10.1 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

Prof. Krzysztof Tomasiewicz: „Do zwycięstwa nad pandemią potrzeba jeszcze trochę czasu”

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

– Dla nas wykładnikiem aktualnej sytuacji jest dostępność łóżek covidowych. W tej chwili jest ona zdecydowanie lepsza niż 2-3 tygodnie temu. Wydaje się, że to pewnego rodzaju stabilizacja. Z drugiej strony liczba oficjalnie zarejestrowanych przypadków nie odpowiada rzeczywistej skali – mówi prof. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych SPSK1 w Lublinie.

Jest pozwolenie na rozpoczęcie badań klinicznych dotyczących immunoglobuliny z osocza ozdrowieńców, za której produkcję odpowiadał Biomed Lublin. To projekt tzw. polskiego leku na COVID-19. Kiedy pierwsze podanie? Otrzymaliśmy zgodę urzędu rejestracji leków i zgodę komisji bioetycznej, z których bardzo się cieszymy. Mamy to więc już praktycznie na wyciągnięcie ręki, ale musimy załatwić jeszcze sprawy administracyjne i logistyczne, których bez tych pozwoleń, nie mogliśmy zrobić. Chodzi o podpisanie umów z wszystkimi ośrodkami uczestniczącymi w badaniu, a następnie dostarczenie do nich leku. Nasza klinika chorób zakaźnych jest w tym projekcie ośrodkiem wiodącym. Myślę, że jeszcze 7-10 dni potrzebujemy zanim podamy pierwsze dawki leku. Badania kliniczne mają za zadanie potwierdzić skuteczność i bezpieczeństwo zastosowania immunoglobuliny oraz pomóc w określeniu dawki terapeutycznej.

 

Jakie osoby otrzymają lek w ramach badań klinicznych? Łącznie to będzie 500 osób w całej Polsce. W ramach badań klinicznych preparat otrzyma grupa zakażonych na odpowiednim etapie choroby. Chodzi o osoby, które mają objawy (najczęściej zapalenie płuc) i wymagają hospitalizacji, ale nie znajdują się jeszcze w stanie ciężkiej niewydolności oddechowej. Immunoglobulina będzie podawana domięśniowo pacjentom przez trzy kolejne dni.

 

W międzyczasie pojawiła się informacja o szczepionkach przeciwko COVID-19. Jak w tym odnajduje się wasz lek na koronawirusa? Immunoglobulina jest preparatem przeznaczonym do leczenia. Natomiast szczepionka – do profilaktyki. Nasz preparat z osocza zdrowieńców będzie w ramach badania klinicznego podawany pacjentom już zakażonym w celu wyleczenia z choroby i poprawy ich stanu zdrowia. Konsekwencją szczepionki jest produkcja przeciwciał przez organizm. Natomiast my te przeciwciała wytworzone przez osoby już po przechorowaniu covid-19 chcemy podać pacjentom, u których wirus się namnaża i rozwija się choroba.

 

Czy pana zdaniem „wygrywamy z pandemią”, tak jak mówi premier Morawiecki? Czy to zbyt wczesny optymizm? Dla nas wykładnikiem aktualnej sytuacji jest dostępność łóżek covidowych. W tej chwili jest ona zdecydowanie lepsza niż 2-3 tygodnie temu. Wydaje się to być pewnego rodzaju stabilizacja. Natomiast do zwycięstwa nad pandemią potrzeba jeszcze trochę czasu. Widzimy, że zakażeń jest mniej. Z drugiej strony liczba oficjalnie zarejestrowanych przypadków też nie odpowiada rzeczywistej skali. Niektórzy mówią, że jest ich pięć, czy nawet dziesięć razy więcej. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że część osób nie wykonuje w ogóle badań w kierunku koronawirusa, bo obawiają się, że będę musieli zostać w domu, ich bliscy zostaną objęci kwarantanną albo z powodu kontroli policji. To jest niezwykle niebezpieczne zachowanie, bo w ten sposób tracimy kontrolę epidemiologiczną nad zakażeniami.

 

Dlaczego umierają coraz młodsze osoby? W ciągu ostatnich tygodni niepokoiło nas przede wszystkim to, że ludzie trafiają na izbę przyjęć w ciężkim stanie, zbyt późno, jakby za długo czekali w domu. Nie wiemy, na ile jest to wina pacjentów, którzy sami próbują się leczyć, a na ile niewydolności systemu opieki lub teleporad, które nie do końca pozwalają ocenić rzeczywisty stan pacjenta. Natomiast jeśli spojrzymy na słupki zgonów w poszczególnych grupach wiekowych, to nadal dominują osoby 60+. Zgony osób młodych są pojedynczymi przypadkami, ale bardzo nas niepokoją, bo wcześniej tego nie obserwowaliśmy. Często mówimy o 30, 40-latkach w ciężkim stanie, żeby ostrzec młode osoby przed lekceważeniem zagrożenia. Dlatego tak ważne jest wczesne zgłoszenie się do lekarza w przypadku pogorszenia choroby, bo jeśli ktoś przyjedzie na oddział zakaźny zbyt późno, to automatycznie możliwości pomocy są mniejsze i wtedy trudniej wyprowadzić takiego pacjenta.

 

Koronerzy mówią, że zwiększyła się liczba zakażonych, którzy umierają w domach lub DPS-ach. O czym to świadczy? Faktycznie, tego zjawiska też na początku nie było. Wydaje się, że wynika to z tego, że ludzie zbyt długo czekają w domu albo nie chcą iść do szpitala. To jest kompletnie niezrozumiałe. Gdy mamy ciężką postać covidu, to nie da się tego powstrzymać w domu żadnymi lekami. Lekarze apelowali, żeby do oddziałów zakaźnych nie zgłaszali się pacjenci bezobjawowi, ale jeżeli są już objawy zapalenia płuc (kaszel, duszność, gorączka), to taki pacjent musi być umieszczony w szpitalu. Takie dolegliwości pojawiają się zazwyczaj pod koniec pierwszego tygodnia choroby. Jest więc parę dni na to, żeby zaobserwować w jakim kierunku zmierza choroba. Jeśli stan zdrowia się pogarsza, to nie ma na co czekać.

 

Będzie trzecia fala pandemii? Nie kończymy jeszcze nawet drugiej fali. Opanowaliśmy sytuację od strony organizacyjnej, bo nie ma już dramatycznych informacji o braku miejsc w szpitalach. Może nie zawsze będzie to klinika SPSK1 w Lublinie, ale jednak miejsca są w oddziałach covidowych. Nie ma też dramatycznych obrazków, jakie pamiętamy z marca i kwietnia we Włoszech, a byliśmy naprawdę na prostej drodze do takiego scenariusza. Na szczęście udało się trochę zahamować epidemię. Przewidywania odnośnie trzeciej fali biorą się z tego, że na koronawirusa mogą nałożyć się zachorowania na wirus grypy. Jednak widzimy, że grypy w tym sezonie jest mniej. Jeśli będziemy nadal przestrzegać zasad noszenia maseczki, braku kontaktów, dezynfekcji – to miejmy nadzieję, że te niepokoje co do trzeciej fali będą mniejsze. W międzyczasie dojdą do tego szczepienia przeciwko koronawirusowi. To wszystko razem powinno sprawić, że może zaczniemy wygrywać tę wojnę z pandemią. Przy czym na pewno nie stanie się to w styczniu czy w lutym, ale myślę, że bardziej realne terminy to kwiecień-maj.

 

Jeden z zagranicznych epidemiologów prognozujący rozwój pandemii zapowiedział, że 1 maja robi wielką imprezę z okazji zakończenia pandemii. To będzie dobry czas na otwieranie korków od szampana? Chciałbym, ale nie jestem taki pewien, czy uda się nam do tego czas zakończyć pandemię. To będzie zależało od dwóch rzeczy. Od dostępności szczepionki przeciwko koronawirusowi oraz tego, ile osób będzie chciało się zaszczepić. I tutaj już nie jestem takim optymistą. Sondaże wskazują, że w naszym kraju około 40 proc. osób wyraża chęć zaszczepienia. Z epidemiologicznego punktu widzenia jest to zdecydowanie za mało. Mówi się, że około 60-80 proc. ludzi powinno mieć przeciwciała, żeby móc uzyskać kontrolę nad tą pandemią. Jakaś część osób w sposób naturalny będzie miała już przeciwciała lub komórki pamięci w wyniku przechorowania. Jednak nie wiemy, jak długo się one faktycznie utrzymują. Słyszymy o pojedynczych przypadkach powtórnych zakażeń. Nie mniej jednak, my w klinice nie mieliśmy nikogo, kto by drugi raz przechodził COVID-19.

 

A pan jest przed czy po zakażeniu? Do tej pory przeciwciała mam ujemne. Nic nie wiem o tym, żebym był już po koronawirusie. Mam nadzieję, że w ogóle się nie zakażę.

 

Jak pan się uchował? To jest pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi. Jeśli chodzi o moją pracę, to wbrew pozorm najbezpieczniej jest właśnie na oddziałach zakaźnych ze względu na wysoki reżim sanitarny. Od początku stosujemy maski i dystans społeczny, nawet gdy przebywamy ze sobą w pokoju, aby nie doszło do rozszerzenia ewentualnego zakażenia wśród pracowników. Mieliśmy dotąd pojedyncze przypadki zakażeń wśród personelu, ale zawsze to były zakażenia zewnętrzne. Nigdy nie zdarzyło się, aby wskutek styczności zarażali się kolejni pracownicy. Wszystkie osoby, które przeszły zakażenie, w tej chwili normalnie pracują.

 

Ilu pacjentów przyjęliście od początku pandemii? Około 650 osób. Jako klinika chorób zakaźnych przyjmujemy pacjentów w ciężkich stanach. Mieliśmy wiele osób, które były już w pewnym sensie „skazane na śmierć” ze względu na ciężki przebieg zakażenia, choroby towarzyszące czy wiek, ale udało im się przeżyć i to daje ogromną satysfakcję. Oprócz sukcesów, mamy też porażki, tak jak każdy. Nie mniej jednak, każde uratowanie zdrowie i życie ludzkie jest bezcenne.

 

Znajduje się pan w zespole doradców premiera ds. epidemii. Szeroko komentowana jest teraz kwestia ferii. Od 23 października doradzamy premierowi przede wszystkim w sprawach medycznych i organizacyjnych. Mieliśmy również swój głos jeśli chodzi o ferie, stoki, święta. Powiem szczerze, że nie zawsze jest zgodność opinii. W kwestii ferii byliśmy raczej za wieloma terminami, tak jak było to w poprzednich latach, aby trochę rozproszyć ewentualne przemieszczanie się ludzi. Skumulowanie ferii w jednym okresie odczują też na pewno przedsiębiorcy żyjący z turystyki. Jednak jest pewna obawa przed trzecią falą epidemii, stąd kraje zdecydowały się na ograniczanie wyjazdów feryjnych. Władze obawiają się powtórki z wakacji, kiedy panował zupełny luz. Gdyby tak faktycznie miał wyglądać okres zimowy, to byłoby niedobrze. Osobiście uważam, że ważniejsze jest przestrzeganie i egzekwowanie obostrzeń. Nie ma teraz taryfy ulgowej w kwestii noszenia masek i zachowania dystansu. Przeżyliśmy jakoś październik i listopad, ale nie życzmy sobie powtórki z tego.

 

Jaką lekcję z tej epidemii powinno się wyciągnąć? Myślę, że całe to doświadczenie uzyskane w czasie walki z obecną pandemią, należy bardzo dobrze przeanalizować i zapamiętać, aby wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wcale nie jest powiedziane, że to ostatnia pandemia z jaką mamy do czynienia. Nie chodzi tu o straszenie, ale odsłoniła ona wszelkie słabości systemu zdrowotnego i reagowania na sytuacje kryzysowe, zarówno w Polsce, jak i w innych krajach. Warto by było wyciągnąć lekcję na przyszłość, abyśmy byli przygotowani, gdyby coś podobnego miało się wydarzyć. Jeszcze przed wybuchem epidemii słyszałem głosy niektórych, że tak naprawdę choroby zakaźne już nie istnieją. Jak widać, choroby zakaźne to bardzo ważna działka medycyny. Znana nie tylko z książek historycznych i filmów science fiction. Mamy to w realu.

 

aip

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520