To dobra wiadomość zarówno dla mieszkańców Nowego Jorku jak i dla strażaków, którzy jak podają statystyki, w minionym roku musieli rzadziej wyjeżdżać do akcji gaszenia.
Jak podają urzędnicy w całej metropolii odnotowano dużo mniej pożarów. Spadła również liczba zgonów w wyniku szalejącego żywiołu. – W ubiegłym roku odnotowaliśmy 48 zgonów związanych z pożarami, z czego do 30 tego typu przypadków doszło w domach bez sprawnie działających czujników dymu – powiedział Daniel Nigro, komisarz FDNY. Jeśli chodzi o czas reakcji strażaków na wezwania nowojorczyków to ci pierwsi przyjeżdżali na miejsce zdarzenia o 5 sekund wcześniej niż w roku 2015.