Po tym, jak dwukrotnie przekładał to spotkanie, Donald Trump w końcu spotkał się z Latynosami w South Florida. We wtorek, dzień po pierwszej debacie z Hillary Clinton, stawił się w Koubek Center w Miami.
Spotkanie trwało nie więcej niż 45 minut. Kandydat Republikanów na prezydenta zaczął od wspomnienia Jose Fernandeza, miotacza zespołu Miami Marlins, który w niedzielę wraz z dwójką przyjaciół zginął w tragicznym wypadku na łodzi.
– Myślę, że Fernandez był uosobieniem ruchu latynoskiego, ruchu kubańskiego. Kimś, kto opuścił swój kraj, aby rozpocząć nowe życie w Ameryce. Mówi się teraz o jego śmierci na całym świecie, bo to doprawdy okropna historia, zginąć w kwiecie wieku. Co to był za talent, co za świetny człowiek – oznajmił.
Spotkanie, na którym było ok. 150 zwolenników Trumpa, prowadził Carlos Trujillo z florydzkiej Izby Reprezentantów.
– Wczoraj wieczorem oglądaliśmy debatę, poradziłeś sobie doskonale. Jesteśmy z ciebie dumni, zachowywałeś z klasą i godnością – chwalił Trujillo republikańskiego kandydata.
Przed budynkiem, w którym gościł Trump, zebrała się skromna, ale głośna grupa protestujących, którzy zarzucali kandydatowi rasizm i łączyli z Ku Klux Klanem. – Jestem nieudokumentowaną imigrantką i uważam, że jest rasistą. Ciężko tutaj pracuję i nigdzie się nie wybieram – powiedziała jedna z protestujących, odnosząc się do planu Trumpa, który chce deportować wszystkich nielegalnie przebywających w USA imigrantów.
Hillary Clinton spotka się z wyborcami na Florydzie w piątek.
(łd)/fot.twitter