Złośliwe oprogramowanie może zaszyfrować nam pliki i zażądać okupu za dostęp do naszych własnych danych. Oprogramowanie typu ransomware znane jest już od dekady, ale od zeszłego roku niebezpiecznie wzrasta częstotliwość dokonywanych przez nie ataków.
Jak mówi Michał Jarski z Trend Micro – nazwa zagrożenia pochodzi od angielskiego słowa 'ransom’ oznaczającego okup i 'malware’ – oznaczającego złośliwe oprogramowanie. Ransomware infekując komputer szyfruje pliki, uniemożliwia do nich dostęp, a żeby otrzymać do nich cyfrowy klucz trzeba zapłacić okup, który może wynosić od 200 do kilkunastu tysięcy dolarów. Infekcje dotyczą zarówno komputerów prywatnych, jak i całych firmowych sieci. Samo oprogramowanie może działać w różny sposób – niektóre odmiany nie tylko szyfrują, ale też stopniowo kasują dane, jeśli nie następuje przelew. Czasem możliwe jest odzyskanie danych bez płacenia, ale w większości przypadków jest to niemożliwe. Michał Jarski mówi, że w przypadku ransomware najskuteczniejsza jest profilaktyka – tworzenie i sprawdzanie kopii zapasowych, edukacja dotycząca higieny korzystania z sieci, unikanie klikania w linki czy otwierania załączników które otrzymujemy mailem z nieznanych źródeł, wielopoziomowe zabezpieczenia komputera wychodzące poza sam antywirus i firewall, ważne jest też instalowanie nowych uaktualnień oprogramowania.
Michał Jarski przestrzega też przed płaceniem okupu, który wspiera potem działalność cyberprzestępców, dostających przy okazji informację, że trafili na ofiarę gotową do płacenia za dostęp do własnych danych, co mogą wykorzystać w przyszłości. Ekspert dodaje, że częstotliwość tego typu ataków wciąż wzrasta i niebezpieczeństwo już wkrótce może dotyczyć także urządzeń mobilnych, sieci szpitali czy operatorów energetycznych i skomputeryzowanych urządzeń – na przykład samochodów.
Informacyjna Agencja Radiowa/P.Pawełek/łp