To był wielki dzień dla Bernie Sandersa, kandydata Demokratów, który rywalizuje z Hillary Clinton o partyjną nominację w listopadowych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Sanders wygrał prawybory w stanie Waszyngton oraz na Alasce.
Dodało to skrzydeł jemu i jego zwolennikom, którzy wierzą, że po wcześniejszych wygranych Sandersa w Idaho i Utah senator ze stanu Vermont ma jeszcze szanse na pokonanie Clinton.
– Idzie dla nas ku lepszemu – cieszył się ze swojego zwycięstwa Sanders na kilkutysięcznym wiecu w Madison w stanie Wisconsin.
Zaskoczeniem była wysoka wygrana Sandersa nad Clinton, w stanie Waszyngton zdobył on 72 procent głosów, Hillary Clinton – 28 proc., na Alasce było dla niego jeszcze lepiej, bo uzyskał 80 procentowe poparcie wyborców, Clinton zebrała tylko 20 procent głosów.
Mimo tych doskonałych wyników Sandersa w sobotnich wyborach, jego szanse na ostateczną wygraną są jednak małe, gdyż przewaga Clinton nad nim jest tak ogromna, że zdaniem specjalistów Anders już jej nie odrobi.
Clinton okazała się bowiem zwycięzcą w 20 stanach i ma zagwarantowane poparcie 1711 delegatów, w tym 500 tzw. superdelegatów, czyli wpływowych Demokratów, którzy będą uczestniczyć partyjnej konwencji bez względu na to, jakie będą wyniki w poszczególnych stanach. Sanders z kolei zwyciężył w 14 stanach, ma poparcie 978 delegatów, w tym 29 superdelegatów.
Aby uzyskać nominację Demokratów na konwencji kandydat potrzebuje głosów 2383 delegatów. Anders mógłby na taki scenariusz liczyć, pod warunkiem jednak, że do końca kampanii zwyciężyłby i to wysoko we wszystkich prawyborach.
Kazimierz Sikorski(aip)