Pijany kierowca zabrał kalifornijskiemu miastu Colton jednego z jego bohaterów – strażaka z 37-letnim stażem.
David Lodarski przez blisko cztery dekady narażał swoje życie, aby ratować innych. Za tydzień miał przejść na emeryturę. Zginął, kiedy w tył jego samochodu wjechał nietrzeźwy kierowca, spychając wóz prosto pod koła aut nadjeżdżających z naprzeciwka.
Z Lodarskim jechał syn, który sam chce zostać strażakiem. – Mam nadzieję, że sprawca wypadku dostanie to, na co zasłużył – stwierdził.
Lokalni mieszkańcy skarżą się, że Reche Canyon Road, na której doszło do tragedii, jest wyjątkowo niebezpieczna. – Ta droga pożera ludzi żywcem. Zabiera życia, rozbija rodzina – powiedział jeden z nich.
Kierowca został zatrzymany. Stawia mu się zarzuty jazdy pod wpływem i nieumyślnego spowodowania śmierci.
(hm)