Lepiej naprawiać to, co szwankuje, niż wywracać całą strukturę do góry nogami – mówią o planach PiS nauczyciele i samorządowcy.
Pozostawienie 6-latków w przedszkolach, likwidacja gimnazjów, wydłużenie nauki w podstawówce i liceum to kluczowe zmiany w oświacie, które Prawo i Sprawiedliwość chce przeprowadzić, jeśli wygra wybory. Związek Nauczycielstwa Polskiego nie widzi potrzeby cofania reformy dotyczącej obniżenia wieku szkolnego i już zapowiedział protest w obronie gimnazjów. – Nie wolno, ot tak, wszystkiego wywracać do góry nogami – mówi Wanda Sobiborowicz, prezes ZNP na Opolszczyźnie.
– Wszelkie zmiany trzeba poprzedzić gruntowną analizą – co z młodzieżą, co z nauczycielami, infrastrukturą. – Lepiej doskonalić to, co jest, niż zmieniać wszystko – dodaje Grzegorz Balawajder, dyrektor społecznego LO im. Einsteina w Opolu. – Pokusie zmian ulega każda nowa władza, przekonana, że jest lepsza od poprzedniej. Przez ostatnie 25 lat edukacja była jedną z najbardziej niestabilnych dziedzin życia, a to jej wyjątkowo nie służy. Zapowiadane zmiany najbardziej uderzą w uczniów i rodziców – podkreśla. Radykalizm zamierzeń PiS niepokoi też samorządowców. Zmiana struktury systemu oświaty wymusiłaby weryfikację szkolnej infrastruktury oraz jeszcze bardziej obciążyła gminne budżety. Martwi też zapowiedź dotycząca 6-latków.
– W przedszkolach zabrakłoby miejsc dla 3-latków. To niekorzystne dla rozwoju dzieci w aspekcie wyrównywania szans, szkodzi też procesowi aktywizacji zawodowej młodych matek – uważa Irena Koszyk, naczelnik Wydziału Oświaty w Opolu. Są jednak jej zdaniem rzeczy koniecznie wymagające naprawy. Jako nauczyciel historii uważa, że obecny system kształcenia zubaża wiedzę obywatelską i historyczną młodego pokolenia, do czego doprowadziła ostatnia reforma w szkolnictwie ponadgimnazjalnym.
Iwona Kłopocka-Marcjasz (aip), foto Paweł Stauffer