Co najmniej dziewięć osób zginęło w pożarze w nocnym klubie w Oakland w Kalifornii. Ponad 20 uczestników koncertu, który właśnie trwał w lokalu, jest wciąż zaginionych.
Ogień pojawił się w ok. 23:30 czasu lokalnego w piątek. W magazynie, w którym mieszkają artyści i który nie był oficjalnie klubem, odbywał się koncert elektronicznej grupy Golden Donna. Stacja KTVU podała, że w środku znajdowało się blisko 50 osób. Służby w Oakland potwierdziły śmierć 13 z nich, ale los wielu uczestników imprezy wciąż jest nieznany. Reuters mówi o 25 zaginionych, BBC o 13 – nazwiska zaginionych pojawiają się na stronie wydarzenia na Facebooku.
– Czułem jak moja skóra dosłownie schodzi z mojego ciała, a w płucach jest pełno dymu. Nie mogłem uruchomić gaśnicy – mówił „East Bay Times” jeden z artystów mieszkających w lokalu, Bob Mule. Mężczyzna próbował wyciągnąć z pożaru swojego przyjaciela, który utknął jednak w budynku.Na miejsce przyjechały trzy wozy strażackie, a na zdjęciach w mediach społecznościowych widać potężny ogień wychodzący przez dach magazynu, który ostatecznie się zawalił.
Teresa Deloach-Reed, szefowa straży pożarnej w Oakland, poinformowała media, że wciąż nieznana jest przyczyna pożaru, który określiła, jako „olbrzymi”. Dodała też, że w budynku nie było systemu zraszaczy – informuje Reuters. – Mamy nadzieję, że bilans ofiar śmiertelnych zatrzyma się na dziewięciu i nie zginął nikt więcej. Ale nie przeszukaliśmy jeszcze dużej części budynku – mówiła Deloach-Reed.
Aleksandra Gersz, Fot. Twitter.com