14-letni chłopiec ze stanu Massachusetts został zagryziony przez psy, którymi regularnie się opiekował.
Do tragedii doszło w posiadłości w Dighton. Prokuratura poinformowała, że chłopiec, który zginął, nazywał się Ryan Hazel i pochodził z sąsiedniej miejscowości Rehoboth.
W chwili zdarzenia właściciela nie było na terenie posiadłości. Prokurator stwierdził, że właściciel współpracuje ze śledczymi.
Incydent wstrząsnął mieszkańcami Dighton. Poruszony jest m.in. szef tamtejszej policji Robert MacDonald. – Takie rzeczy nikomu nie powinny się przytrafiać, a już zwłaszcza 14-letniemu chłopcu – powiedział.
Na terenie posiadłości znaleziono 11 psów, z których cztery biegały wolno, a siedem znajdowało się w budach.
(jj)