To koniec symulacji misji marsjańskiej NASA – jej uczestnicy mogą z czystym sumieniem wracać do swoich domów. Eksperyment, którego celem było sprawdzenie zachowania i samopoczucia ludzi w warunkach dwunastomiesięcznej izolacji przebieg zgodnie z oczekiwaniami.
– Badania, które były prowadzone w tym miejscu, są ogromnie ważne. Możemy powiedzieć, że wiemy dziś wiele o kompletowaniu załóg, a także o tym jak ludzie będą faktycznie pracować w takich warunkach. To kolejny krok naprzód przy organizowaniu misji kosmicznych i kolonizacji kosmosu – mówił nie kryjąc zadowolenia członek załogi, amerykański architekt Tristan Bassingthwaighte.
Jak podaje BBC w przeprowadzonej przez NASA symulacji uczestniczyło sześć osób – francuski astrobiolog, niemiecki fizyk i czterech Amerykanów – pilot, architekt, dziennikarz i gleboznawca. Wśród nich były trzy kobiety i trzech mężczyzn. Przez dwanaście miesięcy grupa przebywała w zupełnej izolacji. Zdani jedynie na własne towarzystwo i wzajemną pomoc żyli w skromnych warunkach w kopule na górze Mauna Loa na Hawajach. Ich tymczasowy dom liczył jedynie 10 metrów kwadratowych, a każdy z uczestnik dostał do dyspozycji małe łóżko i biurko. Budynek skonstruowano na podobiznę przyszłych stacji na Marsie. Niemal każdego dnia uczestnicy spożywali ser w proszku i konserwy z tuńczyka.
Celem misji było zbadanie zachowań i samopoczucia ludzi w warunkach zbliżonych do tych, które czekają człowieka podczas ekspedycji na Marsa. Chodziło również o to, by oszacować, jak długo może trwać załogowa wyprawa na tę Czerwoną Planetę. – Uważam, że misja na Marsa jest jak najbardziej realna w najbliższej przyszłości. Przeszkody technologiczne i psychologiczne można przezwyciężyć – podkreślał Cyprien Verseux, członek załogi z Francji.
Sylwia Arlak AIP, Fot. Twitter