9.8 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Umierał na dachu szpitala. Zmarł, bo nie otrzymał na czas pomocy

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Trudno pojąć, dlaczego pracownicy szpitalnego oddziału ratunkowego w nowym szpitalu na Stabłowicach we Wrocławiu odmówili pomocy umierającemu na dachu szpitala robotnikowi. Zamiast pobiec mu na ratunek, kazali wezwać do niego pogotowie. a – gdy ta już przyjechała – nie wskazali ratownikom pogotowia, gdzie przebywa pacjent czekający na ratunek. Karetka odjechała. . Mężczyzna zmarł.

Sprawa wyszła na jaw, bo w stół uderzył pięścią Rafał Guzowski, prezes spółki która wybudowała szpital i teraz nim admiistruje. To jego pracownikiem był zmarły 63-letni mężczyzna. Guzowski napisał do dyrektora szpitala Marka Nikiela list z żądaniem wyjaśnień. O śmierci robotnika pisaliśmy na GazetaWroclawska.pl. Człowiek zasłabł na dachu szpitala. Co prawda, reanimowali go fachowo lekarze z oddziału anestezjologii i intensywnej terapii, ale bulwersujące jest to, że kilka minut wcześniej na pomoc nie pospieszyli pracownicy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Dlaczego? Do tragicznego zdarzenia doszło na początku września. Już na drugi dzień do redakcji „Gazety Wrocławskiej” zaczęły napływać niepokojące informacje sugerujące, że personel SOR-u nie ruszył na dach szpitala, gdzie umierał człowiek. Tłumaczono, że instrukcje nakazują wezwać karetkę. Poproszony wówczas o wyjaśnienie dyrektor szpitala Marek Nikiel, tak nam odpowiedział: – To, czy pomocy udzielił SOR, czy lekarze z oddziału anestezjologii i intensywnej terapii, niczego nie zmienia. To jest nasze postępowanie wewnętrzne. Natychmiast udzielono pomocy, specjaliści anestezjolodzy najwyższej klasy prowadzili akcję reanimacyjną na dachu. Zrobili wszystko, co mogli dla tego pacjenta. Sprawa jednak ma dalszy ciąg. Pod koniec października Guzowski, prezes spółki, która wybudowała placówkę na Stabłowicach i dba m.in. o stan techniczny obiektu, napisał list do dyrektora Nikiela. Prosi o wyjaśnienie, dlaczego pracownicy SOR-u nie udzielili pomocy umierającemu. Jak się dowiedzieliśmy, autor listu oczekuje wyjaśnień, dlaczego pracownicy spółki, którzy w pierwszej kolejności poprosili o pomoc SOR, odeszli z kwitkiem i musieli szukać pomocy na innym oddziale, co o kilka minut opóźniło reanimację. W liście pada też pytanie, dlaczego pracownicy SOR-u polecili wezwać karetkę, a – gdy ta już przyjechała – nie wskazali ratownikom pogotowia, gdzie przebywa pacjent czekający na ratunek. Karetka odjechała. Sytuacją w szpitalu zajęła się wrocławska prokuratura. Wczoraj powiedziano nam, że śledczy badają okoliczności zdarzenia. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Jak się dowiedzieliśmy, personel SOR-u tłumaczył swoją bierność brakiem uprawnień do pracy na wysokości.

Jednak Guzowski opisuje we wspomnianym liście także inne sytuacje. Gdy człowiek zasłabł na przystanku w pobliżu szpitala, pracownicy oddziału ratunkowego również kazali wezwać karetkę, zamiast pospieszyć mu z pomocą. Kiedy indziej pracownicy oddziału ratunkowego bez wahania wybiegli poza teren szpitala, by ratować komuś życie – na przykład chłopcu, który wyszedł już ze szpitala i zemdlał nieopodal. Autor listu na razie nie chce komentować sprawy. Czeka na odpowiedź Marka Nikiela. – Rozumiem, że dyrektor szpitala musi zbadać sprawę dogłębnie, dlatego nie ponaglam, tylko cierpliwie czekam na odpowiedź – mówi nam Rafał Guzowski. Dyrektor Marek Nikiel nie zdecydował się na rozmowę z nami. Powierzył to zadanie swemu zastępcy ds. lecznictwa. – W związku z tym, że to była sytuacja niecodzienna, prokurator zajął się sprawą i dopóki prokurator nie rozstrzygnie, ja na ten temat w ogóle nie będę rozmawiał – oświadczył wicedyrektor Maciej Ziombka. – Gdy tylko usłyszeliśmy o tym, że trzeba pacjenta reanimować, zespół reanimacyjny z oddziału anestezjologii pobiegł na pomoc. I to jest najważniejsze. Nic więcej nie mogę dodać – kończy wicedyrektor. Od komentowania powstrzymują się także Jerzy Michalak, członek zarządu województwa dolnośląskiego, oraz Jarosław Maroszek, dyrektor Departamentu Polityki Zdrowotnej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. List napisany przez Guzowskiego został im przekazany przez autora do wiadomości. – Nie znam tego pisma. Nie chciałbym wchodzić w spory dotyczące procesu leczenia i ratowania – podkreśla Jerzy Michalak. – W tej sprawie nie mogę się wypowiedzieć. Dyrektor Maroszek również oszczędnie dawkuje słowa: – Biorąc pod uwagę, że adresatem pisma jest dyrektor szpitala, będziemy prosić o przekazanie nam do wiadomości udzielonej przez niego odpowiedzi. Sprawa jest tragiczna w skutkach, ponieważ skończyła się śmiercią pracownika spółki, dlatego nie chcielibyśmy jej wyjaśniać na łamach mediów. Z przekazanych dotychczas informacji wynika, że udzielona została stosowna pomoc. Na tym etapie nie możemy mówić, że wystąpiły zaniedbania w działalności szpitala.

Agata Grzelińska (aip), Fot. Archiwum

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520