Pożary buszu od kilku tygodni pustoszą południową część Australii. W stanie Victoria spłonęło ponad sto domów, natomiast niedaleko Perth żywioł zniszczył 95 zabudowań. Straż pożarna nie jest w stanie opanować pożarów.
Dariusz Buchowiecki z polskiej sekcji radia SBS w Melbourne wyjaśnia, że pożar buszu rozprzestrzenia się w niekontrolowany sposób. Kiedy pali się eukaliptusowe drzewo, a takie są lasy w Australii, tworzą się żywiczne kule ognia. Przy dużej prędkości wiatru takie kule są jak ogniowe pociski, a to oznacza, że w ciągu kilku minut ogień przenosi się na duże odległości – wyjaśnia Buchowiecki.
Gaszenie takich pożarów jest inne niż w Europie. Ogień błyskawicznie trawi drewniane posiadłości Australijczyków – tego żywiołu nie da się zatrzymać dodaje dziennikarz. Taka posiadłość obrzucona kulami ognia płonie w ciągu kilku sekund – dlatego dla Australijczyków pożaru buszu są bardzo ważną sprawą tłumaczy Darek Buchowiecki.
W najbardziej tragicznych pożarach buszu w 2009 roku w stanie Victoria zginęło 190 osób.
IAR/Edyta Poźniak/sk