Zgraja czterech pit bulli zagryzła w środę 4-letnie dziecko w Detroit. Psy zabrały dziecko matce, wciągnęły za płot i wydusiły z małego chłopca życie.
34-letnia matka i sąsiedzi szybko ruszyli dziecku na pomoc. Użyto cegieł i gazu pieprzowego – nic jednak nie pomogło. Psy ustąpiły dopiero, gdy zmusiła je do tego policja. Trzy zostały zastrzelone, czwartego złapano i zabrano.
Dziecko przewieziono do szpitala, gdzie zmarło. Funkcjonariusze aresztowali pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci 41-letniego właściciela psów. Poinformowano, że mężczyzna współpracuje z policją.
Dr Abdul El-Sayed, dyrektor wykonawczy departamentu zdrowia w Detroit, który sprawuje władzę nad departamentem kontroli zwierząt, przyznał, że w 2013 i 2014 roku departament otrzymał skargi na bezpańskie psy w okolicy domu, z którego pochodzą krwiożercze pit bulle. Kiedy jednak funkcjonariusze przybywali na miejsce, psów nie było. Dodał, że nie było żadnych doniesień, aby psy wcześniej kogoś ugryzły lub zaatakowały.
– To tragiczna sytuacja, do której nie powinno było dojść. Podkreśla to, jak ważna jest odpowiedzialność, gdy posiada się zwierzę – oznajmił.
(dr)