Półtoraroczna kampania w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych dobiegła końca. Dziś Amerykanie wybiorą przywódcę państwa na kolejne 4 lata. Równolegle jednak odbędą się wybory parlamentarne, w których Demokraci stoją przed realną szansą przejęcia kontroli nad Senatem.
Amerykański Kongres składa się z 435-osobowej Izby Reprezentantów oraz stuosobowego Senatu. Kongresmani z Izby Reprezentantów stają do wyborów co dwa lata. Kadencja senatorów trwa 6 lat i co dwa lata odbywają się wybory jednej trzeciej składu Senatu. W tej chwili w Izbie Reprezentantów republikanie mają przewagę 60 miejsc. Według najnowszych sondaży, demokraci zmniejszą tę przewagę, ale mają niewielkie szanse na zdobycie większości. Ważą się natomiast losy Senatu, gdzie republikanie mają 54 miejsca.
Tak więc jeśli prezydentem zostanie Hillary Clinton, to będzie musiała współpracować z częściowo republikańskim Kongresem. By przeforsować swoje rozwiązania, będzie zmuszona do kompromisu z opozycją. Gdyby lokatorem Białego Domu został Donald Trump, to miałby szanse na republikański Kongres pod warunkiem, że jego partia obroni większości w Senacie. Układ 50 do 50 również byłby korzystny dla Donalda Trumpa, bowiem w przypadku impasu decyduje głos wiceprezydenta.
IAR / Marek Wałkuski / Waszyngton/Siekaj