9.8 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Straciłam dwie córki. Jedna nie żyje, a druga spędzi w więzieniu 25 lat, za jej zabójstwo…

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

– Dlaczego mnie to spotkało? Dlaczego mnie ? – szlocha cicho pani Czesława. Ma duże, smutne oczy. Drżącymi rękami zapala znicz na grobie 21-letniej Anny. Straciła dwie córki. Jedna nie żyje, druga spędzi w więzieniu 25 lat, za jej zabójstwo. – Nie wierzę, że Bernatka mogła zrobić coś tak potwornego – dodaje stanowczo. Przed sądem broniła swojej 17-letniej córki jak… matka. Nie powiedziała o niej złego słowa, choć Bernadetta nie była aniołem. Sąd jednak nie miał wątpliwości. Nastolatka zaplanowała, a potem zamordowała z zimną krwią swoją siostrę. I choć mija 11 lat, wciąż jednak nie wiadomo, dlaczego doszło do takiej tragedii. Wersji tego, co tak naprawdę rozegrało się 29 maja 2006 roku w rodzinnym domu sióstr jest kilka, motywów zbrodni również. – Prawdę Ania zabrała ze sobą do nieba i pewnie nigdy jej nie poznamy – mówią znajomi zamordowanej.

Kasztanowa aleja na końcu wioski. Przycięte równo drzewa wciąż mają resztki kwiatów. Stara cmentarna brama. Zaraz za nią niewielki cmentarz. Po prawej mury pocysterskiego klasztoru. Monumentalna budowla góruję nad tą małą wioską nieopodal dolnośląskich Ziębic. Pośrodku głównej alei duży, marmurowy pomnik. Na nim wygrawerowana twarz młodej dziewczyny. Pali się kilka zniczy. Obok ktoś położył stokrotki, polne, zebrane pewnie podczas spaceru. Bukiet z białych róż przysłania napis: Ś. P. Anna …

– Ona uwielbiała róże – mówi jakby do siebie młoda dziewczyna. Ciemne krótkie włosy, oczy schowane za dużymi, przeciwsłonecznymi okularami. – Znałaś Anię? – pytam widząc, że dziewczyna chce już iść. – Tak. Przyjaźniłyśmy się – odpowiada cicho i dodaje, że często tu przychodzi. Pomodlić się, pomyśleć, porozmawiać. Tym razem jest jeszcze jeden powód. Za kilka dni mija rocznica śmierci Anny. – Ciągle zastanawiam się dlaczego Bernadetta ją zabiła, czy naprawdę ją aż tak nienawidziła. Dla Anki ona była zawsze ukochaną, młodszą siostrą. Kłóciły się czasem, bo Anka była wobec niej wymagająca, chciała by skończyła szkołę, poszła na studia tak jak ona. Ale przecież to nic złego ? Prawda? – pyta. Zaczynają jej drżeć dłonie. Z torebki wyciąga paczkę papierosów. Szybko jednak chowa je z powrotem zawstydzona rozglądając się dookoła. Stoimy w milczeniu. Sprzątająca nieopodal nas groby swoich bliskich starsza pani, co chwile spogląda ciekawie w naszą stronę. W końcu przynosi świeczkę i stawie ją na marmurowej płycie obok stokrotek. Zapala i żegna się. – Boże miej w opiece rodziców tej dziewczyny, że mieli siłę przez to przejść – mówi.

***

Sprawa przeciwko Bernadetcie G. i Dominikowi O. oskarżonych o zabójstwo. Akta prokuratury. Tom III. – Dlaczego ty mi to robisz?! Błagam nie!, Siostrzyczko, przecież ja cię tak kocham! – krzyczała Ania, kiedy Bernadetta i Dominik dusili ją we własnym łóżku. Chwile wcześniej pożegnała się z ukochaną siostrą, jej chłopakowi napomknęła by z długo nie siedział, bo Barnadtka musi się uczyć i porządnie wysapać przed ciężkim dniem w szkole. Zgasiła tak dla żartów światło w pokoju, w którym siedzieli. Zasnęła szybko. W pokoju obok Bernadeta mówi do Dominika. – Musimy to zrobić, obiecałeś mi. Wchodzą do pokoju siostry. Chłopak zarzuca jej na twarz koc, dziewczyna przyciska nogi siostry by nie mogła się wyzwolić. Ofiara szarpie się, krzyczy. Udaje jej się na chwilę wyswobodzić. We trójkę spadają z łóżka. Oprawcy wybiegają z pokoju. Anna płacze, mówi, że im tego nie daruje. Bernardeta krzyczy do swojego chłopaka – Nie możemy tego tak zostawić. Wracają do pokoju. Są coraz bardziej bezwzględni. Biją ją po całym ciele, siedzą na twarzy przyciskając mocno koc do jej głowy. Tak by nie mogła złapać oddechu. Kiedy przestaje się ruszać, sprawdzają czy żyje. Nie oddycha. Rozbierają ją z piżamy i nagą pakują do dużego foliowego worka. Oskarżona bierze kluczy auta rodziców. Zwłoki wkładają do środka i wywożą do lasy kilka kilometrów dalej. Tam wyrzucają nagą z samochodu. Zabrane z domu rzeczy dziewczyny wrzucają do rzeki, by upozorować jej zaginiecie. 

***

Starsza pani przy grobie Anny zaczyna lamentować i narzekać na życie. Mówi, że jest nieprzewidywalne i niesprawiedliwe. Opowiada, że rodzina zamordowanej była porządna, kochająca się i szczęśliwa. Matka, pracowita, mądra kobieta pracowała na kierowniczym stanowisku, ojciec zarabiał na utrzymanie rodziny w Niemczech. – Wyremontowali sobie dom, wydawali się szczęśliwi, a tu takie nieszczęście. I tak się dziwię, że ta matka do wariatkowa nie trafiła. Ale zawsze jak tu przychodzi pomodlić się nad grobem, stoi długo i płacze – opowiada ochoczo przez nikogo nie pytana. – Nie mogę już tego słuchać, ludzie ciągle tylko o tym gadają. Daliby już sobie spokój – rzuca stojąca obok mnie dziewczyna. Szybko obraca się na pięcie i idzie do wyjścia. Zaraz za brama zapala papierosa. – Wie pani czego najbardziej nie umiem zrozumieć? Tego, że matka uwierzyła Bernadecie, że jej wybaczyła. Chociaż nie wiem. Może też bym się tak zachowała gdyby moja córka zrobiła coś tak potwornego. Nie wiem. Chyba rzeczywiście jest tak, że matka zawsze będzie kochać i bronić swoich dzieci niezależnie od tego co zrobią – mówi.

Zbliża się wieczór, wokoło śpiewają ptaki, cisza. Sielankę zakłóca ksiądz, który mija nas i z dezaprobatą patrzy jak moja rozmówczyni rzuca na ziemię niedopałek i zgniata go nogą. – Szczęść Boże księże proboszczu – mówi zawstydzona i ściąga okulary. Ma ładne oczy. Mocny makijaż pasuje do jej chłopięcej fryzury. Z torebki wyciąga szminkę i maluję usta. Widzi, że się jej przyglądam, uśmiecha się pod nosem i pyta. – Chce pani coś zobaczyć? Z portfela wyjmuje fotografię. Ze zdjęcia uśmiecha się ładna, sympatyczna blondynka. Szczupła, włosy proste do ramion, zaczesane za ucho, duże piwne oczy. To Ania. Obok niej kilka innych osób. Stoją przed budynkiem liceum w którym się uczyła. – Chciała zostać dziennikarką, ale nie taką telewizyjną gwiazdą. Ona była bardzo skromna. Raczej marzyła by opisywać krzywdę i problemy innych, pomagać im – mówi dziewczyna. – Jestem Ewa – dodaje wyciągając do mnie rękę. Ma mocny uścisk, choć dłonie bardzo delikatne. Żółte palce zdradzają, że dużo pali. Chodziła z Anią do szkoły. Twierdzi, że to była miła, sympatyczna dziewczyna. –Anka to był ambitny typ. Zarabiała na studia pracując na poczcie, popołudniami uczyła się, dużo czytała. Dlatego tak denerwowało ją to, że siostra olewa szkołę, że związała się z nieodpowiednim chłopakiem. Ten Dominik… Mówili o nim, że handluje narkotykami. Ankę denerwowało że Bernadka ma złe oceny, a w ogóle się tym nie przejmuje. Była przeciwna temu związkowi, ale Bernadeta się zakochała w nim na zabój. Nie przeszkadzało jej, że on był od niej kilka lat starszy. Ludzie mówią, że była z nim w ciąży i że chciała ją usnąć w tajemnicy przed rodziną, a Anka się o tym dowiedziała. Nie wiem jednak czy to prawda. Ale nawet jeśli, to przecież to nie powód żeby zabić?

***

Kilka minut po piątej dzwoni telefon. Odbiera Bernadetta. – Wstałaś już? – pyta Halina G. myśląc, że rozmawia ze starszą córką. Sama kończy nocną zmianę w pracy i dzwoni, bo obiecała córce, że ją obudzi. Bernadeta potwierdza i odkłada słuchawkę. Kładzie się spać. Jest zmęczona. Pół nocy sprzątała mieszkanie i zacierała ślady tego, co zdarzyło się tu kilka godzin wcześniej. Kiedy wieczorem Anna nie wraca z pracy do domu , zaniepokojona mama zaczyna jej poszukiwania. Okazuje się, że Anna w ogóle na pocztę nie dojechała. Pani Halina szuka córki wszędzie. W poszukiwania aktywnie włącza się Bernadeta. Wspiera mamę, pociesza, rozpytuje znajomych, wiesza plakaty o zaginionej siostrze. Przez dwa dni kilkudziesięciu ludzi przeczesuje teren wokół Henrykowa. Najpierw w rzece ktoś znajduje ubranie ofiary, a kilka potem jej ciało. Całe posiniaczone, pełno krwiaków na szyi. Śledczy nie mają wątpliwości. To morderstwo. Kilka godzin później zatrzymują Bernadettę i jej chłopaka. – Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Dominik ją dusił, ja pomagałam. Trzymałam siostrę by się nie wyrwała. Potem razem ukryliśmy zwłoki. To wszystko jakoś szybko się działo. Nie chciałam. Nie wiem co czułam, chyba nic – to zapiski z pierwszego przesłuchania na policji Bernadetty. – Ona prosiła mnie bym zabił Ankę – mówi funkcjonariuszom Dominik. – Powtarzała, żebym zrobił to dla niej. Kochałem ją, była ze mną w ciąży. Mówiła, że Anka wie o jej złych ocenach, o tym, że jest zagrożona na koniec roku i że powie mamie, a ta zabroni się nam spotykać. Chyba nie traktowałem tych jej próśb poważnie. Najpierw chcieliśmy ją po prostu nastraszyć. Przynajmniej tak mi się wydawało, że nie zrobimy jej krzywdy. Zarzuciliśmy jej koc na twarz. Nie widziała kto ją dusi. Ale potem jak nas zobaczyła i zaczęła mówić, że nam tego nie daruje… 

***

Sala rozpraw świdnickiego sądu. Na ławie oskarżonych chłopak i dziewczyna. On niepozorny, szczupły, wydaje się pewny siebie. Ona ciemne włosy, ciemne oczy. Zwyczajna nastolatka, jakich tysiące. Przed sądem staje Halina G. Tym razem jako świadek. Była na wszystkich rozprawach. – Moja córka powiedziała, że zabiła siostrę razem z Dominikiem, bo się go bała – mówi. – Dlatego pomagała mu zacierać ślady, ukrywać zwłoki – dodaje kobieta. – Ja z nią rozmawiałam, ona mi wszystko wytłumaczyła. Wierzę jej. To nie ona. Zrobiła źle, powinna była o wszystkim nam powiedzieć, a nie ukrywać prawdę, ale ja jej wybaczyłam. To nie ona… Kiedy Bernardeta G. trafiła do aresztu i usłyszała zarzut zabójstwa, Halina G. była w szoku. To był dla niej trudny czas. Załamała się całkowicie psychicznie. Nie dopuszczała jednak do siebie myśli, że jej córka mogła zabiła siostrę. Podczas widzenia Bernadetta odwołała swoje pierwsze zeznania i przyznanie się do winy. Całą odpowiedzialność zrzuciła na Dominika.

***

Przesłuchanie przez prokuratora. Bernadetta – Chciałam odwołać złożone wcześniej zeznania. Nie pamiętam tego bym przyznała się do winy. Chce powiedzieć jak to wyglądało. Byliśmy w domu sami. Był wieczór. Mama była w pracy, tato za granicą. Rozmawialiśmy z Anią, śmieliśmy się, ale Ania go potem zdenerwowała, bo zgasiła nam światło w pokoju. To był żart, ale jego to rozwścieczyło. Poszedł do niej do pokoju. Nie wiedziałam po co. Usłyszałam tylko jakieś ciche krzyki, ale nie wydało mi się to podejrzane. Weszłam tam po chwili. Anka leżała na podłodze. Najpierw myślałam, że śpi, ale ona nie oddychała. Dominik zaczął na mnie krzyczeć. Przestraszyłam się. Wyglądał jakby wpadł w furię. Pomogłam mu ukryć zwłoki, bo bałam się go. Dominik – Początkowo wziąłem część winy na siebie by odciążyć Bernadettę. Mówiła mi, że jest ze mną w ciąży. Bałam się o nią. Nie chciałem by poszła do więzienia, w końcu miała urodzić moje dziecko. Kiedy jednak pani prokurator powiedziała mi, że żadnej ciąży nie ma, coś we mnie pękło. To ona namawiała mnie od dawna do tego bym zabił Ankę. Tego dnia przyszedłem i ona cały czas mi o tym mówiła. Powiedziałem jej, że chyba oszalała i poszedłem do domu. Po drodze zorientowałem się, że zapomniałem telefonu. Wszedłem do jej pokoju. Wtedy zobaczyłem, że na podłodze leży Anka. To Bernadeta ją udusiła. Ja jej tylko pomogłem ukryć zwłoki

***

– Tu mieszkała Anka – mówi Ewa pokazując ręką niewielki dom z nowymi, białymi oknami. Przed budynkiem zadbany ogródek. Bernadeta i Ania miały pokój na piętrze. – Nie byłam tu od jej śmierci, jakoś nie umiem, chyba jestem tchórz… Zresztą co miałbym jej rodzicom, że mi przykro? Przecież to głupie – mówi. Kiwa ręką na pożegnanie i rzuca zza siebie, że idzie już na przystanek, bo ucieknie jej autobus do Ząbkowic Śląskich. – Idę do znajomych na imprezę, dobrze mi to zrobi. Muszę się napić. Za dużo wspomnień jak na jeden dzień – mówi na pożegnanie. W domu nikt nie otwiera drzwi. Cicho wszędzie. – Pewnie pani Halina na cmentarzu – woła ktoś z drogi widząc jak kręcę się wokoło domu. Wracam. Zaczyna kropić deszcz. Przy grobie Anny stoi ubrana na czarno kobieta. To jej mama. Ciemne , krótkie włosy, duże brązowe oczy. Blada, bez makijażu, przeraźliwie smutna. Wyrywa trawę obok pomnika, wyciera portret córki na marmurowej płycie. Krople deszczu spływają zamazują twarz Anny.

– Proszę dać mi spokój. Nie mogę już o tym wszystkim rozmawiać – mówi, kiedy pytam o Annę. Chwilę milczymy stojąc obok siebie. – Anna była wspaniałą córką, ale Bernadetka też. Wszystkim życzę takich dobrych dzieci – szepce kobieta. Zaczyna płakać. – To były dobre dzieci. A ten drań Dominik wszystko zniszczył. Bernadeta była w nim taka zakochana. Spotykali się od wielu miesięcy, ale ona mówiła mi, że to kolega. Wierzyłam jej. To wszystko jego wina, a ona…? Ona nie mogła inaczej, bała się go, dlatego wzięła część winy na siebie – kobiecie załamuje się głos. Łzy spływają jej po policzka, chowa twarz w dłonie. – Kiedyś na widzeniu w areszcie powiedziała mi, że dziś postąpiłaby inaczej, że od razu by nam wszystko powiedziała… boże dlaczego wtedy tego nie zrobiła.

– Ale skoro to nie ona, to dlaczego pozwoliła na to by niemal na jej oczach ktoś zamordował jej siostrę, a potem jeszcze pomagała mu zacierać ślady – pytam. – A pani co by zrobiła gdyby była z takim draniem sama w domu. Ona się go bała co miała zrobić? – odpowiada mi wyraźnie zdenerwowana.

***

Wyrok Rzeczypospolitej Polskiej Sąd Okręgowy w Świdnicy III wydział karny, w składzie tu obecnym orzeka: Bernadetę G. i Dominika O. oskarżonych o to, że w nocy z 29 maja na 30 maja 2007 roku wspólnie i w porozumieniu zaplanowali, a potem zamordowali bijąc po twarzy i głowie oraz uciskając szyję pokrzywdzonej doprowadzili do jej śmierci poprzez uduszenie, uznaje się za winnych zarzucanych im czynów. Bernadecie O. i Dominikowi M. sąd wymierza kary po 25 lat pozbawiania wolności.

***

Deszcze pada coraz bardziej. Pani Halina znów milczy. – Co to za sąd, który wierzy jemu, a nie mojej córce – mówi pełna żalu. – Ale będziemy nadal o Bernadkę walczyć. Sprawiedliwość musi zwyciężyć – dodaje. – Wciąż wierzy pani w sprawiedliwość? – pytam. – Ja proszę Pani wierzę w Boga… tylko wciąż nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie po co nas tak doświadcza – kobieta zupełnie się rozkleja. Po chwili dodaje, że nic już nie jest takie jak przedtem i prosi żebym sobie poszła. Z oddali wiedzę jak skulona modli się nad grobem zamordowanej córki. Deszcz coraz bardziej dokucza. Zrobiło się szaro i bardzo smutno. Bernadeta śle z aresztu listy do domu. Pisze do taty. Staranne, trochę dziecinne pismo. Mnóstwo orograficznych błędów. Karki ozdobione czerwonymi sercami. „Wiem tatusiu, że wiele błędów popełniłam, ale kocham cię najbardziej na świecie. Chciałbym ci tyle powiedzieć. Źle mi tu samej, dobrze choć ze telewizor mamy na celi, to jakoś czas leci. Tęsknie za wami”.

 

Małgorzata Moczulska (aip)

- Advertisement -

Podobne

3 KOMENTARZE

  1. Ha, ha, ha siedemnastoletnie „dziecko”.
    Proszę nauczyć się czytać ze zrozumieniem, a nie prawić morały bez sensu. Przecież matka powiedziała, że córka ją oszukała twierdząc, że chłopak jest tylko kolegą. Matka szła na noc do pracy, a „biedne dziecko z gimnazjum (nota bene z liceum i to nie z pierwszej klasy, tym bardziej, że gimnazjów już nie ma) robiło, co chciało.

  2. Znam tą dziewczynę. Nie wiem który to był rok ale myślę że 2004 jak bawiła się w Borku strzelińskim . Mieszkała jej starsza siostra bardzo fajna cicha kobieta z mężem. Z Anią też się znałem chodziła do technikum. Natomiast Bernadeta bardzo lubiła towarzystwo z borka które też zza kratek nie może wyjść . Maciuś M itd

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520