Można wybierać kogo się chce po tym, jak przywódcy religijni wykluczyli większość reformistów. Tak o trwających w Iranie wyborach parlamentarnych pisze międzynarodowy tygodnik „The Economist”.
W jego ocenie gdyby wybory były testem popularności umiarkowanego prezydenta Hasana Rouhaniego, to z pewnością wygraliby jego zwolennicy. To on zawarł atomowy kompromis z Zachodem; w wyniku czego zniesiono sankcje. Iran odzyskał dostęp do zablokowanych pieniędzy i znów może eksportować ropę. Ale konserwatywna Rada Strażników, pilnująca konstytucji, wykluczyła z wyborów ok. 60 procent kandydatów, głównie tych nastawionych na liberalne reformy. Wykluczono też 80 procent osób, w tym wszystkie kobiety, które chciały kandydować do Zgromadzenia Ekspertów. Ciało to wybiera najwyższego przywódcę Iranu.
W takim układzie wyborcy mogą równie dobrze zostać w domu – pisze „The Economist”
IAR/ R.Motriuk/mg/wkrz