenarzysta Nick Lathouris przybliżają drogę tytułowej bohaterki (granej przez Alylę Browne i Anyę Taylor-Joy). Poznajemy ją jako niewinną dziewczynę żyjącą w postapokaliptycznej Australii, która zostaje porwana przez Dementusa, przywódcę koczowniczego gangu motocyklistów (Chris Hemsworth). Ten przewozi ją dalej – do skalnej Cytadeli, zawiadywanej przez Wiecznego Joego. Tam Furiosa dorasta i uczy się być wojowniczką. Dziewczyna stawia sobie za cel zemstę na Dementusie. „Kiedy robię film, wracam myślami do poprzednich. Zastanawiam się, czego się nauczyłem. Tak się szczęśliwie złożyło, że wszystkie obrazy z tej serii – bez wyjątku – były alegorycznymi opowieściami. Kiedy we Francji pokazano pierwszego +Mad Maxa+, krytycy i widzowie komentowali, że ma on wiele wspólnego z westernem i alegorią. Przyznałem im rację. Z kolei będąc w Japonii, usłyszałem, że +Mad Max+ jest samurajem. Najwspanialsze jest to, że Kurosawa inspirował się Zachodem, a tutejsi twórcy w swoich westernach nawiązywali do jego dzieł. Moje filmy są częścią tej tradycji” – podkreślił George.
Pytany o swoją zróżnicowaną filmografię, w której oprócz kultowej serii figurują chociażby „Czarownice z Eastwick” i „Babe: świnka w mieście”, Miller stwierdził, że fascynuje go dobór środków wizualnych. „Jeśli wciąż powtarzasz to, co już kiedyś zrobiłeś, w końcu się wyeksploatujesz. Nigdy nie sądziłem, że zrobię dwa filmy z serii +Mad Max+, a teraz mam ich na swoim koncie pięć. Czasami zastanawiam się, czy oszalałem. Chwilę później uświadamiam sobie, że kieruje mną ciekawość. Cały czas mam poczucie, że uczę się czegoś nowego. Jestem szczerze zainteresowany po pierwsze historiami, a po drugie – szukaniem sposobów na to, by jak najlepiej wybrzmiały na ekranie. To trochę tak jak z lekarzem, który najpierw musi poznać historię swojego pacjenta, a później znaleźć sposób leczenia go. Dla każdego reżysera ważne jest, żeby historie były rozumiane w każdej kulturze, w każdym czasie” – wyjaśnił.
„Furiosa: Saga Mad Max” to wyraz fascynacji Millera spektakularnymi, dopracowanymi w każdym calu obrazami i ciągłą ewolucją kina. „Zgadzam się z Kevinem Brownlowem, który w +The Parade’s Gone By…+ napisał, że język kina znamy zanim nauczymy się naszych ojczystych języków. Dla mnie to jest definicja kina” – stwierdził. Dodał, że spektakularna warstwa wizualna nie może być celem samym w sobie. Zawsze powinna służyć fabule. „Wszystko, co projektujemy i chcemy pokazać na ekranie, musi służyć historii. Każdy kostium jest przedłużeniem postaci, która go nosi. Tak samo każda broń, każdy pojazd, charakteryzacja, fryzura, gest powinny być bliskie estetyce postaci, a lokacje – odzwierciedlać rozwój opowieści. Rozmawiałem o tym z całą ekipą i razem wypracowywaliśmy spójny, filmowy świat” – powiedział.
Wspomniał również o początkach swojej fascynacji ruchomymi obrazami. „Dorastałem w małym miasteczku. Nie było telewizji, nie było internetu. Były tylko szkoły, komiksy, podręczniki i popołudniowe, niedzielne seanse. Kino było świeckim kościołem, do którego chodziliśmy oglądać bajki i nowe filmy. Resztę czasu spędzałem na zabawach z braćmi. Odtwarzaliśmy to, co zobaczyliśmy na ekranie. Udawaliśmy, że jeździmy konno. Pokrywy śmietników służyły nam za rycerskie tarcze. Dekady później robię podobne rzeczy. Tamten okres wywarł na mnie ogromny wpływ” – podsumował reżyser.
Recenzenci docenili możliwość powrotu do kultowej historii, jednak są podzieleni w ocenach filmu. Według Nicholasa Barbera (BBC), w porównaniu z poprzednimi częściami sagi ta wypada blado. „Z całym szacunkiem dla szalonej wizji Millera i jego niesamowitej zdolności do przeniesienia jej na ekran, +Furiosa…+ wydaje się jedną ze spin-offowych powieści graficznych, które wypełniają luki między dwoma filmami z serii, ale nie do końca do nich pasują” – napisał. Owen Gleiberman (Variety) zwrócił uwagę na olśniewające sekwencje. „Uwielbiałem postać Furiosy w +Na drodze gniewu+, jednak zastanawiam się, czy naprawdę musimy oglądać jej poplątaną historię, która zostaje potraktowana dość powierzchownie? Próbując nadmuchać swój wszechświat, Miller zapycha go pretensjonalnością i pomniejsza jego znaczenie” – stwierdził . Przeciwnego zdania jest David Ehrlich (IndieWire), który ocenił „Furiosę…” jako jeden z najlepszych prequeli w dziejach kina. „Jeśli +Mad Max: Na drodze gniewu+ było dziełem wizjonera wykorzystującego wszystkie pomysły, jakich dotąd nie pozwolono mu zrealizować, w tym letnim blockbusterze Miller zachował ten sam poziom kreatywnego wigoru” – podsumował.
Film debiutuje w piątek w polskich kinach. W obsadzie znaleźli się również m.in. Tom Burke, Nathan Jones i Lachy Hulme. Za zdjęcia odpowiada Simon Duggan, a za muzykę – Tom Holkenborg. Dystrybutorem obrazu jest Warner Bros. Entertainment Polska. (PAP)

 

autorka: Daria Porycka

Burza wokół pomysłów na płacę minimalną. „Próba zadekretowania bogactwa”

0

Zapowiedź minister pracy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, że płaca minimalna powinna wynosić 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, wzburzyła przedstawicieli biznesu i ekonomistów – pisze piątkowa „Rzeczpospolita”.

Gazeta zwróciła uwagę, że MRPiPS „od kilku dni stara się tonować emocje” po wypowiedzi minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, która w rozmowie z Polskim Radiem zapowiedziała, że w projekcie ustawy wdrażającej unijną dyrektywę o europejskiej płacy minimalnej zaproponuje, by określić jej poziom na 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

„Zapowiedź tej wartości zdecydowanie przewyższającej wskaźniki określone w unijnej dyrektywie wywołała medialną burzę” – zwróciła uwagę „Rz”. Podkreślono, że „dyrektywa zmierzająca do +adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w UE+, którą powinniśmy wdrożyć do polskiego prawa do połowy listopada b.r., nie tylko daje państwom członkowskim dużą swobodę w określaniu ich wysokości, ale też nie szarżuje z zasadami tego określania”.
Cytowany przez „Rz” Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP uważa, że „niebezpieczne są zapowiedzi, które zwiększają niepewność firm”. Zwrócił uwagę, że „dla firm, które myślą o ekspansji w Polsce albo rozważają ją jako jedną z lokalizacji nowych inwestycji, już sama zapowiedź takich zmian jest sygnałem ostrzegawczym, szczególnie przy obecnym deficycie rąk do pracy”.
Prezes Instytutu Finansów Publicznych Sławomir Dudek uważa, że „taka nieskonsultowana zapowiedź może oznaczać wzrost szarej strefy oraz niepokój w przedsiębiorstwach”. Dodaje, że „znacznie lepszym rozwiązaniem byłyby branżowe i regionalne płace minimalne”.
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, krytykując pomysł podkreśla, że „podnoszenie płac musi być powiązane z wydajnością i produktywnością”. Dodał, że „mamy tu próbę zadekretowania bogactwa, co się zawsze źle kończy”.
Prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan i przewodniczący zespołu prawa pracy w Radzie Dialogu Społecznego zauważył, że wysoki poziom płacy minimalnej cieszy oczywiście związki zawodowe. „Ale czy problem spłaszczenia płac, możliwego wzrostu szarej strefy, wreszcie kłopotów mikroprzedsiębiorstw nie jest sygnałem do refleksji na temat wpływu wysokości płacy minimalnej na rynek pracy?” – pyta. (PAP)

pak/ mmu/

TVP podała szczegóły 61. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu

0

Po kilkuletniej przerwie wracają „Kabareton” i „SuperJedynki”, ponadto festiwal uświetni recital Michała Bajora w 50-lecie jego występu na deskach amfiteatru w Opolu – to niektóre z atrakcji 61. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, który rozpocznie się 31 maja i potrwa do 2 czerwca.

 

Dyrektorem artystycznym jest Wojciech Iwański, za oprawę muzyczną odpowiada Adam Sztaba, a przewodniczącym jury jest Jacek Cygan.

 

„Będzie to festiwal piosenki. Mówię o tym nie bez powodu. Bo w ostatnich latach wydawało mi się, że to był festiwal tańca. Chcemy, żeby to było święto piosenki. Chcemy, żeby był to festiwal, który połączy pokolenia. Na scenie opolskiej będzie jeden bardzo ważny element – prawdziwa orkiestra. Nie schowana gdzieś na antresoli. Orkiestra, z którą widownia będzie miała kontakt” – zapowiedział na czwartkowej konferencji prasowej w Telewizji Polskiej dyrektor artystyczny 61. KFPP, Wojciech Iwański.

 

W pierwszy dzień festiwalu odbędą się dwa koncerty – „Premiery” i „Debiuty – Niemen symfonicznie”. W „Premierach” weźmie udział dziesięcioro wykonawców: Alicja („Spokojnie Panowie”), Lanberry („Co ja robię tu”), Józefina & Skubas („Gdy jest brzydko”), Łukasz Drapała („Nie będziesz sama”), Piotr Cugowski („Cisza przed burzą”), Zabłocki Osobiście & Czesław Mozil („Ławeczka”), Monika Lewczuk („Lekko”), Marcin Sójka („Dom z piasku”), Tatiana Okupnik („Wracam”) oraz Jan Górka („No powiedz mi”) – laureat programu „The Voice of Poland”. Koncert dopełni recital Kayah i Andrzeja Piasecznego, którzy też będą go prowadzić.

 

W kolejnym piątkowym segmencie – „Debiuty – Niemen symfonicznie” dziesięcioro wykonawców zaśpiewa wybrane przeboje z repertuaru Czesława Niemena w symfonicznych aranżacjach. W 2024 roku przypada 20. rocznica śmierci i 85. rocznica urodzin artysty. W koncercie wezmą udział: Klaudia Marzec, Zalia, Lou Lou Safran, Norbert Wronka, Iga Kozacka, Wojtek Stefanowski, Natalia Muianga, Dominika Dobrosielska (laureatka „Szansy na Sukces”, jesień 2023), Lina (laureatka konkursu Narodowego Centrum Polskiej Piosenki w Opolu) i Alan Cymbalista (zwycięzca programu „Szansa na sukces. Opole 2024”). Orkiestrę poprowadzi Patryk Sikora.

 

Pomiędzy „Premierami” i „Debiutami” zaplanowany jest recital Michała Bajora. Artysta będzie świętował 50. rocznicę swojej obecności na opolskiej scenie. W 1974 roku na deskach Amfiteatru zaprezentował utwór „I niby cóż” w koncercie „To śpiewa młodość”. Gośćmi specjalnymi tego wydarzenia będą: Alicja Majewska, Włodzimierz Korcz i Kayah.

 

Drugi dzień 61. KFPP w Opolu stoi pod znakiem koncertu „SuperJedynki”, podczas którego na scenie pojawią się gwiazdy polskiego rocka. Swoje najpopularniejsze przeboje wykonają: Bajm, Big Cyc, Lady Pank, Wilki, Proletaryat, Kobranocka, Kasia Kowalska, Zalewski, Tomek Lipiński, Oddział Zamknięty, Sztywny Pal Azji i Chłopcy z Placu Broni. Wydarzenie poprowadzi Marcin Daniec.

 

W kolejnym powracającym do Opola segmencie – „Kabaretonie”, wystąpią popularne kabarety i związani z tym nurtem artyści, m.in.: Kabaret Moralnego Niepokoju, Kabaret Młodych Panów, Kabaret Skeczów Męczących, Kabaret Nowaki, Kabaret K2, Grupa MoCarta, Zenon Laskowik, Jerzy Kryszak i Zbigniew Zamachowski. Prowadzenie: Piotr Bałtroczyk.

 

W niedzielę TVP zaprasza natomiast na koncert „Zakochani są wśród nas” z piosenkami Janusza Kondratowicza. Ten poeta, satyryk i dziennikarz napisał setki tekstów dla czołowych polskich artystów (np. „10 w skali Beauforta”, „Tyle słońca w całym mieście”, „Papierowy księżyc”). W koncercie wystąpią: Kayah, Mietek Szcześniak, Natalia Kukulska, Staszek Sojka, Roxie Węgiel, Piotr Cugowski, Damian Ukeje, Ewelina Flinta, Anna Maria Jopek, Dorota Miśkiewicz, Andrzej Lampert, Natalia Przybysz, Kasia Moś, Ania Rusowicz, Bovska, Krzysztof Zalewski, Ania Karwan, Alicja Majewska, Kasia Wilk i Marcin Wyrostek. Orkiestrę poprowadzi Adam Sztaba, który będzie też autorem wszystkich aranżacji. Artystów zapowiadać będzie Jacek Cygan.

 

Ponadto, w trakcie opolskiego festiwalu pamięć Jana Ptaszyna Wróblewskiego swoim występem uczci Kuba Badach.

 

Wszystkie koncerty będzie można obejrzeć w TVP1 i TVP Polonia. (PAP)

 

autor: Andrzej Grabarczuk

 

ag/ aszw/

Po raz pierwszy więcej Amerykanów sięga codziennie po marihuanę niż po alkohol

0

Codzienne lub niemal codzienne spożycie marihuany wzrosło, a codzienne lub niemal codzienne picie alkoholu spadło, wynika z opublikowanych w środę badań amerykańskiego uniwersytetu Carnegie Mellon. W 2022 roku grupa intensywnie używająca marihuany stała się większa niż grupa intensywnie korzystająca z alkoholu.

Naukowcy interesujący się szczególnie intensywnym korzystaniem z obu używek przeanalizowali wyniki 27 badań, które od 1979 roku objęły łącznie 1 641 041 uczestników.

O ile w 1992 r. po alkohol z wysoką częstotliwością sięgało dziesięciokrotnie więcej osób niż po marihuanę (8,9 miliona do 0,9 miliona), to w 2022 r. po raz pierwszy okazało się, że grupa intensywnie korzystających z marihuany jest liczniejsza. Po konopie indyjskie sięga 17,7 miliona osób, po alkohol – 14,7 miliona. Jednocześnie – podkreślił portal Axios – choć o wiele więcej osób pije, niż pali marihuanę, to picie o dużej częstotliwości jest mniej powszechne.
Naukowcy z Carnegie Mellon porównali wahania spożycia konopi w okresach restrykcyjnej i bardziej liberalnej polityki państwa, odnotowując, że trendy w używaniu marihuany odpowiadają zmianom w podejściu decydentów. W okresach, w których funkcjonują surowsze ograniczenia, spożycie jest mniejsze, a rośnie w okresach liberalizacji polityki. „Wydaje się prawdopodobne, że polityka wpływa na używanie, a używanie wpływa na politykę” – stwierdzili badacze.
Obecnie, zauważył portal Axios, aż 74 proc. Amerykanów mieszka w stanach, które zalegalizowały medyczne lub rekreacyjne używanie marihuany. (PAP)

os/ mms/

W Rosji pijany koczkodan uciekł z mieszkania i pokąsał pięć osób

0

W Komsomolsku nad Amurem, zamieszkanym przez ok. 250 tys. osób mieście w Kraju Chabarowskim na dalekim wschodzie Rosji, trzymany w mieszkaniu koczkodan wydostał się na ulicę, napiwszy się uprzednio alkoholu ze stołu swoich właścicieli, i pokąsał pięć osób – poinformował portal Russian Traveller.

Właściciele trzymanej w mieszkaniu małpy zapragnęli pochwalić się swoim pupilem o imieniu Garik przed gośćmi podczas zakrapianej imprezy i wypuścili go z klatki. Sytuacja wymknęła się spod kontroli – właściciele nie zdołali zapanować nad zwierzęciem, które chwyciło ze stołu butelkę whisky na stole i wypiło kilka łyków, a następnie wybiegło na ulicę. Najpierw rozrabiało, skacząc po dachach budynków i chwytając rośliny doniczkowe przez otwarte okna, a potem zaczęło atakować ludzi, którzy się do niego zbliżyli.

Koczkodan pogryzł pięć osób, w tym kobietę w ciąży i lokalnego dziennikarza, który próbował go sfilmować. Małpa rzuciła się na niego i ugryzła w wargę. Garik został po pewnym czasie schwytany przez funkcjonariuszy Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych i umieszczony w schronisku dla zwierząt. Badania wykazały, że oprócz zatrucia alkoholem nie cierpi na żadną chorobę, jednak pokąsane osoby na wszelki wypadek dostały zastrzyk przeciwko wściekliźnie.
Dotychczasowa właścicielka Garika, Anna, odmówiła zabrania zwierzaka z powrotem do domu. Twierdzi, że od czasu jak wyszła za mąż, nie mogła sobie z nim poradzić – koczkodan stał się o nią zazdrosny i często bywał agresywny.
Media nie informują, czy na właścicieli została nałożona jakakolwiek kara administracyjna za nieupilnowanie zwierzaka.
Sebastian Markiewicz (PAP)

 

sm/ mms/

W izraelskim areszcie na Pustyni Negew palestyńscy więźniowie przebywają w strasznych warunkach

0

W izraelskim areszcie na Pustyni Negew więźniowie są trzymani w klatkach, mają zawiązywane oczy i są skuci kajdankami – podał w czwartek portal dziennika „The Guardian”, powołując się na swoje źródła. Armia izraelska zaprzeczyła doniesieniom opisującym areszt, w którym są osoby zatrzymane w Strefie Gazy.

Dwaj sygnaliści, którzy opisali „Guardianowi” warunki panujące w ośrodku dla zatrzymanych Sde Teiman, twierdzą, że osadzeni tam doświadczają przemocy fizycznej i psychicznej. Przynajmniej jedna osoba musiała mieć amputowaną kończynę z powodu zbyt długiego unieruchomienia kajdankami – przekazali sygnaliści, którzy pracowali w obozie.

Więźniowie – według źródeł „Guardiana” – są przywiązywani do szpitalnych łóżek, zakrywane są im twarze oraz mają być zmuszani do noszenia pieluch.
W areszcie mają być przetrzymywani głównie bojownicy palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas, która zaatakowała państwo żydowskie 7 października 2023 r. wywołując odwetową inwazję Izraela na Strefę Gazy.
Obóz Sde Teiman składa się z dwóch części. Jedna z nich to ogrodzony obszar, na którym około 200 więźniów jest przetrzymywanych w klatkach z ograniczoną możliwością poruszania się. Druga część obozu to szpital polowy, gdzie kilkadziesiąt osób z ranami odniesionymi w wyniku działań wojennych jest przywiązanych do łóżek i często pozbawionych środków przeciwbólowych – pisze portal „Guardiana”.
Jeden z sygnalistów zaznacza, że niektórzy więźniowie po pewnym czasie byli zwalniani; „nie mieli postawionych żadnych zarzutów”. Drugi sygnalista – lekarz, który pracował w obozie Sde Teiman twierdzi, że ranni więźniowie byli trzymani nago, a w celach higienicznych mieli zakładane pieluchy. Według niego, ich obrażenia były skutkiem działań wojennych.
Armia Izraela odpowiedziała na te doniesienia oświadczając, że więźniowie są przetrzymywani w sposób adekwatny do poziomu zagrożenia jaki stanowią i w odpowiednich warunkach. Podkreślono, że kajdanki są zakładane w taki sposób, aby przetrzymywani nie cierpieli, a co więcej w tym celu dokonano zmiany przepisów. (PAP)

awm/ ap/

We Wrocławiu lekarze tworzą aplikację, w której AI pomoże ocenić stan zdrowia dziecka

Specjaliści z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu pracują nad aplikacją, w której sztuczna inteligencja (AI) pomoże ocenić stan zdrowia dziecka. Dzięki niej mniej doświadczonym lekarzom lub ratownikom medycznym łatwiej będzie stwierdzić, czy mały pacjent wymaga natychmiastowej pomocy.

Uczelnia poinformowała w czwartek w komunikacie, że od dawna angażuje się w podobne projekty, o czym będzie mowa 28 maja podczas organizowanej we Wrocławiu konferencji „MedTech czy TechMed? Driven by AI”.

Lekarze, którzy mają wieloletnie doświadczenie w pracy z dziećmi, potrafią na pierwszy rzut oka ocenić stan ich zdrowia. Używany w literaturze naukowej zwrot „ill appearance”, tłumaczony jako „wygląd osoby chorej/wrażenie ciężko chorego”, doskonale znany jest neonatologom i pediatrom. Reakcja mięśniowa, pozycja ciała, oddech, płynność wzroku czy kolor skóry umożliwiają specjalistom niemal intuicyjną ocenę skali ciężkości choroby małego pacjenta i podjęcie decyzji co do dalszego postępowania.
„Sztuczna inteligencja nie postawi diagnozy, nie takie będzie zadanie narzędzia, które tworzymy. Aplikacja nie zastąpi również lekarza na izbie przyjęć. Ona ma wyłącznie pomóc pracownikom ochrony zdrowia w podejmowaniu decyzji w obszarze, w którym trudno przekazać wiedzę w klasyczny sposób, ponieważ wymaga doświadczenia” – powiedziała pomysłodawczyni projektu dr Kamila Ludwikowska z Katedry i Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych UMW.
Aplikacja ma być przydatna wszędzie tam, gdzie medyk, który nie jest obyty w ocenie dzieci i niemowląt, musi podjąć kluczową decyzję i odpowiedzieć na pytanie: czy wymagana jest natychmiastowa pomoc medyczna, czy obserwacja i dalsze badania w szpitalu? A może dolegliwości, które zaniepokoiły rodziców nie wynikają z groźnej choroby i są przykładowo objawem kolki, którą nietrudno pomylić ze stanem nagłym, takim jak wgłębienie, wymagającym interwencji chirurgicznej?
Europejskie dane wskazują, że poważne problemy zdrowotne, które wymagają pilnej interwencji lekarskiej występują u 4-6 proc. dzieci, które trafiają na izby przyjęć, a u 20 proc. z nich zachodzi konieczność hospitalizacji i dalszej diagnozy.
„Oznacza to, że wielu hospitalizacji można byłoby uniknąć. Co więcej, okazuje się, że lekarze dyżurujący na szpitalnych oddziałach ratunkowych czy w punktach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, znacznie częściej mają do czynienia z dziećmi w dobrym stanie. Wielu nie doświadczyło i prawdopodobnie nieprędko doświadczy na przykład kontaktu z maluchem chorym na sepsę meningokokową, która jest rzadką chorobą. Wszyscy powinni być jednak gotowi, aby zająć się pacjentem z tym czy innym mniej powszechnym, ale groźnym schorzeniem” – powiedziała dr Ludwikowska.
Prof. Leszek Szenborn, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych UMW przypomina, że z roku na rok rośnie liczba zaszczepionych dzieci. To bardzo dobra wiadomość, która oznacza, że mali pacjenci będą coraz rzadziej zapadali na choroby zakaźne – podkreśla.
„Te schorzenia całkowicie nie znikną, ale lekarze, zwłaszcza młodzi, rozpoczynający pracę, nie będą mieli wystarczającego doświadczenia w ich rozpoznawaniu. Podobnie, jak obecnie specjaliści, którzy nie zajmują się nimi na co dzień. Właśnie w takich sytuacjach może przyjść z pomocą nasza aplikacja” – powiedział prof. Szenborn.
Dodał, że aplikacja może być też przydatna w dydaktyce, ponieważ przyszli lekarze będą mogli zobaczyć, jak wygląda i zachowuje się dziecko z różnym nasileniem problemów medycznych i w przyspieszony, kontrolowany sposób zdobyć doświadczenie w zakresie oceny ogólnego stanu pacjenta pediatrycznego, a następnie zweryfikować swoje umiejętności dzięki aplikacji.
„Chcę jednak podkreślić, że AI ma nas jedynie wspierać, a nie wyręczać” – dodał profesor.
Przed twórcami narzędzia stoi zadanie zgromadzenia materiału filmowego, na którym utrwaleni zostaną mali pacjenci w różnych stanach zdrowia i z różnymi ich objawami. Kluczowe będzie kilkadziesiąt sekund swobodnego ruchu i zachowania dziecka.
Adam Łęcki, rezydent w Katedrze i Klinice Pediatrii i Chorób Infekcyjnych UMW, który ubiega się o doktorat wdrożeniowy dotyczący tworzonej aplikacji wyjaśnił, że materiał będzie nagrywany we wrocławskiej klinice oraz wałbrzyskim i trzebnickim ośrodku, które dysponują obleganymi izbami przyjęć.
„W każdym z tych miejsc nagranych zostanie po około stu pacjentów. Pozwoli to stworzyć bazę zróżnicowanych przypadków, które zostaną powiązane z kompletem danych klinicznych oraz informacjami zebranymi podczas wywiadów lekarskich” – powiedział lekarz.
Nagrania będą analizowane przez specjalistów pediatrów i neonatologów, którzy zestawią dokumentację medyczną i zawarte w niej informacje, takie jak objawy, wyniki parametrów życiowych i badań z filmami dokumentującymi przebieg badania dziecka.
„Początkowe rozpoznanie, zarejestrowany obraz oraz zachowanie malucha w połączeniu z ostateczną diagnozą nakarmi algorytmy, które wykorzystamy w aplikacji. Aplikacja zostanie nauczona, jak rozpoznawać konkretne elementy obrazów, które będą jej prezentowane” – powiedziała dr Agnieszka Siennicka z Katedry Fizjologii i Patofizjologii UMW, która jako ekspert w dziedzinie cyfryzacji medycyny dostrzegła potencjał w projekcie i wspiera go od tej strony.
Zespół realizujący projekt od strony technologicznej wspiera Animativ sp. z o. o., dostawca cyfrowo-medycznych rozwiązań, z którym uczelnia podpisała list intencyjny. Firmę tworzy doświadczony zespół medyczny i techniczny, w tym architekci oprogramowania, programiści czy inżynierowie ds. bezpieczeństwa i zapewnienia jakości.
Zagadnienia, dotyczące współpracy klinicystów i naukowców z biznesem oraz kwestia rzetelnych danych medycznych to wątki, o których będzie mowa podczas organizowanej przez uczelnię 28 maja pierwszej tak szeroko poświęconej zagadnieniom sztucznej inteligencji w medycynie i nauce konferencji „MedTech czy TechMed? Driven by AI”. Jej uczestnicy zastanowią się, na ile cyfryzacja polskich placówek medycznych umożliwia korzystanie z nowych technologii i rozwiązań oferowanych przez AI. W programie także dyskusja na temat kształcenia kadr medycznych, które miałyby wykorzystywać dostępne innowacje. (PAP)
Autor: Roman Skiba

ros/ agz/

Cena prądu elektryzuje polityków i zwykłych ludzi

0

Wydaje się, że wprowadzone poprawką Senatu do ustawy o bonie energetycznym zwolnienie gospodarstw domowych z opłaty mocowej jest tymczasowe, bo rynek mocy będzie wymagał jeszcze finansowania przez dobrych kilka lat – ocenił w czwartek wiceprezes Taurona ds. handlu Piotr Gołębiowski.

Dodał, że proces mrożenia ceny energii elektrycznej najpewniej dobiega końca – z perspektywą drugiego półrocza 2024 r.
W toku prac nad projektem ustawy o bonie energetycznym oraz o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i ciepła systemowego Senat w środę zaproponował czasowe zwolnienie gospodarstw domowych z opłaty mocowej, które miałoby dodatkowo ograniczyć prognozowany od 1 lipca wzrost rachunków za energię elektryczną. W czwartek po południu Sejm poparł tę poprawkę.
Jeszcze przed głosowaniem poprawek Senatu do ustawy o bonie energetycznym przez Sejm wiceprezes Gołębiowski został zapytany na czwartkowej konferencji wynikowej Taurona za I kw. br. m.in., jaki wpływ na wyniki segmentu sprzedaży koncernu będzie miało dalsze mrożenie cen energii w Polsce.
„Pozostajemy w przekonaniu, że proces mrożenia ceny energii elektrycznej chyli się już ku końcowi. Wydaje nam się, że drugie półrocze 2024 r. będzie już ostatnim etapem tego trudnego dla wszystkich interesariuszy procesu. I pozostaję w przekonaniu, że mrożenie cen będzie bez wpływu dla wyników wygenerowanych na działalności sprzedaży” – zaznaczył Gołębiowski.
„Po prostu poziom rekompensat będzie na tyle wystarczający, żeby pokrył pełne koszty prowadzenia sprzedaży dla grup objętych mrożeniem” – uściślił wiceprezes.
Odnosząc się natomiast do pytania czy brak opłaty mocowej w rachunkach dla gospodarstw domowych od drugiego półrocza 2024 będzie miał wpływ na wyniki Tauronu Gołębiowski zastrzegł, że to nowe zagadnienie – w związku z zaproponowaniem przez Senat poprawki w środę.
„Jest tam propozycja zawieszenia, podkreślam: zawieszenia – z moich informacji wynika – pobierania opłaty mocowej. Przypominam, że opłata mocowa jest to opłata, która jest przeznaczona później na potrzeby rynku mocy. Tauron Dystrybucja jest swego rodzaju poborcą tej opłaty i odprowadzę tę opłatę do zarządcy” – przypomniał.
„Jeżeli ta opłata zostanie zawieszona, (Tauron Dystrybucja – PAP) nie będzie miał co odprowadzać. Więc będzie to na pewno neutralne (dla wyników – PAP). Natomiast wydaje mi się, że przewidywane jest tymczasowe zawieszenie (opłaty mocowej – PAP), a nie wstrzymanie, gdyż ten rynek mocy będzie wymagał jeszcze przez dobrych kilka lat finansowania” – ocenił Gołębiowski.
Zaakceptowana w czwartek przez Sejm poprawka Senatu przewiduje zwolnienie w drugiej połowie 2024 r. gospodarstw domowych z opłaty mocowej, które miałoby dodatkowo ograniczyć prognozowany od 1 lipca wzrost rachunków za energię elektryczną. Opłata mocowa na rok 2024 dla gospodarstw wynosi od 2,66 do 14,90 zł miesięcznie netto w zależności od zużycia energii elektrycznej, zatem na całe drugie półrocze spadek rachunków miałby wynieść od 15,96 do 89,4 zł.
Według senatorów KO zwolnienie gospodarstw domowych z opłaty mocowej ograniczy prognozowany od 1 lipca wzrost rachunków za energię elektryczną „o jedną czwartą, a nawet jedną trzecią”.(PAP)

Naukowiec ze Szczecina opatentował termoodporną taśmę o właściwościach biobójczych

0

Bakteriobójcza, samoprzylepna, termoodporna taśma, która może znaleźć zastosowanie w motoryzacji, ciepłownictwie czy medycynie to wynalazek dr. inż. Adriana Krzysztofa Antosika z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, który przez kilka lat realizował projekt finansowany przez NCBiR.

„Zgłosiliśmy trzy patenty na taśmy, które mogą mieć różne zastosowania. Jedna ma właściwości biobójcze, druga wykazuje wyjątkową odporność na wysokie temperatury, a trzecia – łączy wspomniane właściwości bio i termo. Na świecie jeszcze takich nie ma” – powiedział PAP dr inż. Antosik.

Jak tłumaczy 36-letni naukowiec, właściwości biobójcze zapewnia nośnik taśmy (folia) zawierający uwalniające się olejki eteryczne. Klej na bazie silikonu wykazuje wyjątkową odporność na wysokie temperatury (do 300 stopni Celsjusza). Dzięki temu taśma bio-termo może być wykorzystywana np. w instalacjach fotowoltaicznych.
„Przy fotowoltaice największym mankamentem jest to, że kiedy świeci piękne słonce, to spada wydajność instalacji. Chłodzi się ją, montując pod spodem rurki z cieczą. I żeby woda nie kwitła, powinniśmy do montażu zastosować właśnie taką taśmę. Dzięki termoodporności taśma jest trwała” – wyjaśnił.
Antosik podał przykłady zastosowania termoodpornych taśm, np. przy silnikach samochodowych (zamiast tzw. trytytek, opasek, nitów) czy kominkach, gdzie miejsca połączeń instalacji wymagają uszczelnienia. „Termorozszerzalność pozwoli takiej taśmie długo się utrzymać” – zapewnił.
Elastyczna, ale mocna taśma sprawdzi się w trudno dostępnych miejscach, na nietypowych powierzchniach. Właściwości biobójcze pozwalają myśleć o zastosowaniu jej w branży spożywczej (np. w chłodniach), pomieszczeniach szpitalnych, czy laboratoryjnych. „Taką taśmę można by wykorzystać np. do przymocowania czegoś w autoklawie lub innych sterylnych urządzeniach” – zauważył wynalazca.
Innowacyjne taśmy to efekt projektu „Samoprzylepne kleje silikonowe do zastosowań specjalnych (SPECSIL)” prowadzonych w ramach programu LIDER finansowanego (1,5 mln zł) przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Prace naukowców pod kierownictwem dr. inż. Antosika ruszyły w styczniu 2021 r. Już kilka wcześniej zajmował się on tą tematyka, pisząc rozprawę doktorską właśnie na temat nowych klejów silikonowych.
Dr inż. Antosik jest adiunktem w katedrze technologii chemicznej organicznej i materiałów polimerowych na wydziale technologii i inżynierii chemicznej ZUT. W projekcie uczestniczyło 10 osób, przede wszystkim z ZUT. „Zgłoszenia patentowe wiążą się właściwie z nurtem pobocznym: wyszły nam folie, gdzie odporność termiczna łączy się z właściwościami biobójczymi” – wyjaśnił.
Wynalazca prowadzi rozmowy z firmami zainteresowanymi wdrożeniem jego pomysłu na skalę przemysłową. „Otrzymałem pieniądze z polskiego programu, wiec rozmawiam przede wszystkim z firmami polskimi i takimi, które prowadzą produkcje w Polsce” – podkreślił.
Naukowiec z ZUT zajmuje się też naukowo biodegradowalną folią – dzięki wytworzeniu z naturalnych materiałów taka folia nie rozkłada się kilkaset lat, którą dodatkowo będzie można wykorzystać w medycynie, do opatrunków i samoprzylepnych plastrów.(PAP)

tma/ jann/

Kanada pokonana. Druga wygrana Polaków w Lidze Narodów

0

Polscy siatkarze pokonali w tureckiej Antalyi Kanadę 3:1 (18:25, 25:20, 25:23, 25:21) w swoim drugim meczu Ligi Narodów. W piątek w kolejnym spotkaniu drużyna Nikoli Grbica zmierzy się z Holandią.

 

Polski zespół przystępował do starcia z Kanadyjczykami po pewnym inauguracyjnym zwycięstwie nad Amerykanami 3:0. Podopieczni trenera Tuomasa Sammelvuo natomiast w swoim pierwszym meczu wygrali z Turcją 3:1.

 

Początek spotkania był wyrównany, jednak biało-czerwoni nie radzili sobie zbyt dobrze z pierwszą akcją, punkty dostarczali im przeciwnicy swoimi pomyłkami (6:7). Po stronie liderów światowego rankingu w ataku problemy miał Karol Butryn, którego w połowie pierwszej partii (8:13) zmienił Bartłomiej Bołądź. Nie odmienił on gry zespołu, w końcówce podopieczni trenera Grbica popełnili kilka prostych błędów i to Kanadyjczycy triumfowali 25:18 po efektownym bloku na Kamilu Semeniuku.

 

Siatkarze z kraju Klonowego Liścia kontynuowali skuteczną grę w drugim secie, jednak biało-czerwoni po przerwie podnieśli swój poziom, szczególnie w polu serwisowym. Seria asów Jakuba Kochanowskiego pozwoliła im zbudować przewagę 8:5, natomiast punktowa zagrywka Semeniuka spowodowała, że prowadzili już 12:7. Rywale zdołali odrobić część strat (10:12), ale podopieczni trenera Grbica szybko powiększyli dystans serwisem i blokami (17:11). Ich zwycięstwo ani przez moment nie było zagrożone, a ostatni punkt uzyskali po błędzie Stephena Maara (25:20).

 

Trzecia odsłona była najbardziej wyrównana, obie drużyny zademonstrowały w niej wysoki poziom. Po stronie biało-czerwonych liderem był Semeniuk, dobrze grał również Bołądź, a w ekipie Kanady nieustannie punktował Arthur Szwarc (13:13). Dopiero as serwisowy Bołądzia pozwolił Polakom odskoczyć (18:16), natomiast gdy zatrzymany został Maar, prowadzili 20:17. Przeciwnicy zdołali jeszcze zniwelować straty do jednego punktu, jednak atak Bartosza Bednorza zakończył tę partię (25:23).

 

Czwartego seta asem serwisowym rozpoczął Semeniuk, a po serii akcji Bołądzia Polacy mieli przewagę 5:1. Trio Semeniuk-Bołądź-Bednorz nie wstrzymywało ręki i dokładało kolejne punkty, powiększając dystans (16:9). Biało-czerwoni spokojnie utrzymywali prowadzenie i chociaż dwa asy serwisowe z rzędu zanotował jeszcze Nicholas Hoag (14:18), to jego zespół nie zdołał już zbliżyć się do rywali. Ostatni punkt padł po ataku Kochanowskiego (25:21).

 

Liderem polskiej reprezentacji był Bednorz, który zdobył 19 punktów, bardzo dobrze spisali się jednak wszyscy ofensywni zawodnicy – środkowy Mateusz Poręba dołożył 13 punktów, a Semeniuk, Bołądź i Kochanowski – po 12. Wśród Kanadyjczyków najlepiej zaprezentował się Eric Loeppky – 15 pkt.

 

Czwartkową wygraną podopieczni trenera Grbica wydłużyli serię zwycięstw w oficjalnych meczach do 26.

 

W innym spotkaniu LN rozegranym tego dnia w Antalyi Słowenia pokonała Francję 3:1 (25:18, 25:22, 23:25, 25:21).

(PAP)  msl/ cegl/ Foto volleyballworld.com

Tusk „marzy” o żelaznej kopule

0

Premier Donald Tusk powiedział w czwartek, że Europę stać na to, by mieć żelazną kopułę, porównywalną z tą izraelską. „Mamy to tego wszystkie możliwości technologiczne i finansowe” – podkreślił.

Szef rządu podkreślił w czwartek w TVP Info., że stworzenie europejskiej kopuły wymaga „zakończenia niemądrego etapu”, który polega na tym, że poszczególne państwa członkowskie Unii Europejskiej konkurują ze sobą na zasadzie „ja mam swój kawałek tarczy, ja ma swój”.

„To wymaga i koordynacji na szczeblu politycznym, tzn. uznajemy, że tarcza ma być nad Europą, a nie, że Niemcy mają swoją, Francuzi swoją. I także wspólnych inwestycji, jeśli chodzi o przemysł obronny. Mało mnie interesuje, kto wyda więcej pieniędzy i kto da więcej sprzętu na tarczę. Czy to jest Tarcza Wschód na granicy, czy to jest żelazna kopuła nad Europą. Czy to będą niemieckie pieniądze, francuskie instalacje, polska myśl technologiczna, amerykańskie wsparcie. Wszystko jest na stole, wszystko trzeba umieć skoordynować” – powiedział szef rządu.
Premier stwierdził też, że wojna spowodowała, że w Europie wszyscy, nawet „ci najbardziej egoistyczni”, zrozumieli, że Europa wobec zagrożenia rosyjskiego musi być zjednoczona.
Szefowa Europejskiego Banku Inwestycyjnego Nadia Calvino poinformowała w poniedziałek w Warszawie, że EBI zdecydował się zainwestować 300 mln euro w polski program satelitarny. „Plan budowy żelaznej kopuły nad Polską i Europą posunął się o krok do przodu” – ocenił Tusk.(PAP)

Autorka: Anita Karwowska

Konfederacja: Europę toczy zielony komunizm. Chcą nam odebrać samochody, domy i gotówkę

0

Liderzy Konfederacji zapowiedzieli w Łodzi, że w Parlamencie Europejskim sprzeciwią się Zielonemu Ładowi, paktowi migracyjnemu i dyrektywie budynkowej. „Europę toczy zielony komunizm. Chcą nam odebrać samochody, domy i gotówkę. Przeciwstawimy się Europie absurdów” – deklarowali.

Liderzy Konfederacji i kandydaci w wyborach do Parlamentu Europejskiego spotkali się w Łodzi z mieszkańcami miasta. Politycy krytykowali politykę europejską, głównie Zielony Ład, pakt migracyjny i dyrektywę budynkową. „Wydobyliśmy się z biedy, z niewoli i weszliśmy do Unii, która była naszym marzeniem. Unia była bogata, a my chcieliśmy żyć tak, jak żyło się w Unii. Ale Europa zaczęła biednieć. My jesteśmy bogatsi, a oni są coraz biedniejsi. To przez Zielony Ład. Nie chcemy być biedniejsi. Chcemy się rozwijać” – powiedział lider Konfederacji Sławomir Mentzen.

Jego zdaniem, przez Zielony Ład Polacy będą płacili więcej za energię, mieszkania, unijni urzędnicy wprowadzą zakaz sprzedawania samochodów spalinowych, przemysł ucieknie z Polski, a ceny żywności poszybują i Polska będzie się wolniej rozwijać. „Pakt migracyjny to oszustwo. Logika tej umowy jest upiorna. Włosi przyjmują nielegalnych imigrantów łamiąc europejskie prawo, a my będziemy za to płacić. Na czym skorzystamy? Na tym, że przyjmiemy nielegalnego imigranta z Afryki, czy kiedy za niego zapłacimy 20 tys. euro? Ja się czuję oszukany” – dodał Mentzen.
Konfederacja zapowiada powołanie w PE specjalnej komisji do spraw nielegalnej imigracji i wyjaśnienie „kto za tym stoi”.
„Chcą nas pozbawić samochodów pod pretekstem ochrony klimatu. Chcą nas pozbawić prawa własności mieszkań. Do tego prowadzi dyrektywa budynkowa. Chcą nas pozbawić gotówki. Urzędnik będzie wiedział o was wszystko, będzie mógł wam zablokować konto” – powiedział Jacek Wilk, lider łódzkiej listy.
Kandydaci Konfederacji opowiadają się za budową CPK i elektrowni atomowych. Padły też zapowiedzi utrzymania pracy elektrowni Bełchatów.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 9 czerwca. Wybierzemy 53 polskich eurodeputowanych. (PAP)

Autor: Marek Juśkiewicz

Budka o Ziobrze: Choroba nie może stanowić o tym, czy zasiądzie na ławie oskarżonych

0

Na pewno choroba nie może stanowić o tym, czy Zbigniew Ziobro zasiądzie na ławie oskarżonych, czy nie; każda afera musi zostać rozliczona – powiedział poseł KO Borys Budka. Polityk zarzucił byłemu ministrowi sprawiedliwości upolitycznienie prokuratury.

W środę były dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości, odpowiadający za Fundusz Sprawiedliwości, Tomasz Mraz oświadczył na posiedzeniu parlamentarnego zespołu do spraw rozliczeń PiS, że większość konkursów przeprowadzanych w ramach funduszu była prowadzona „w nierzetelny sposób”, a głównym decydentem w tej sprawie był ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

„Największą perfidią tego systemu, który budował Ziobro, było właśnie to, że na samym początku zlikwidował niezależność prokuratury, by później on i jego koledzy mogli czuć się bezkarni” – ocenił Budka w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
„Nie byłyby możliwe przekręty z Funduszu Sprawiedliwości, Funduszu covidowego, w spółkach Skarbu Państwa, gdyby nie zniszczono niezależnej prokuratury” – zaznaczył.
Ocenił, że przez osiem lat rządów PiS „prokuratura nie robiła tego, do czego była powołana, czyli nie ścigała przestępców”. „Była politycznie uzależniona od Ziobry” – dodał.
W środę Tomasz Mraz mówił, że podczas pracy przy Funduszu Sprawiedliwości oceniał jedno ze zgłoszeń do konkursu funduszu, przygotowane przez fundację Profeto. Po negatywnej ocenie wniosku miał usłyszeć od przełożonych, że „to podmiot, na którym szczególnie zależy ministrowi” i ma on wygrać cały konkurs. Dopytywany potwierdził, że minister Ziobro „przed rozpoczęciem konkursu wskazał, kto ma go wygrać”. Mraz podkreślił, że „nic nie mogło stać się bez jego (Ziobry) wiedzy i zatwierdzenia”.
Jedna z wypowiedzi Mraza dotyczyła rzekomego istnienia nieformalnej listy, według której przyznawano politykom Suwerennej Polski – „przewodniczącym poszczególnych okręgów wyborczych” – limity środków z Funduszu Sprawiedliwości, które mieli do dyspozycji.
Prokuratura Krajowa, która prowadzi śledztwo dotyczące wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, podała pod koniec marca, że postawiła w tej sprawie zarzuty siedmiu osobom. To m.in. byli i obecni urzędnicy MS, zajmujący się funduszem, którego głównym celem, w założeniu, jest pomoc ofiarom przestępstw. W związku ze śledztwem w kilkudziesięciu miejscach w kraju ABW wraz z prokuratorami przeprowadziła przeszukania, m.in. w domu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Szef Prokuratury Krajowej Dariusz Korneluk poinformował wówczas, że w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości trwają analizy pod kątem przygotowania wniosków o uchylenie immunitetu politykom. W czwartek minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar powiedział, że wnioski o uchylenie immunitetów wz. ze sprawą FS są przygotowywane. „Używam liczby mnogiej, bo będzie ich więcej niż jeden” – dodał.
Szef Suwerennej Polski, obecny poseł PiS Zbigniew Ziobro informował, że od jesieni ub. roku zmaga się z chorobą nowotworową i przechodzi leczenie.(PAP)

Autor: Jacek Stankiewicz

 

jls/ itm/

Rekord świata kobiet w szybkości wejścia na Mount Everest

0

Nepalska alpinistka Phunjo Jhangmu Lama pobiła rekord świata w szybkości wejścia na Mount Everest. W ataku przeprowadzonym ze środy na czwartek zdobyła najwyższy szczyt świata w czasie 14 godzin i 31 minut – potwierdził szef lokalnego biura monitorowania ekspedycji Khim Lal Gautam.

Phunjo była już rekordzistką świata w 2018 roku, gdy stanęła na Evereście po 39 godzinach i 6 minutach. Trzy lata później jej rezultat poprawiła Ada Tsang Yin-hung z Hongkongu – 25 godzin i 50 minut.

Teraz Nepalka rekordowy atak rozpoczęła w środę o godz. 15.52, a punkt szczytowy osiągnęła w czwartek o godz. 6.23. W tym roku wspinała się w ramach wyprawy TAG Nepal Everest. Przed atakiem na Everest trenowała przez kilka tygodni w Alpach Szwajcarskich.
Phunjo, która jest pierwszą nepalską kobietą ratownikiem górskim, została uhonorowana przez rząd nagrodą Tenzing-Hilary.
„Chcę zadedykować moją wspinaczkę wzmacnianiu pozycji kobiet, ochronie środowiska górskiego i pokojowi na świecie” – powiedziała przed wyruszeniem na wyprawę Nepalka urodzona w wiosce Chhokangpaaro w dolinie Tsum w Gorkha. (PAP)

Departament Stanu USA popiera prawo Ukrainy do atakowania celów w Rosji pociskami z Zachodu

0

Sekretarz stanu USA Antony Blinken, który przed kilkoma dniami przebywał z wizytą w Kijowie, zaczął przychylać się do stanowiska Ukrainy, że ten kraj ma prawo atakować cele w Rosji pociskami otrzymanymi z Zachodu – poinformował w czwartek amerykański dziennik „New York Times”.

Szef dyplomacji próbuje przekonać do tego punktu widzenia prezydenta Joe Bidena, który od lutego 2022 roku, czyli początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, konsekwentnie zakazuje temu państwu korzystania z amerykańskiej broni do atakowania celów w Rosji w obawie przed „wybuchem III wojny światowej”. Prezydencka administracja jest jednak w tej kwestii coraz mniej jednomyślna – przekazał „NYT”.

Jak poinformowano, Departament Stanu intensywnie lobbuje w otoczeniu Bidena, starając się przekonać współpracowników głowy państwa, że Kijów powinien mieć prawo do atakowania zachodnimi pociskami przynajmniej rosyjskich wyrzutni rakietowych i stanowisk artyleryjskich rozmieszczonych w pobliżu granicy z Ukrainą. „NYT” podkreślił, że dotychczasowy brak takiej możliwości był jednym z czynników, które umożliwiły Rosjanom ostatnie postępy w obwodzie charkowskim.
Propozycja Blinkena została zgłoszona niedawno, dlatego trudno powiedzieć, czy może liczyć na szerokie poparcie wśród urzędników administracji. Nie przedstawiono jej też formalnie prezydentowi – czytamy na łamach dziennika.
„NYT” dodał, że Waszyngton rozważa także zmianę stanowiska w kwestii szkoleń ukraińskich żołnierzy w ich własnym kraju zamiast – jak dotychczas – organizowania takich przedsięwzięć w Niemczech. Dziennik jednak zauważył, że wymagałoby to rozmieszczenia amerykańskich wojskowych na Ukrainie, czemu Biden zawsze się sprzeciwiał w obawie przed reakcją Rosji.
Władze Ukrainy od wielu miesięcy argumentują, że mają pełne prawo atakowania obiektów w Rosji, również przy pomocy uzbrojenia otrzymanego z Zachodu. Stany Zjednoczone są przeciwnego zdania. Dotychczas Waszyngton uzależniał kolejne dostawy broni dla Kijowa od zobowiązania strony ukraińskiej, że nie zastosuje tego wsparcia do uderzeń na cele poza własnym terytorium.
Podejście USA w tej kwestii różni się się od stanowiska Wielkiej Brytanii, która „po cichu” złagodziła swoje wcześniejsze obostrzenia i zezwoliła Ukraińcom na wykorzystanie brytyjskich pocisków Storm Shadow do atakowania rosyjskich celów na szerszą skalę – zauważył „NYT”.(PAP)

szm/ adj/

Hongkong/ Dziesięciokrotnie wyższe kary za karmienie dzikich zwierząt, w tym… gołębi

0

Zgodnie z nowelizacją prawa od 1 sierpnia osoby dokarmiające dzikie zwierzęta, w tym gołębie miejskie, mogą zostać ukarane grzywną w wysokości 100 tys. dolarów hongkońskich (50,5 tys. złotych) i pozbawieniem wolności na okres 1 roku – informuje w czwartek portal Hong Kong Free Press.

Obecnie maksymalną karą za nielegalne dokarmianie dzikich zwierząt jest grzywna w wysokości 10 tys. dolarów hongkońskich (HKD), czyli w przeliczeniu ok. 5 tys. złotych.

W przeszłości wielu parlamentarzystów argumentowało, że dokarmianie zdziczałych gołębi to nic innego jak „zwykłe śmiecenie, a kary były oczywiście zbyt niskie” – pisze dziennik „Oriental Daily”.
Przyjęta w środę nowelizacja ustawy o ochronie dzikich zwierząt oprócz 10-krotnego zwiększenia maksymalnej kary, rozszerza zakaz na miejskie gołębie.
„Zakaz dokarmiania gołębi i zaostrzenie kar za nielegalne dokarmianie mają na celu poprawę ochrony dzikiej przyrody, a także złagodzenie niedogodności dla społeczeństwa i kwestii higieny” związanych z tym procederem – powiedział Tse Chin-wan, sekretarz (minister) środowiska i ekologii.
Według ustawodawców, takie zmiany mają na celu ograniczenie powszechnej praktyki karmienia ptaków, która prowadzi nie tylko do zaśmiecania miasta resztkami żywności, ale i ptasimi odchodami.
„Są wszędzie w parkach, przez co stają się brudne i niechlujne. Sam podczas spaceru zostałem cały pokryty odchodami” – cytuje pana Li telewizja i-Cable.
Władze argumentują również, że dokarmianie ptaków może przyciągać do miasta inne dzikie zwierzęta, w tym małpy i dziki.
Tylko w 2022 roku odnotowano ponad 1100 dzików na terenach miejskich. Dekadę wcześniej takich przypadków było zaledwie 300 – podaje dziennik „South China Morning Post”. W tym samym okresie odnotowano 81 przypadków obrażeń spowodowanych przez te zwierzęta, z czego 75 miało miejsce w latach 2018-2022
Jak opisuje „Oriental Daily” część społeczeństwa zwraca uwagę, że niektórzy obywatele stosują niezliczone sztuczki, aby ominąć zakaz karmienia (takie jak z pozoru przypadkowe upuszczenie jedzenia), i obawiają się, że znowelizowane przepisy staną się „bezzębnym tygrysem”, jeśli władze nie będą w stanie ich skutecznie egzekwować.

Z Pekinu Krzysztof Pawliszak (PAP)