Cztery osoby zginęły w sobotę w wypadku małego samolotu na Florydzie. Z tragedii zdano sobie sprawę dopiero następnego dnia.
Samolot Cessna 170 z 1948 roku rozbił się w sobotę po południu na Williston Municipal Airport. Zastępca szeryfa w Williston poinformował, że do wypadku doszło w chwili, gdy samolot próbował wystartować. Później z lotniska odleciało od 20 do 30 samolotów. Wrak zauważono jednak dopiero po 21 godzinach.
Okoliczności wypadku badają Federalna Administracja Lotnictwa oraz Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu.
(łd)