Brytyjskie bombowce już tylko o krok od uderzenia na pozycje islamistów w Syrii. Izba Gmin opowiedziała się za propozycją premiera Davida Camerona, by rozszerzyć obszar nalotów. Do tej pory piloci mieli zakaz przekraczania granicy iracko-syryjskiej.
Głosowanie poprzedziła burzliwa dyskusja. Premier Cameron przekonywał, że naloty zmniejszą ryzyko ataków terrorystycznych na Wyspach. Tłumaczył, że chodzi o to, by z wraz z sojusznikami zwalczyć zagrożenie ze strony dżihadystów, a nie czekać z założonymi rękami, aż zaatakują.
Oburzenie posłów opozycji wzbudziły słowa Camerona: „Jeżeli nie jesteście ze mną, sympatyzujecie z terrorystami”. Przywódca brytyjskiej lewicy, Jeremy Corbyn mówił w BBC, że w syryjskich miastach mieszkają zwykli ludzie, którzy nie chcą, by zrzucano na nich bomby. „Pojawiają się też poważne znaki zapytania co do twierdzeń premiera, jakoby czekała tam już lokalna armia, zdolna wesprzeć naloty koalicji” – dodał Jeremy Corbyn. Decyzję przegłosowano stosunkiem 397 do 233.
Na razie brytyjskie samoloty zatrzymują się na granicy z Irakiem, której terroryści i tak nie uznają.
IAR/rtrs/wcześn./dabr