4.2 C
Chicago
środa, 24 kwietnia, 2024

Siemoniak: Sądzę że Macierewicz jest zakładnikiem. Jak zechcą to MON-em będzie rządził dziesięciolatek

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

O planowanych przez min. Błaszczaka zmianach w BOR, „egzotyce rodem z afrykańskiego państewka” w siłowych resortach i odpowiedzialności Hanny Gronkiewicz-Waltz za dziką reprywatyzację – opowiada minister obrony narodowej w rządzie PO-PSL, Tomasz Siemoniak

Nowy sekretarz obrony USA podczas spotkania ministrów obrony krajów należących do NATO w Brukseli powiedział, że będzie musiał zmodyfikować swoje zobowiązania wobec sojuszników, którzy przeznaczają zbyt mało środków na obronność. W kampanii wyborczej zapowiadał to także Donald Trump. Zabrzmiało groźnie. Co taka zapowiedź oznacza dla tych, którzy przeznaczają na obronność za mało? Może znikną z listy krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego?
Stany Zjednoczone nie chcą dalej dźwigać na sobie ciężaru finansowania całego Sojuszu, bo w ostatnich latach udział finansowy USA wynosi 75 proc. Amerykańscy podatnicy nie chcą płacić za bezpieczeństwo zamożnej Europy. Stany Zjednoczone nie uchylają się od tych zobowiązań, ale od lat zwracają uwagę, że to niesprawiedliwe i nic dziwnego, że prezydent Trump i jego sekretarz obrony tak mocno ten temat podnieśli.

Jesteśmy wśród 5. krajów, które wydają na obronę aż 2 proc. PKB. To sukces Polski?
To przykład dla innych krajów, ale oczywiście nie należy wpadać w zbyt dobre samopoczucie, bo nasze 2 proc. PKB to ok. 10 mld dolarów i tyle wydajemy na obronę, natomiast w przypadku Niemiec 1 proc. PKB to kwota 40 mld dolarów. Tak naprawdę to wezwanie dotyczy zamożnych krajów europejskich, aby robiły więcej, bo dla nich nawet 0,1 proc. PKB jest dużą kwotą.

Po wypadku rządowej limuzyny z Beatą Szydło w Oświęcimiu szef MSWiA Mariusz Błaszczak zapowiedział zmiany w Biurze Ochrony Rządu. Ma powstać nowa struktura o roboczej nazwie „Narodowa Służba Ochrony”. Nie wiadomo czy w zastępstwie za BOR, czy gdzieś obok, ale będzie. Sam BOR ma mieć szersze kompetencje, co ma pomóc funkcjonariuszom w zakresie wykrywania zagrożeń. Może BOR będzie mógł podsłuchiwać, albo dostanie dostęp do tzw. „tajnych”?
To taka bardzo chaotyczna i nieporadna ucieczka, bo z wypadku kolumny premier Szydło minister Błaszczak wyciąga wniosek, że trzeba zlikwidować BOR i założyć, a jakże – Narodową – Służbę Ochrony. Traktowałbym te zapowiedzi ze sporym dystansem, bo jest to próba zamazania przyczyn i skutków, a przyczyna jest prosta – chaos w BOR–ze, zmiany szefa, a praktycznie jego brak i nieprzestrzeganie procedur. I żadne podsłuchy nic by tu nie pomogły.

No właśnie wydaje się, że poszerzanie kompetencji BOR–u to mnożenie bytów. Mamy w Polsce wyspecjalizowane służby, które zajmują się wykrywaniem zagrożeń.
Tym zajmuje się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, więc niech po prostu BOR z nią współpracuje, a wszystko będzie odpowiednio funkcjonować. Oczywiście są państwa, w których takiego rodzaju służby mają rozmaite uprawnienia, tak jak amerykański Secret Service, ale w Polsce nie ma potrzeby zatrudniania setek ludzi w BOR–ze żeby prowadzić czynności operacyjne.

Błaszczak twierdzi, że fatalny stan tej stan tej służby odpowiada Platforma Obywatelska, a w szczególności jej były szef, gen. Marian Janicki, po którym trzeba teraz „posprzątać” i dopiero teraz BOR wstanie z kolan. Już na taśmach usłyszeliśmy, że BOR ma syndrom sztokholmski i że były nawet próby wprowadzenia jakiegoś ładu do tej służby, ale nie pozwoliły na to bliżej nieokreślone w stenogramach poważne persony – „najważniejsi ludzie w tym kraju”. No i teraz Błaszczak wychodzi i mówi, że niezborność BOR-u to wina Platformy.
To co mówi minister Błaszczak jest kompletnie niepoważne. Nadzorowany przez Błaszczaka BOR nie potrafił przewieźć Beaty Szydło z punktu A do punktu B. Niezależnie od tego co było na nielegalnie nagranych taśmach, bardzo to znamienne, że politycy Prawa i Sprawiedliwości jak minister Błaszczak czy minister Zieliński nie potrafią przyznać się, że są politycznie odpowiedzialni za bezpieczeństwo premier, za to chętnie zwalają winę na wszystkich dookoła. Otóż nie. Opinia publiczna nie da sobie wmówić, że do wypadku premier doszło z winy Platformy, PSL–u, gen. Janickiego, Unii Europejskiej i wszystkich ciemnych sił tego świata. Wyraźnie widać, że niektórzy ministrowie są zdecydowanie ważniejsi od pani premier, w związku z czym to jest taki festiwal kompletnej niemożności. Bardzo się dziwię Beacie Szydło i prezydentowi Dudzie, że nie walą pięścią w stół w takich sytuacjach, bo tu chodzi o ich życie i zdrowie.

Wicemarszałek Ryszard Terlecki ogłosił podczas briefingu w Sejmie, że rozważa złożenie do prokuratury zawiadomienia w sprawie działań posłów opozycji wokół wypadku premier Szydło. Chodziło mu między innymi konferencję PO w Oświęcimiu. Mówił, że posłowie tej partii pojechali na miejsce dyskutować z lokalną drogówką na temat karambolu.
To próba zastraszania. Zapowiedzi marszałka Terleckiego pokazują co dzieje się w głowach polityków partii rządzącej, którzy odbierają opozycji prawo do działania. To bardzo niepokojące, bo potwierdza praktykę PiS polegającą na naruszaniu Konstytucji. Jest w tym arogancja w stylu PRL, gdzie złoszczono się na wszelkie przejawy opozycyjności. Jeśli marszałek Terlecki oczekuje, że opozycja będzie wychwalała geniusz prezesa Kaczyńskiego, to się bardzo myli. Tak nie będzie.

Były szef BOR, gen. Marian Janicki powiedział ostatnio, że Tusk i Komorowski dla odmiany rezygnowali z ochrony Biura, mimo iż formalnie nie mogli tego robić, ponieważ prezydent i premier są nieustannie chronieni na mocy ustawy. Jak twierdzi gen. Janicki Tusk i Komorowski wyżej stawiali względy wizerunkowe od bezpieczeństwa.
Premier Szydło nie jechała na galę prezesa, tylko do domu. Nie wyobrażam sobie, żeby premier Tusk jechał do domu i domagał się jazdy na sygnałach lewym pasem pod prąd. Politycy Platformy, a szczególnie Donald Tusk nienawidzili bizancjum, natomiast politycy PiS–u kochają koguty, jazdę długą kolumną samochodów i dziesiątki ochroniarzy. Jak wyczytałem, że Macierewicz ma 20. ochroniarzy, to złapałem się za głowę. To wynika chyba z jakichś kompleksów, potrzeby pokazywania się. Widzę szczególnie w Macierewiczu jakąś satysfakcję z tego i sposób na budowanie swojej władzy.

Zwalniani są kolejni generałowie. Część odchodzi na własne życzenie, bo nie chce pracować z obecnym szefostwem. Ostatnio gen. broni Mirosław Różański. Czy to może prowadzić do rozchwiania służb? A może jednak nie ma ludzi niezastąpionych? Czy to polityczna walka?
Takie zmiany kadrowe wpływają na bezpieczeństwo Polaków. Nie zdarzyło się, żeby w czasach pokoju dowódcy powołani przez prezydenta składali rezygnację, bo nie widzą możliwości współpracy. Mamy do czynienia z personalną katastrofą, gdzie najważniejsi wojskowi po prostu odchodzą. To będzie miało bardzo poważne skutki, bo ich obecność w wojsku przez ten rok stanowiła taki parasol ochronny przed szaleństwami Macierewicza, a teraz tego parasola już nie ma. Obawiam się, że te odejścia zwiększą władzę Misiewicza nad wojskiem, bo to byli generałowie nieskłonni do salutowania mu.

Misiewicz może mieć duży wpływ na decyzje jakie podejmuje na stanowisku ministra obrony narodowej Antoni Macierewicz? Oprócz funkcji rzecznika, Misiewicz jest np. szefem biura zespołu parlamentarnego do spraw zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Kiedy rozbił się Tu-154M Misiewicz miał 20 lat. Zatrudniłby Pan 26-latka w MON?
Gdyby ktoś mi powiedział, że 26-letni rzecznik ministra wzywa generała i domaga się oddawania honorów, uznałbym że to się dzieje w małym afrykańskim państewku i jest elementem jakiejś kompletnej egzotyki, że to niemożliwe, żeby to się działo w kraju europejskim. To gigantyczna kompromitacja. Sądzę, że o trwałości obecności Bartłomieja Misiewicza w MON przesądza fakt, że to on realnie rządzi ministerstwem, a Antoni Macierewicz jest tylko od wielkich przemówień i wystąpień w mediach ojca Rydzyka. Kolejne informacje spływające od generałów zwalnianych, bądź awansowanych przez Misiewicza to potwierdzają. Wygląda na to, że gdyby nie było Misiewicza, nie miałby kto rządzić ministerstwem i być może to jest właśnie przyczyna tak wyjątkowych jego względów u Antoniego Macierewicza.

Ale może przesadnym jest założenie, że młody Misiewicz nie radzi sobie z siłowym resortem. Może to tylko prowokacje mediów i polityków opozycji?
Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz pokazują, że jak będą chcieli, to MON-em będzie rządził 10-latek. Pokazują swoją siłę i kompletne lekceważenie. Nawet wśród wyborców PiS-u taka sytuacja jest mało akceptowalna, bo znakomita większość Polaków ma zaufanie do wojska, szanuje żołnierzy, wie jak ciężka jest ich służba i musi źle znosić, gdy ktoś tych żołnierzy poniża. Dlatego w internecie bohaterem staje się podoficer, który nie zasalutuje Misiewiczowi, czy gen. Skrzypczak, człowiek wyjątkowo zasłużony dla wojska, który mówi prostymi słowami: „to jest pogarda dla żołnierzy”.

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie wejścia Misiewicza na polecenie Antoniego Macierewicza do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w nocy z 18 na 19 grudnia 2015 r. Misiewicz wkroczył do CEK NATO w obecności oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Żandarmerii Wojskowej i wprowadził nowego dyrektora, Roberta Balę. Macierewicz twierdził wówczas, że z CEK NATO wynoszone są dokumenty związane ze smoleńskim śledztwem, oraz że oficerowie SKW gen. Piotr Pytel i płk. Krzysztof Dusza współpracują nielegalnie z FSB. Macierewicz przekroczył uprawnienia?
Ta sprawa w której sąd nakazał prokuraturze działać jest z doniesienia właśnie gen. Pytla i jego pracowników. Wydaje się, że tego rodzaju najście, udział prywatnych osób, wcale nie pracowników MON, kwestia dopuszczenia do tajemnicy budzą poważne wątpliwości. Ta sprawa może być ogromnym kłopotem dla Macierewicza, bo to on tych ludzi do CEK NATO wysłał.

Ministerstwo zapewnia, że CEK NATO działa obecnie „zgodnie ze swoim przeznaczeniem”, dzięki przeprowadzonym zmianom kadrowym i organizacyjnym i podkreśla, że „bez determinacji i sprawności Bartłomieja Misiewicza nie byłoby możliwe „pełne zagwarantowanie bezpieczeństwa państwa”. To jak to w końcu było?
Sprawa, o której Pani Redaktor wspomniała to postępowanie w związku z rzekomą współpracą oficerów SKW z FSB. Kilka lat temu sprawa ta była przedmiotem pracy Komisji do spraw Służb Specjalnych, jak również działania prokuratorskiego. Ani prokuratura, ani komisja nie dopatrzyły się nieprawidłowości. Można różnie oceniać FSB, Rosję, natomiast świat służb specjalnych jest taki, że tę współpracę się nawiązuje. Te kontakty mają wyraźny kontekst z jednej strony katastrofy smoleńskiej, a z drugiej strony bardzo prawdopodobnego kilka lat temu kierunku ewakuacji polskich żołnierzy z Afganistanu przez Rosję. Całe NATO miało się ewakuować właśnie przez Rosję, w związku z czym różne służby nawiązywały ze sobą współpracę. Nawet jeśli ta droga nie powstała, to z racji że zapleczem dla obecności w Afganistanie jest Azja Środkowa, Uzbekistan i inne kraje, to warto być w kontakcie z rosyjskimi służbami, które jeszcze z czasów radzieckich dysponują tam różnymi wpływami.

Ale, Panie Ministrze, gen. Pytel i płk Dusza usłyszeli zarzuty karne w sprawie współpracy z FSB, a to znaczy, że jednak prokuratura dopatrzyła się nieprawidłowości.
Dziś postępowanie w tej sprawie prowadzi prokuratura we władaniu PiS-u, ale ja spodziewam się, że sądy właściwie ocenią, że to element nacisku, a wręcz nagonki na takich ludzi jak generał Pytel.

Gen. Pytel powiedział ostatnio w „Kropce nad i”, że jeden z posłów PiS zaproponował mu następujący deal: „jak przestanie pan kręcić sprawę na Macierewicza, to w zamian zyska pan nietykalność w postaci ustania ataków na pana osobę”. Domyśla się Pan który to poseł?
Nie mam na ten temat żadnej wiedzy. Nigdy nie rozmawiałem na ten temat z generałem Pytlem.

To możliwe, że taki szantaż był stosowany wobec czy to generała Pytla, czy innych pracowników służb?
Z gen. Piotrem Pytlem poruszaliśmy się tylko w ramach przepisów w relacji minister obrony narodowej – szef SKW i nigdy mi o takich rzeczach nie sygnalizował. Być może nie musiał, może nie chciał. Trudno mi się do tego odnieść.

Przy aferze reprywatyzacyjnej wyszło na jaw, że ludzie związani ze spółką Radius, która brała udział w dzikiej reprywatyzacji to osoby, które zakładały restaurację Sowa i Przyjaciele, gdzie miał miejsce proceder nagrywania polityków. Chodzi między innymi o Jacka Kotasa o którym sąd zadecydował, że można mówić per „rosyjski łącznik”. To były wiceszef MON, który dostał dostęp do tajnych informacji od Antoniego Macierewicza, mimo iż było wiadomo, że ma powiązania z Rosjanami. Dlaczego, mimo – jak się wydaje – posiadania dowodów, lub przynajmniej tropów, Platforma nie domaga się zbadania wątku rosyjskiego w aferze taśmowej? To też budzi podejrzenia. Bo właściwie dlaczego tego nie robi?
Publikacje medialne, które pojawiły się w ostatnich miesiącach na ten temat każą zadać pytanie o taki wątek. Rozważamy jakie działania podjąć, gdyż obecnie w naszej gestii nie ma ani służb, ani prokuratury. Być może będziemy chcieli wykorzystać możliwości parlamentarne, Komisję ds. Służb Specjalnych, żeby do tego tematu podejść. Pan Jacek Kotas, był wiceministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego jest osobą, która funkcjonowała w przedsiębiorstwach, które miały związki z rosyjskimi firmami, więc sprawa na pewno będzie rozwojowa. Ale ta sprawa nie tyle pada ofiarą niemożności Platformy, ile ministra Macierewicza, bo cokolwiek go dotyczy jest objęte ogromną taryfą ulgową. Antoni Macierewicz dla PiS-u jest żelaznym politykiem, który może wszystko, a spora część opinii publicznej jest już tak odporna na jego jakieś szaleństwa i wyskoki, że nie robi na niej większego wrażenia, że Macierewicz on jako szef SKW wystawił Kotasowi certyfikat bezpieczeństwa.

Politycy Platformy zarzucają Antoniemu Macierewiczowi, że jego komisja smoleńska nic w sprawie katastrofy nie wyjaśniła. Istotnie tak jest? Jest Pan o tym przekonany?
Całkowicie się skompromitowała. Antoni Macierewicz jest zakładnikiem tego wszystkiego co powiedział wcześniej o katastrofie smoleńskiej. W związku z tym nie mając nawet cienia dowodu nie może zakończyć prac komisji. Jakoś nie wyobrażam sobie, że Antoni Macierewicz wyjdzie i powie: no słuchajcie, było tak jak w raporcie Millera. Więc komisja Macierewicza będzie pewnie działała w nieskończoność i marnotrawiła pieniądze podatników.

Hanna Gronkiewicz–Waltz obiecała działaczom stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, którzy ujawnili mapę dzikiej reprywatyzacji, że przeprowadzi i przedstawi zewnętrzny audyt dotyczący reprywatyzacji właśnie. Audytu nie przedstawiła. MJN domaga się, by przynajmniej upubliczniła dokumenty związane z reprywatyzacją. Bezskutecznie. Hanna Gronkiewicz–Waltz nie zabiera głosu w tej sprawie. Podczas gdy na Radzie Miasta omawiany był temat przejmowania warszawskich nieruchomości, pani prezydent przebywała na urlopie. Możemy liczyć, że kiedykolwiek zobaczymy te dokumenty?
Jestem za tym, żeby ujawnić wszystkie dokumenty związane z reprywatyzacją. Przypominam sobie taką wypowiedź Hanny Gronkiewicz–Waltz, że wszystkie te dokumenty ujawni. Nie potrafię powiedzieć dlaczego to się jeszcze nie zdarzyło. Być może chodzi o względy prawne. Hanna Gronkiewicz–Waltz jest akurat tym prezydentem, który próbował zmierzyć się z reprywatyzacją. Więc to też nie jest tak, że można jej zarzucić, że nic nie robiła. Kwestia audytu rozbiła się o to, że do przetargu nie zgłosiły się firmy audytorskie.

Żeby opublikować dokumenty nie będzie potrzebna żadna firma, a więc czekamy. Ewa Kopacz zapowiedziała, że Tusk wystartuje w 2020 r. w wyborach na prezydenta i co więcej wybory te wygra. Grzegorz Schetyna określił to jako „ciekawą koincydencję czasową”, bowiem wybory prezydenckie w Polsce odbędą się dokładnie 4 miesiące po zakończeniu II kadencji Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej, jeśli oczywiście na drugą kadencję zostanie wybrany. To znaczy, że Platforma ma już „na sztywno” kandydata na prezydenta?
Jest bardzo wiele głosów wśród polityków PO wspierających taką myśl, żeby Donald Tusk wystartował w wyborach prezydenckich w 2020 r. Nie wiemy jak do tego podchodzi sam Donald Tusk, który w badaniach w ostatnich miesiącach jest uznawany za najlepszego premiera wolnej Polski. Tusk w 2020 r. będzie miał 63 lata, czyli najlepszy wiek, żeby zostać prezydentem. Natomiast decyzje zapadną zapewne w 2019 r.

Opozycja jest rozbita mówiąc delikatnie, a wybory samorządowe za nieco ponad rok. Ewa Kopacz i Grzegorz Schetyna już mówią o wspólnych listach z Nowoczesną, ale to może nie wystarczyć, jeśli dalej będzie dochodziło do takich wpadek jak ostatnio z udziałem Mateusza Kijowskiego, czy Ryszarda Petru. Platforma ma jakiś konkretny pomysł na konsolidację opozycji, na kampanię samorządową?
Nowoczesna i KOD miały trudny początek 2017 r., ale my wcale nie czerpiemy z tego satysfakcji, bo Polacy patrzą na opozycję jako całość. Myślę, że logika polityczna doprowadzi nas do wspólnego startu w wyborach samorządowych na zasadzie „wszystkie ręce na pokładzie przeciwko państwu PiS”. Platforma buduje siłę opozycji jeżdżąc po Polsce i rozmawiając z wyborcami. Dobrze by było, żeby pozostałe ugrupowania opozycyjne też tak działały, bo cel jest wspólny. Ale też nie ma co przyspieszać tego procesu konsolidacji opozycji, bo zaraz zacznie się kłótnia o listy, o personalia, a dzisiaj trzeba po prostu pracować. Musimy mieć zdecydowaną przewagę nad PiS–em, a takiej przewagi dzisiaj nie ma. Kiedy opozycja przekroczy 50 proc. poparcia, to będzie moment żeby zacząć myśleć jak się konsolidować, a dzisiaj trzeba po prostu budować.

Barbara Burdzy AIP/Fot. Bartek Syta/Polska Press

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520