-0.4 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Żeby odebrać skierowanie od lekarza trzeba uderzać kijem w parapet! NFZ sprawdzi sytuację

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Absurd w jednym z niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej w Tarnobrzegu, który przyjął upokarzające ludzi „środki ochrony” przed koronawirusem, stał się głośny na cały kraj. Przychodzący po skierowanie muszą stukać kijem w parapet, żeby dać znać o swojej obecności i odebrać przez okno druk od pielęgniarki.

 

O Tarnobrzegu głośno w całej Polsce, a to za sprawą sytuacji opisanej w niedzielę przez regionalny portal informacyjny NadWisłą24.pl. Jedna z pacjentek przychodni przy ulicy Sienkiewicza przysłała portalowi zdjęcie kija, informując, że służy on do nawiązania kontaktu z pielęgniarkami lekarzy rodzinnych. Z uwagi na obostrzenia drzwi do placówki są zamknięte. Żeby odebrać skierowanie wypisane po udzieleniu teleporady trzeba… uderzyć kijem w parapet. Słysząc to pielęgniarki otwierają okno i wydają dokument.

„Bierze się ten kij i wali w parapet”

Chcąc odebrać skierowanie, pacjent nie zostaje wpuszczony do środka, tylko idzie na tyły przychodni, przez trawnik, przedziera się między drzewami, aż dochodzi do okna, obok którego stoi taki duży kij. Ponieważ okna od parapetu są na wysokości ok. 1,80-1,90 m, to bierze się ten kij i wali się w parapet. I ktoś jak to usłyszy, to otwiera okno i pyta „po co” i po uzyskaniu odpowiedzi, rzuca to skierowanie przez okno – denerwuje się internautka.

– Pomijając fakt, że jest to po prostu upokarzające, to w przypadku deszczu, czy wiatru, skierowanie może się po prostu zniszczyć. Ja jestem młoda i mogę biegać za skierowaniem po osiedlu, a co mają zrobić starsze, schorowane osoby. Przecież te przychodnie są publiczne, i za nasze pieniądze społeczne kiedyś wybudowane i do czego to dochodzi? Żebyśmy w XXI wieku biegali po trawnikach i kijem walili w okno po skierowanie? – dodaje w rozmowie z portalem nadwisla24.pl

Narodowy Fundusz Zdrowia sprawdzi sytuację

Rafał Śliż, rzecznik podkarpackiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia o sprawie dowiedział się z mediów. Natychmiast skontaktował się z kierownikiem jednego z zakładów, który zapewnił go, że to fake news. Przyznał jednak, że nie rozmawiał z właściwą osobą, gdyż sprawa dotyczy lekarskiej spółki mieszczącej się w innej części przychodni. (W budynku tak zwanej przychodni numer 3 jest kilkanaście podmiotów udzielających świadczeń – red.)

– Jesteśmy na etapie wyjaśniania sprawy. Będziemy telefonicznie kontaktować się z lekarzami. Jeśli to się nie uda, pracownicy odpowiedzialni za kontrolę podjadą i sprawdzą sytuację osobiście. Dodam, że do tej pory żadnych skarg od pacjentów na żadną z placówek pod tym adresem nie mieliśmy – mówi Rafał Śliż.
Rzecznik dodaje, że obecna trudna sytuacja epidemiczna dotyka każdego, a zatem zrozumienie i cierpliwość obu stron – lekarzy i pacjentów jest teraz wyjątkowo wskazane i oczekiwane.

– Znaczny ciężar opieki medycznej nad pacjentami spoczywa obecnie na lekarzach rodzinnych i podejmowane przez nich środki bezpieczeństwa powinny być najwyższe z możliwych. Również z tego powodu, NFZ weryfikuje i sprawdza każdą informację, która może rzutować na brak odpowiedniego zabezpieczenia, niedopełnianie zaleceń bądź stosowanie niedozwolonych bądź nierozsądnych praktyk. Każdy z pacjentów miał wcześniej i ma obecnie prawo złożenia skargi do oddziału NFZ, na terenie którego mieści się placówka ochrony zdrowia. Takie sygnały wpływały i wpływają obecnie. Mimo, że większa część z nich nie zostaje potwierdzona, NFZ nadal przeprowadza systematyczne kontrole, aby mieć pewność, że prawa pacjentów nie zostały naruszone – zapewnia Rafał Śliż.

Kija już nie ma

Jedna z pacjentek, którą spotkaliśmy dzisiaj przed przychodnią przy ulicy Sienkiewicza w Tarnobrzegu, potwierdziła, że kilka razy była świadkiem stukania kijem o parapet przez osoby odbierające skierowania. Dzisiaj w miejscu wskazanym przez interweniującą internautkę kija już nie było.

Mieszkańcy Tarnobrzega, którzy korzystają z usług lekarzy rodzinnych we wskazanej części budynku, podkreślają, że jest ona chroniona niczym twierdza. Przy drzwiach nie ma dzwonka ani domofonu. Pacjenci umówieni na wizytę w gabinetach są wpuszczani do środka przez personel po uprzednim kontakcie telefonicznym. Nie udało nam się skontaktować z rejestracją lekarskiej spółki, której dotyczą opisane praktyki. Telefon był wciąż zajęty.

 

Red. Wioletta Wojtkowiak PolskaPress AIP/ fot. nadwisla24.pl

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520