Prokurator IPN w asyście policji przeszukał dom generała Czesława Kiszczaka.
Szef IPN Łukasz Kamiński poinformował, że wdowa po generale Kiszczaku zaoferowała Instytutowi odsprzedanie pewnych dokumentów. Powiedział, że przedstawiła IPN-owi zapisaną obustronnie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowana ze słów TW Bolek z odbytego spotkania w dniu 16 listopada 1974 roku”. Poinformowała, że takich akt posiada więcej.
Jak mówił szef IPN, o sprawie niezwłocznie został poinformowany naczelnik oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. „W godzinach popołudniowych prokurator IPN w asyście policji podjął w miejscu zamieszkania wdowy po Czesławie Kiszczaku czynności mające na celu zabezpieczenie dokumentów podlegających przekazaniu do IPN” – poinformował Łukasz Kamiński.
Rzeczniczka IPN Agnieszka Sopińska-Jaremczak powiedziała IAR, że akcja w domu generała Kiszczaka trwa i dziś nie będzie już w tej sprawie żadnych nowych informacji. Jutro IPN ma wydać komunikat i zorganizować briefing.
Według części historyków tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek” w czasach PRL miał być przywódca „Solidarności” i późniejszy prezydent Lech Wałęsa. On sam konsekwentnie, od wielu lat, odrzuca te zarzuty.
Profesor Antoni Dudek z Rady IPN liczy na znalezienie w domu generała Kiszczaka ciekawych dokumentów, związanych z TW „Bolkiem”. Powiedział IAR, że dokument, jaki wdowa pokazała Instytutowi Pamięci Narodowej to prawdopodobnie notatka oficera SB sporządzona po spotkaniu z TW o pseudonimie „Bolek”. Wyjaśnił, że normalną praktyką Służby Bezpieczeństwa było, iż po rozmowie z tak zwanym źródłem, oficer prowadzący notował najistotniejsze informacje.
Profesor Dudek dodał, że dokument można uznać za ważny, gdyż wcześniejsze doniesienia o tajnym współpracowniku o pseudonimie „Bolek” nie wykraczały poza rok 1972. Jego zdaniem wygląda na to, iż współpraca trwała dłużej niż do tej pory sądzono. Zaznaczył, że „formalne wyrejestrowanie Lecha Wałęsy nastąpiło w 1976 roku”. Zastrzegł przy tym, że ciężko mówić o dokumencie, którego „nie widziało się na oczy”.
Ekspert dodał, że nie bardzo rozumie cel, dla którego wdowa po generale Kiszczaku miałaby „przyjść po latach z fałszywką z zamiarem sprzedania jej Instytutowi Pamięci Narodowej”. Zastanawiał się, czy Maria Kiszczak znała przepisy, według których IPN nie mógł od niej niczego kupić. Podkreślił, że posiadając te dokumenty kobieta łamała prawo, podobnie jak przed śmiercią jej małżonek. Przypomniał, że zgodnie z ustawą o IPN w ciągu kilku miesięcy od powstania Instytutu należało oddać wszystkie posiadane akta służb specjalnych PRL.
Jak wyjaśnił profesor Dudek, teraz prokurator będzie oceniał, w jakim stopniu przestępstwa dopuścił się nieżyjący już generał Kiszczak, a w jakim – wdowa po nim.
Jeśli IPN znajdzie w domu generała Czesława Kiszczaka dokumenty, których odsprzedanie oferowała wdowa po nim, to powinien je jak najszybciej ujawnić. Tak uważa historyk, profesor Wojciech Roszkowski.
Jego zdaniem na razie możemy tylko się domyślać, co było w dokumencie zaprezentowanym IPN-owi przez wdowę po gen. Kiszczaku. W ocenie historyka sama data jest istotna, i jeśli rzeczywiście pojawia się tam pseudonim „Bolek”, to być może jest tam też informacja kim on właściwie był i co robił.
Jak mówił historyk, z tego względu IPN, jeśli znajdzie jakieś akta, powinien je jak najszybciej ujawnić. „To już jest historia, były prezydent nie jest już aktywnym politykiem, to kwestia badań historycznych” – podkreślił.
Historyk przypomniał jednocześnie, że generał Czesław Kiszczak za życia dawał do zrozumienia, iż ma dokumenty obciążające polityków działających już w III RP, ale nie wiadomo, czy tak rzeczywiście było.
IAR/md/zr