Reprezentacja Polski w siatkówce mężczyzn wygrała rozgrywane we Włoszech i w Bułgarii mistrzostwa świata. Polacy obronili tym samym tytuł wywalczony cztery lata temu w Polsce.
W finale w Turynie biało-czerwoni pokonali Brazylijczyków 3:0 (28:26, 25:20, 25:23).
Sukces reprezentacji prowadzonej przez Belga Vitala Heynena jest zaskoczeniem nawet dla środowiska siatkarskiego w Polsce.
„Mogę powiedzieć szczerze, że sam obawiałem się tego czy dojdziemy do szóstki. Wiedziałem, że wyjdziemy z grupy, ale w drugiej rundzie zaczną się schody. I tak rzeczywiście się zaczęło. Jednak ten zespół, trochę mając szczęście – bo w sporcie trzeba mieć szczęście – zakwalifikował się do następnej rundy i tutaj narodził się od początku. To co zaczęli grać już w trzeciej rundzie i samych finałach – to pokłony dla całej drużyny. Myślę, że wtedy to już nie było ważne z kim będą grali. To już była drużyna, która czuła, że może wygrać z każdym” mówi były reprezentant Polski Witold Roman.
„Chyba trudniejsza do pokonania była reprezentacja USA [w półfinale – przyp. red] i udźwignęliśmy ten ciężar. Wygraliśmy z drużyną, która grała najrówniej i wydawało się, że najlepiej. Wielkie brawa za wiarę i za walkę jaką nam nasz zespół zaprezentował podczas tych mistrzostw.” dodał prezes Mazowiecko-Warszawskiego Związku Piłki Siatkowej.
Roman podkreślił, że nowy trener Belg Vital Heynen „trafił do tych zawodników, natchnął ich od początku, i zbudował drużynę na miarę mistrzostwa świata. A strzałem w dziesiątkę było postawienie na Bartosza Kurka, którego forma odpaliła w najbardziej odpowiednim momencie.”
„Gratulacje należą się dla całej drużyny, ale to co pokazał Bartek Kurek było być może nawet nie z tej planety” podsumował Roman.
Polacy wywalczyli drugi z rzędu a trzeci w historii tytuł mistrzów świata. Wcześniej zwyciężali w 2014 roku w Katowicach i w 1974 roku w Meksyku.
Naczelna Redakcja Sportowa PR / R. Grzędowski / Kk