Jedna nierozważna decyzja ze strony Pjongjangu i na Półwyspie Koreańskim może dojść do konfliktu na ogromną skalę. W poniedziałek Stany Zjednoczone oraz Korea Południowa rozpoczęły pięciodniowe manewry na wielką skalę. Północnokoreański reżim nazwał je działaniami wymierzonymi w ten kraj i w odpowiedzi Korea Północna grozi stanowczą reakcją.
Ćwiczenia rozpoczęły się kilka dni po przeprowadzeniu przez komunistyczną Koreę kolejnej próby międzykontynentalnego pocisku typu Hwasong-15(KN20). |Zdaniem północnokoreańskich generałów rakiety tego typu mają zasięg ponad 13 tysięcy kilometrów i wyposażone w głowice jądrowe byłyby teoretycznie w stanie osiągnąć dowolny punkt w USA.
Sceptycznie o możliwościach północnokoreańskiego sprzętu wypowiadają się amerykańscy eksperci. Zwracają oni uwagę na brak odpowiednich środków do precyzyjnego kierowania takimi rakietami, program satelitów wojskowych Pjongjangu jest bowiem nadal w powijakach.
W odbywających się na terenie Korei Południowej manewrach Amerykanie użyją 230 samolotów, w tym samolotów typu F-22 Raptor oraz strategicznych bombowców B-1B.
W odpowiedzi na buńczuczne zapowiedzi Pjongjangu Biały Dom ostrzega przed możliwością wybuchu wojny na Półwyspie Koreańskim. Wybuch konwencjonalnego konfliktu były tez zabójczy dla mieszkańców Półwyspu Koreańskiego. Zachodni eksperci przypominają, że kilkumilionowa stolica Korea Południowej znajduje się w zasięgu ciężkiej artylerii Korei Północnej. Od granicy do Seulu jest zaledwie 50 kilometrów.
Kazimierz Sikorski AIP