5.6 C
Chicago
piątek, 29 marca, 2024

Trener Lecha Poznań wydał wojnę sędziom. „Kolejorz” jest krzywdzony w białych rękawiczkach

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

– Nie należy się kopać z koniem – mówił Wojciech Łazarek, mając na myśli sędziów. Nenad Bjelica zapomniał o tej zasadzie i teraz otrzymuje ciosy

Nenad Bjelica wojnę wydaną systemowi VAR i środowisku sędziowskiemu przegrywa z kretesem. W niedzielę został kolejny drugi już raz odesłany na trybuny za słowa, które mogą razić tylko tych, którzy nigdy w życiu nie byli na stadionie. Oczywiście trenera nie można za nie pochwalić, ale trzeba zrozumieć też jego wzburzenie, kiedy kolejny raz Kolejorz jest krzywdzony w białych rękawiczkach. Bjelica w Gliwicach reagował emocjonalnie, ale trudno dziwić się takiej reakcji, gdy arbiter nie reaguje na ewidentny faul rywali. Trener Lecha już miesiąc temu wyliczył, że gdyby nie złe decyzje arbitrów, jego zespół mógłby mieć dzisiaj 6 punktów więcej.

Mecz w Gliwicach musiał pogłębić jego frustrację. Chorwat jest przecież rozliczany z wyników. Inaczej oceniałoby się jego pracę, gdyby lechici mieli te punkty na swoim koncie. Kolejorz byłby liderem, zamiast krytyki i pytań czy Bjelica jest odpowiednim szkoleniowcem dla „Poznańskiej Lokomotywy”, trwałyby raczej spekulacje co musi zrobić Legia, by w tym sezonie obronić tytuł. Niestety argumenty szkoleniowca i wołanie o sprawiedliwość mają słabe przebicie. Powodem jest styl gry prezentowany od dłuższego czasu przez Lecha. Gdyby poznaniacy grali z takim zaangażowaniem jak Górnik, byli tak wybiegani, jak Korona, kibice staliby murem za szkoleniowcem. Tak jednak nie jest. Kolejorz razi brakiem polotu, wolnym rozgrywaniem piłki, nieskutecznością. To sprawia, że dominują komentarze, by Bjelica zabrał się wreszcie do roboty z drużyną, a nie szukał wszędzie wrogów. Z naszej perspektywy też widać, że Lech ma potencjał, by cieszyć się grą i niezależnie od rzucanych mu kłód pod nogi wygrywać takie pojedynki jak z San-decją czy Piastem, a jednak z różnych powodów cierpi i brnie w taktycznym chaosie. Energii, której dać mu miało zwycięstwo z Wisłą Płock, starczyło tylko w Gliwicach na pierwszą połowę. Lech jedzie już na resztkach paliwa i także Bjelica musi zdawać sobie sprawę z tego, że do przerwy zimowej w tej kwestii niewiele się już zmieni. Reaguje więc emocjonalnie, stara się pomóc drużynie, wywierać presję na arbitrach.

Komentując ich błędy trafia panów w czerni w czuły punkt i obrywa podwójnie, bo nie dosyć, że niczego nie wygrał, to jeszcze mówi się, że cierpi na syndrom oblężonej twierdzy. Skala nagonki jaką niemal wszystkie media przypuściły na Bjelicę, powinna go jednak podnieść na duchu. Świadczy ona bowiem, że w całej Polsce jest nadal ceniony, Lech to wciąż rywal, którego trzeba się bać.

 

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520