W Rosji doszło do emisji substancji radioaktywnych. Po prawie dwóch miesiącach od zdarzenia poinformowały o tym rosyjskie służby monitorujące zanieczyszczenie powietrza. Wcześniej alarmowała w tej sprawie Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA). Te doniesienia potwierdzały państwowe instytuty bezpieczeństwa radiologicznego we Francji, Niemczech i Polsce. Rosyjski oddział organizacji Greenpeace domaga się, aby sprawę zbadały organy ścigania.
Na przełomie września i października francuski Instytut Bezpieczeństwa Radiologicznego odnotował w powietrzu wysoki poziom promieniotwórczego izotopu ruten 106. Stężenie miało aż 986 razy przekraczać dopuszczalną normę. W pierwszych dniach października podobny komunikat wydała polska Państwowa Agencja Atomistyki jednocześnie oceniając, że stężenie nie zagraża ludzkiemu życiu.
Europejscy eksperci wskazywali, że epicentrum emisji rutenu 106 znajduje się w rejonie Południowego Uralu. Wtedy Rosyjska Państwowa Korporacja Energii Jądrowej – Rosatom zaprzeczała doniesieniom zachodnich specjalistów.
Na własną rękę badania na terenie Rosji podjęła organizacja Greenpeace. Z jej ustaleń wynika, że do emisji radioaktywnego izotopu doszło w pobliżu miejscowości Argjasz w obwodzie czelabińskim. Tam znajduje się kombinat „Majak” przetwarzający odpady radioaktywne. Dopiero gdy Greenpeace zapowiedziała złożenie doniesienia do prokuratury, oficjalny komunikat potwierdzający emisję rutenu 106 wydała Rosyjska Federalna Służba ds. hydrometeorologii i monitoringu środowiska naturalnego.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Maciej Jastrzębski/Moskwa/ kano