Boris Johnson wykluczył dziś przełożenie brexitu, mówiąc, że „prędzej wyzionie ducha”. Ale po buncie parlamentu, który zablokował twardy brexit, jego pole manewru jest mocno zawężone. Z polityki odszedł dziś jego brat, dotychczas sekretarz stanu w ministerstwie edukacji. Tymczasem atmosfera w partii rządzącej jest zła. W poniedziałek rząd znów spróbuje prosić parlament o organizację przedterminowych wyborów.
31 października -to kluczowa data. Izba Gmin zakazała premierowi twardego brexitu. Z punktu widzenia premiera alternatywa to przedterminowe wybory przed datą brexitu i szczytu w Brukseli 17-18 października. Boris Johnson wierzy, że w ich wyniku uzyskałby większość, która pozwoli mu np. wybrać
twardy brexit. Na razie parlament również na to się nie zgadza.
Teoretycznie Boris Johnson mógłby też prosić Unię o kolejne przełożenie brexitu. „Prędej wyzionę ducha niż o to po proszę. To koszt miliarda funtów miesięcznie i nie służy żadnemu celowi” – deklaruje jednak szef rządu. Oprócz wynegocjowania umowy, a jest to wysoce nieprawdopodobne
premier może też odejść ze stanowiska, Dziś odmówił odpowiedzi na pytania, czy jest na to gotowy. Boris Johnson stoi obecnie na czele rządu mniejszościowego. I rząd, i opozycja chcą wyborów, trwa spór o termin: prawdopodobnie listopadowy lub październikowy.
Tymczasem media donoszą o złej atmosferze w partii. Premier wyrzucił z klubu parlamentarnego ponad 20 buntowników, którzy sprzeciwili mu się, chcąc uniknąć twardego brexitu, choć większość samo wyjście z Unii popiera Wśród wyrzucony- wnuk Winstona Churchilla i dwóch byłych ministrów
finansów. Powstał list w ich obronie. Podpisało się pod nim ponad 100 posłów konserwatywnych. Boris Johnson ma też jednak stronników. Daniel Kawczyński, jedyny poseł o polskich korzeniach przekonuje, że buntownicy to ludzie niegodni zaufania, którzy podkopują strategię negocjacyjną własnego
rządu. nie powinno być dla nich powrotu.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Adam Dąbrowski, Londyn/kj