Zagłębie Lubin wygrało u siebie z Lechem Poznań 3:0 w meczu 36. kolejki Ekstraklasy. Ten rezultat sprawił, że bez względu na wyniki w pozostałych meczach „Miedziowi” zapewnili sobie awans do europejskich pucharów!
Trener Piotr Stokowiec nie eksperymentował ze składem. Postawił na zawodników, którzy go ostatnio nie zawodzili. Więcej problemów z zestawieniem podstawowej jedenastki miał szkoleniowiec gości. Jan Urban nie mógł skorzystać m. in. z Karola Linettego, Darko Jevticia i Gergő Lovrencsicsa. Pierwsze minuty to ataki Zagłębia. Już w 2 min piłkę w siatce umieścił Łukasz Janoszka, ale w momencie podania od Arkadiusza Woźniaka był na pozycji spalonej, co nie umknęło uwadze asystenta Szymona Marciniaka. Później gra nieco zaklinowała się w okolicach linii środkowej. Częściej przy piłce byli goście, ale nic z tego wynikało. Jednymi godnymi odnotowania sytuacjami była poprzeczka po uderzeniu Macieja Gajosa z rzutu wolnego w 26 min oraz strzał pod porzeczkę Filipa Starzyńskiego – także z wolnego – który Jasmin Burić z trudem sparował na rzut rożny. Druga połowa rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. „Miedziowi”. Swoją przewagę udokumentowali już w 50 min. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Starzyński zagrał w pole karne, gdzie Buricia pokonał Maciej Dąbrowski. Lech nie rzucił się do odrabiania strat, a lubinianie grali tak, jak lubią najbardziej. Czekali na rywali na własnej połowie, a po przechwytach kilkoma podaniami z pierwszej piłki uruchamiali kontrataki. W 68 min wynik podwyższył… Dąbrowski! I to nie po stałym fragmencie, a po pięknym, mierzonym uderzeniu z ok 25 metrów. Grający bez presji „Kolejorz” zdołał wypracować sobie jeszcze kilka okazji, ale poznaniakom brakowało precyzji, a rozluźnione Zagłębie zdołało jeszcze dobić rywala. Wynik na 3:0 ustalił Arkadiusz Woźniak. Zwycięstwo dało „Miedziowym” awans do eliminacji Ligi Europy. To pierwszy od 19 lat przypadek, kiedy beniaminek najwyższej klasy rozgrywkowej zapewnił sobie awans do pucharów. Ostatnim była w 1997 roku Odra Wodzisław.
Piotr Janas, JG (AIP), foto Piotr Krzyżanowski