Pierwsze ukraińskie reakcje po zakończeniu szczytu w formacie normandzkim są umiarkowanie pozytywne. Komentatorzy podkreślają, że prezydent Wołodymyr Zełeński nie przekroczył „czerwonej linii” ustępstw na rzecz Rosji. Paryskie spotkanie na temat Donbasu przywódców tak zwanej normandzkiej czwórki – czyli Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji – zakończyło się późno w nocy.
Ukraiński prezydent w swoim wystąpieniu w Paryżu przekonywał, że w rozmowach na temat pokoju w Donbasie nie zrezygnuje z kilku pryncypiów, w tym nie zgodzi się na federalizację kraju, wpływanie przez obce siły na kierunek rozwoju Ukrainy czy jakiekolwiek kompromisy w uregulowaniu sytuacji na wschodzie kraju kosztem ustępstw terytorialnych. Zapewniał też, że lokalne wybory w Donbasie nie mogą się odbyć bez odzyskania kontroli nad granicą z Rosją.
„Wołodymyr Zełenski nie zdradził interesów narodowych” – oświadczyli po zakończeniu szczytu organizatorzy pikiety przed biurem prezydenta. Od niedzieli dyżurowało tam kilkaset osób, obawiających się zbyt dużych ustępstw na rzecz Rosji. Protestujący rozeszli się do domów. Z kolei szef opozycyjnej wobec Zełenskiego partii Hołos, Swiatosław Wakarczuk ocenił, że prezydent tak naprawdę powtórzył postulaty opozycji wysunięte wobec niego przed szczytem w Paryżu.
Podczas spotkania normandzkiej czwórki ustalono, że do końca roku odbędzie się wymiana więźniów z Rosją, oraz wstrzymanie ognia w Donbasie. Następy szczyt ma się odbyć za cztery miesiące.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/Paweł Buszko/Kijów/sjo
fot. @eli_barbur on twitter