Szefowie wszystkich ekip Formuły 1 zgodzili się na nowy system kwalifikacji, który będzie obowiązywać już od najbliższego sezonu.
W ostatnich latach mocno spadło zainteresowanie wyścigami Formuły 1. Rozmowy na temat uatrakcyjnienia wyścigów Grand Prix trwały od kilku tygodni. Zmiana zasad kwalifikacji, na którą zgodzili się wszyscy szefowie zespołów ma pomóc w odzyskaniu widowni. Zmiany w sesji kwalifikacyjnej zostały zaakceptowane jednogłośnie podczas spotkania Grupy Strategicznej i Komisji 1 w Genewie. Teraz musi ją zatwierdzić jeszcze Światowa Rada Sportów Motorowych w marcu, ale to podobno jedynie formalność. Sobotnia sesja kwalifikacyjna trwać będzie, tak jak do tej pory, godzinę i będzie podzielona na trzy etapy. Kierowcy przez ten czas muszą przebywać na torze, do czasu kiedy zostaną… wyeliminowani. Coś w rodzaju wyścigu australijskiego.
Jak to będzie wyglądało w praktyce? Pierwsza sesja ma trwać 16 minut. Po 7 minutach najwolniejszy kierowca będzie odpadać. Potem co 90 sekund jego śladem pójdą następni najwolniejsi, aż do momentu, kiedy na torze pozostanie 15 boildów. W drugiej części – potrwa 15 minut – w podobny sposób odpadnie kolejnych 7 kierowców. Najlepsza ósemka przez 14 minut walczyć będzie o pole position. Eliminowanie zawodników rozpocznie się już po pięciu minutach. W ostatnich 90 sekundach dwóch najlepszych kierowców stoczy bój o zwycięstwo w kwalifikacjach.
To nie wszystkie zmiany jakie planowane są do poprawy wizerunku królowej sportów motorowych. Wśród wielu nowości, jakie mają obowiązywać od 2017 roku najważniejsze to to, że ma powrócić tankowanie, wrócą też szersze opony, a przez to i bolidy, które mają też być szybsze o około 3 sekundy na okrążeniu. Zwiększona zostanie także minimalna waga bolidów o 20 kg. Niewykluczone również, że od sezonu 2017 kokpity będą zamknięte, choć wprowadzenie tej nowinki wzbudza wiele kontrowersji. Pierwszy wyścig w tym sezonie – Grand Prix Australii na torze w Melbourne – odbędzie się 20 marca.
Leszek Jaźwiecki AIP