Hanna Gronkiewicz-Waltz jakiś czas temu poprosiła o ochronę. Przyznała, że w przeszłości otrzymywała groźby i nie czuje się bezpieczna. Ze względów bezpieczeństwa, nie chciała jednak ujawniać więcej szczegółów w sprawie. Teraz wszystko zaczęło się wyjaśniać.
Hanna Gronkiewicz-Waltz jakiś czas temu poprosiła o ochronę. Cała sytuacja miała mieć związek z nękaniem byłej prezydent Warszawy. Sama przyznała, że w przeszłości otrzymywała groźby i nie czuje się bezpieczna. Wówczas otrzymała policyjną eskortę.
Jak podaje „tvnwarszawa” w materiale „33-latek podejrzany o groźby i nękanie Hanny Gronkiewicz-Waltz” z dnia 29.01.2019, Prokuratura Okręgowa w Warszawie, w związku ze sprawą postawiła zarzuty 33-letniemu mężczyźnie, Mariuszowi G., który miał nękać Gronkiewicz-Waltz. Mężczyzna został zatrzymany i przesłuchany. Nie przyznał się do winy i złożył swoje wyjaśnienia. Zarzucono mu uporczywe nękanie oraz stosowanie gróźb karalnych. Prokuratura wystosowała również wniosek o areszt dla 33-latka, co – jak podaje „tvnwarszawa” – umotywowała możliwością ucieczki lub chęci ukrycia się mężczyzny.
– Myślę, że po tych wszystkich działaniach, ja też miałam taki – muszę powiedzieć to pierwszy raz – incydent nieprzyjemny na uczelni. I ja napiszę list do ministra Brudzińskiego, żeby prawdopodobnie mi ochronę przynajmniej na jakiś czas przydzielił – mówiła wcześniej prezydent w internetowym programie “Tłit WP”.
Redakcja Naszemiasto.pl aip