Rosyjscy ekolodzy alarmują, że w rejonie Norylska doszło do jednego z największych skażeń na obszarze Arktyki. 29 maja na terenie norylskiej elektrowni rozhermetyzował się zbiornik z olejem opałowym. Wstępnie oszacowano, że rozlało się ponad 21 tysięcy ton paliwa. Według ekspertów, skażona została gleba, pobliskie strumienie, rzeki Ambarnaja i Dałdykan, a także jezioro Piasino.
Na miejscu trwa akcja zbierania i neutralizacji rozlanego oleju napędowego. Prowadzenie działań utrudnia zalegająca w rzekach i strumieniach kra, która niszczy ustawiane przez ratowników zapory. Ekolodzy przewidują, że usuwanie skutków katastrofy w warunkach Arktyki potrwa około 4 lat. W ich ocenie, jeszcze dłużej trwać będzie naturalny proces rozkładu zalegającego paliwa.
Federalna Służba Nadzoru nad Środowiskiem Naturalnym oszacowała, że usuwanie szkód będzie kosztować kilkaset milionów dolarów. Eksperci Greenpeace wstępnie policzyli, że na oczyszczenie skażonych wód trzeba będzie wydać ponad 80 milionów dolarów. Portal „Meduza” zwraca uwagę, że lokalne władze Kraju Krasnojarskiego zareagowały dopiero dwa dni po katastrofie, gdy w internecie pojawiły się zdjęcia i filmy z miejsca katastrofy. Przyczyny zdarzenia ustalą prokuratorzy moskiewskiego oddziału Komitetu Śledczego.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Maciej Jastrzębski/Moskwa/i mg/w dw