W styczniu przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie ma się rozpocząć proces 32-letniego Grzegorza G. Chodzi o głośne zabójstwo kobiety w ciąży.
Na posiedzeniu organizacyjnym sąd okręgowy wyznaczył termin pierwszej rozprawy. Proces Grzegorza G., oskarżonego o zabójstwo Jolanty Ś., ma zacząć się 25 stycznia przyszłego roku. Według prokuratury, która badała sprawę, Grzegorz G. w maju ubiegłego roku pojechał ze swoją kochanką w odludne okolice autostrady A4, niedaleko Straszęcina. Powiedział, że chce zerwać z nią kontakty. Wybuchła kłótnia, podczas której oskarżony miał zepchnąć 25-latkę z około 15-metrowego nasypu. Potem miał jej jeszcze zadać kilka uderzeń cegłą w głowę.
Według aktu oskarżenia, jej ciało ułożył w bagażniku samochodu i odjechał. Nie był jednak do końca przekonany, czy Jolanta nie żyje, dlatego po drodze miał jeszcze wbić nóż w jej szyję. Według biegłych, właśnie to spowodowało, że krew dostała się do dróg oddechowych ofiary, powodując jej uduszenie. Zdaniem prokuratury, oskarżony nie od razu pozbył się zwłok. Przez kolejne dni woził je w bagażniku. W końcu zakopał w lesie w okolicach Ostrowa. Dlaczego to zrobił? Według prokuratury kobieta, która była jego szwagierką, była z nim w ciąży. Początkowo 32-latek dokładnie opisywał, jak zadawał śmiertelne ciosy siostrze swojej żony. Wskazał również miejsce ukrycia jej zwłok. Potem wycofał się z części swoich zeznań.
Do morderstwa się nie przyznaje. Twierdzi jedynie, że ukrył zwłoki szwagierki. Jolanta Ś. zniknęła bez śladu pod koniec maja. Dopiero w sierpniu jej zaniepokojona matka zgłosiła zaginięcie na policję. 25-latka bowiem wyprowadziła się z rodzinnego domu, a mieszkając w Dębicy, rzadko kontaktowała się z bliskimi. Według ustaleń śledczych, Grzegorz G. miał m.in. wysłać z telefonu komórkowego ofiary SMS do jej matki z informacją, że jest za granicą i tam sprzedała swoje dziecko. Próbował również zacierać ślady po kochance. Zniszczył jej dowód osobisty i prawo jazdy. Sprzedał jej samochód i sprzęt elektroniczny.
Robert Gąsiorek, dw, aip