Mimo licznych apeli i ostrzeżeń drogowe kolizje z udziałem zwierzęcia, najczęściej sarny czy dzika, nie należą do rzadkości. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny w okresie jesiennym szczególnie ostrzega kierowców. Szanse na uzyskanie odszkodowania są niewielkie. Chyba, że ktoś posiada polisę autocasco.
Polskie drogi z wyjątkiem autostrad i dróg ekspresowych nie są odgrodzone od pól czy lasów. Na większości zwierzęta mogą swobodnie wejść na jezdnię. Remont samochodu po takim zdarzeniu bywa bardzo kosztowny. Odszkodowanie za poniesione straty zależy jednak od szeregu okoliczności: m.in prędkości, czy oznakowania terenu. Dlatego jeśli nie mamy autocasco lepiej na miejsce wezwać policję.
Pomogą spisać potrzebny protokół. To funkcjonariusze z reguły powiadamiają też straż leśną, leśniczego czy firmę zajmującą się martwą zwierzyną. Protokół o wypłacie odszkodowania niczego jednak nie przesądza. Szczególnie, że do wypłat dochodzi niezwykle rzadko. Także dlatego, że w miejscach, gdzie zwierzyna wychodzi na drogę, ustawiane są znaki ostrzegawcze A18b ,,Zwierzęta dzikie”. Warto więc szczególnie w takich miejscach zwalniać.
Ale nawet brak takiego znaku nie gwarantuje nam odszkodowania za uszkodzony pojazd. Łatwiejsza jest sprawa gdy potrącimy zwierzę domowe, gospodarskie. Wtedy trzeba odszukać właściciela takiego zwierzęcia, który powinien nam wypłacić odszkodowanie. Jeśli nie z polisy to z własnej kieszeni i w tym przypadku wezwanie policji może się okazać bezcenne.
IAR/Ksenia Maćczak