– Przyjechałem z synem ze Stuttgartu – mówił nam pan Wiesław. – Ja to jestem jeszcze stara emigracja. Przyjechałem z Zabrza do Niemiec pod koniec lat 70-tych, bo chciałem dzieciom zapewnić lepsze życie. Kto mógł wtedy przypuszczać, że komuna tak szybko padnie… A teraz idziemy z synem na flaki do polskiej restauracji, bo jak gra Polska, to trzeba zjeść coś polskiego.
Dość głośni fani z Legnicy przekrzykiwali się natomiast, jaki będzie wynik. – Niech pan koniecznie napisze, że wygramy 2:1, a bramki strzelą ci sami, co w Warszawie, Milik i Walduś Kiepski… Tzn. oczywiście Mila – śmiał się od ucha do ucha fan „biało-czerwonych”.
Polacy pili sporo piwa, miejscowi restauratorzy zacierali ręce, a że nie brakowało kelnerów, którzy dobrze władają językiem polskim, to można było usłyszeć i takie zachęcające słowa jak: – Zapraszamy. W całym Frankfurcie nie ma takiej golonki, jak u nas.
Temu całemu zamieszaniu dyskretnie przyglądała się policja. Dyskretnie, ale gdy funkcjonariusze doszli do wniosku, że w jednej z restauracji zrobiło się za głośno, błyskawicznie na sygnale podjechały trzy radiowozy, z których wyspali się policjanci. Skończyło się na spisaniu Polaków i pouczeniu ich, żeby zachowywali się jednak nieco ciszej.
W innym przypadku już tak miło nie było. Policja niemiecka zadziałała zdecydowanie i zatrzymała 44 krewkich kibiców z Polski.
– W jednym z lokali doszło do zakłócenia porządku, a gdy przyjechała policja obrzucono ją butelkami. Stąd zatrzymania – skomentował sprawę oficer policji we Frankfurcie.
W miarę upływu czasu zaczęło pojawiać się też w okolicach centrum coraz więcej kibiców niemieckich. Część z nich wybrała inny sposób na spędzenie czasu przed meczem. Rejsy po Menie są we Frankfurcie bardzo popularne, więc widok statku przystrojonego w niemieckie barwy z rozśpiewanymi na pokładzie kibicami, nie był niczym zaskakującym.
Swoje żniwo mieli też handlarze pamiątkami. Akcesoria kibicowskie do wyboru, do koloru. Te najbardziej popularne, to oczywiście szaliki. Cena od 5 do 10 euro. Czapeczka już za dwa.
Im bliżej było meczu, tym coraz bardziej to rozśpiewane towarzystwo z centrum przenosiło się w pobliże stadionu. Samochody, autokary, przystrojone w narodowe barwy Polski i Niemiec utworzyły kolorowy korowód, zmierzający w kierunku Commerzbank Arena.
Bartosz Karcz, Frankfurt