Przyszłość wyścigów NASCAR w Wietrznym Mieście wcale nie jest pewna. Po zakończonych w weekend imprezach rozpoczyna się ich podsumowywanie i ocena opłacalności dla Chicago.
Władze miasta zapowiadają rzetelne zbadanie zysków i strat związanych z przeprowadzeniem imprezy na ulicach Chicago. Zapowiedział to w rozmowie z dziennikarzami burmistrz Brandon Johnson. Zapewnił, że do tematu podejdzie z jak najmniejszą dawką emocji, które są naturalne, gdy chodzi o wydarzenia sportowe.
„Jak wszystko, co odziedziczyłem, jestem nauczycielem, więc ocenię to i ocenię, i będzie to otwarty proces, w którym inni ludzie będą mieli szansę się wypowiedzieć” – zapowiedział.
Umowa podpisana przez poprzednie władze Chicago z organizatorem NASCAR Street Race przewiduje zobowiązania rozciągające się na trzy lata. Są jednak wokół niej pewne kontrowercje. Już w czasie negocjacji warunków wielu radnych zarzucało burmistrz Lori Lightfoot utajnianie procesu decyzyjnego, a w ogólnym rozrachunku, przyjęcie niekorzystnego dla miasta kontraktu.
W ramach tej umowy NASCAR zgodził się płacić miastu stawkę 2 USD za sprzedany bilet, a także procent prowizji netto od sprzedaży żywności i napojów. Uzgodniono również roczną opłatę za zezwolenie w wysokości 500 000 USD. W zamian miasto dało NASCAR kontrolę nad dużymi częściami Grant Park.