Hiszpania ubolewa nad zamknięciem hiszpańskojęzycznej strony Białego Domu.
Krytycznie o decyzji Donalda Trumpa wypowiedział się rzecznik rządu, a zarazem minister edukacji i kultury Inigo Mendez de Vigo. Podobne stanowisko przedstawił szef hiszpańskiej dyplomacji Alfonso Dastis, który podczas konferencji prasowej przyznał, że nie uważa zamknięcia strony za dobry pomysł.
Minister spraw zagranicznych Hiszpanii podkreślił, że zamknięcie internetowej, hiszpańskojęzycznej strony Białego Domu jest wewnętrzną sprawą rządu Stanów Zjednoczonych. Przyznał jednak, że ubolewa nad tą decyzją. Alfonso Dastis przypomniał, że w USA mieszkają 52 miliony osób, które mówią po hiszpańsku. „Nie jest dobrym pomysłem rezygnacja z instrumentu komunikacji. My opowiadamy się za dialogiem. I im więcej mamy instrumentów do jego rozwoju, tym lepiej” – mówił szef hiszpańskiej dyplomacji.
Ubolewanie i zaniepokojenie wyraziły też Hiszpańska Akademia Królewska (RAE) i Instytut Cervantesa – instytucje odpowiedzialne za rozpowszechnianie języka hiszpańskiego na świecie. Kierujący tymi placówkami zwrócili uwagę, że na świecie mówi w tym języku 700 milionów osób.
Biały Dom nie wyjaśnił na razie, czy brak hiszpańskojęzycznej strony Białego Domu to efekt prac technicznych i jest chwilowe, czy też to zamierzona decyzja.
IAR/Ewa Wysocka/Barcelona/em/dyd