Tragiczne doniesienia napływają zza oceanu. Gwałtowne pożary buszu i lasów w amerykańskim stanie Kalifornia spowodowały śmierć 25 osób i zmusiły do ewakuacji setki tysięcy. Spłonęły tysiące domów, straty materialne są ogromne.
Kalifornię pustoszą trzy duże pożary. Najgroźniejszy pod nazwa Camp Fire płonie na północy stanu, około 150 kilometrów od Sacramento. Ogień strawił tam obszar o powierzchni 40 tysięcy hektarów, zniszczył około 6700 budynków i spowodował śmierć 23 osób. Camp Fire jest opanowany tylko w 20% i nadal się rozszerza. „Realizuje się najczarniejszy scenariusz. Obawialiśmy się tego od dawna” – mówił szeryf okręgu Butte Kory Honea. Największe straty ogień spowodował w miasteczku Paradise(raj). Setki domów zmieniło się tam w popiół. Przy drogach stoją stopione przez ogień samochody. Wiele budynków nadal płonie. Szeryf Honea poinformował, że otrzymał ponad 100 meldunków o osobach zaginionych.
Szybko rozszerza się jeden z dwóch pożarów na południu Kalifornii pod nazwą Woolsey. W ciągu ostatniej doby powiększył się on dwukrotnie do 390 tysięcy hektarów. Ogień zmusił do ewakuacji 250 tysięcy mieszkańców. Dwie osoby zginęły.
Prezydent Donald Trump we wpisie na Twitterze winą za pożary obarczył władze Kalifornii, które jego zdaniem niewłaściwie zarządzają terenami leśnymi. Gubernator Kalifornii Gavin Newsom odpowiedział, że w chwili gdy giną ludzie a strażacy walczą z żywiołem prezydent nie powinien rozpoczynać rozgrywek politycznych.
Informacyjna Agencja Radiowa / IAR / Marek Wałkuski / Waszyngton/kj