Mieszkańcy rejonu Porter Ranch w Los Angeles od siedmiu tygodni są bombardowani gazem ulatniającym się z terenów Southern California Gas Company. W poniedziałek reprezentujący miasto prawnik Mike Feuer złożył pozew przeciwko firmie.
– Nie chodzi tylko o odór, ale również o potencjalne konsekwencje zdrowotne wiążące się z długotrwałym wdychaniem chemikaliów takich jak benzen. To, co się dzieje, każdego dnia wpływa na życie tysięcy rodzin i prowadzi do emisji gargantuicznych ilości gazu cieplarnianego – oświadczył Feuer, któremu na mównicy towarzyszył m.in. burmistrz Los Angeles Eric Garcetti.
Wyciek gazu rozpoczął się 23 października. Wielu mieszkańców od tego czasu było z wizytą u lekarza, skarżąc się między innymi na krwawienie z nosa, zawroty i bóle głowy oraz nudności. Siedemset rodzin opuściło już swoje domy, kolejny tysiąc aplikuje o przeniesienie.
W pozwie, który złożono w Sądzie Najwyższym, Feuer zarzuca Gas Co. między innymi brak natychmiastowej informacji na temat wypadku przy wydobyciu gazu. – To jeden z najbardziej frustrujących elementów tego całego kryzysu, fakt, że ludzie nie wiedzą, co się dzieje – powiedział radny Mitch Englander.
Feuer domaga się m.in. nakazu sądowego obligującego Gas Co. do jak najszybszego uporania się z wyciekiem, a także podjęcia kroków, którego zapobiegną kolejnym awariom. Chce również kary za emisję gazów cieplarnianych. Według pozwu z powodu wycieku z każdą godziną wydostaje się ponad 40 litrów metanu.
(hm)