9.8 C
Chicago
czwartek, 28 marca, 2024

„Polaków w szeregach Państwa Islamskiego będzie coraz więcej”

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Polaków w szeregach Państwa Islamskiego będzie więcej, tak jak Anglików i Niemców – mówi dr Wojciech Szymborski, politolog z Wydziału Zarządania UTP w Bydgoszczy.

Uwierzyłby pan 10 lat temu, że wśród islamskich zamachowców-samobójców będzie Polak? Jacek S. w czerwcu zabił 11 osób w terrorystycznym ataku na rafinerię w Iraku.

 

Ten Polak jest przykładem umiędzynarodowienia szeregów dżihadystów z Państwa Islamskiego (PI). Jego przywódca Abu Bakr al-Baghdadi, który ogłosił się kalifem, chce pokazać, że ich zbrodnicza polityka przyciąga nie tylko „czystych” muzułmanów. W szeregach PI są niemuzułmanie z całego świata, pragnący zademonstrować swoją niezgodę wobec zachodniego świata wartości i stylu życia. Dziś w szeregach PI walczą obywatele ponad 50 państw i nic nie wskazuje na to, żeby proces ten ulegał zahamowaniu. Przygotujmy się, że takich Jacków S. będzie więcej, tak jak więcej będzie Schmidtów, Smithsów, Martinów czy Erikssonów.

 

Imam warszawskich muzułmanów Nezar Chafir chciałby wprowadzenia szariatu w Polsce. Czy z tego wynika, że nie jesteśmy dla islamistów jakimś peryferyjnym krajem?

 

Jesteśmy zdecydowanie peryferyjnym krajem. Na świecie mamy około 30 państw, w których muzułmanie – a jest ich na świecie 1,6 mld – stanowią zdecydowaną lub znaczącą większość i w żadnym z nich nie obowiązuje klasyczny szariat. Aby było to możliwe, musi pojawić się baza społeczna, czyli wierni gotowi uwierzyć w sens rozwiązań fundamentalistycznych, a takich u nas nie ma. W Polsce mniejszość muzułmańską tworzą głównie żyjący wśród nas od wieków Tatarzy oraz ci, którzy przybyli do naszego kraju 20-60 lat temu (studia, związki rodzinne, biznes) i znaleźli względną akceptację lokalnego środowiska. Według szacunków mieszka w Polsce od 15 do 25 tys. muzułmanów, co stanowi 0,1 proc. ludności naszego kraju (w skali Europy to 6 proc.). Można założyć, że jest wśród nich kilkunastoosobowa grupa o skrajnych poglądach. Nikt i nigdzie nie jest jednak w stanie zapanować nad czyjąś wiarą, emocjami i podatnością na wpływy.

 

Czy źródeł obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie nie należy w dużym stopniu szukać w amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 roku ? To chyba USA otworzyły islamską puszkę Pandory?

 

Tak naprawdę wszystko rozpoczęło się od radzieckiej inwazji na Afganistan w 1979 r., kiedy to uformowały się zbrojne oddziały mudżahedinów, odwołujących się w walce z okupantem i prokomunistycznym reżimem w Kabulu do radykalnego islamu. Byli oni sowicie finansowani przez państwa zachodnie, głównie USA, oraz bogate arabskie monarchie znad Zatoki Perskiej. Obawiano się, że Afganistan będzie dla ZSRR jedynie przystankiem w dalszej ekspansji na Bliski Wschód. Koniec wojny w 1989 r. groził mudżahedinom swoistym stanem spoczynku i aby do tego nie doszło, postanowili oni radzieckiego diabła zamienić na amerykańskiego. To był zaczyn zamachów z 11 września, w Madrycie, Londynie itd.

 

Amerykanie wierzyli, że w krajach arabskich możliwe jest wprowadzenie demokracji na zachodnią modłę czy też chodziło o kontrolę nad Afganistanem i Bliskim Wschodem?

 

I tu dochodzimy do amerykańskiej inwazji na Irak w 2003 r. Została ona źle przygotowana i przeprowadzona, a poza wszystkim brakowało klarownej wizji przyszłości Iraku bez Husajna. I to stanowi zasadniczą przyczynę obecnej sytuacji w tym państwie. Moim zdaniem za dużo było emocji i wizjonerstwa, a za mało pragmatyzmu. Pojawiły się jeszcze wątki osobiste – chęć zemsty na Husajnie za przygotowywany zamach na Busha seniora w 1993 r. Silna grupa neokonserwatystów (w większości pochodzenia żydowskiego o zapędach trockistowskich), która otaczała Busha, chciała widzieć państwa Bliskiego Wschodu demokratycznymi i przez to m.in. niezagrażającymi Izraelowi. Naiwnie sądzono, że obalenie Husajna będzie jak w grze w domino skutkowało upadkiem innych dyktatorskich rządów. To się nie mogło udać, ponieważ ten region nie ma demokratycznych tradycji, niezbędnego potencjału społecznego i politycznej determinacji elit.

 

Jak do tego doszło, że dziś Al-Kaida w porównaniu z Państwem Islamskim wydaje się niezbyt groźną bojówką terrorystyczną?

 

Doszło między obu strukturami do walki o przywództwo. W pewnym momencie Abu Bakr al-Baghdadi chciał wchłonąć Al-Kaidę, zaś jej przywódca Ajman az-Zawahiri dążył do podporządkowania sobie Państwa Islamskiego. Ten ostatni widząc jednak metody stosowane przez PI postanowił się od niego odciąć. Al-Kaida jest w dalszym ciągu groźna poprzez specyfikę swojej działalności, jest aterytorialna i bardziej zakonspirowana.

 

Dlaczego Państwo Islamskie „usadowiło” się właśnie na terenie Iraku i Syrii?

 

Po zakończeniu zimnej wojny pojawił się fenomen tzw. państw upadłych lub upadających, czyli takich, w których władze centralne nie kontrolują części swego terytorium wraz z ludnością. Powstają swoiste państwa w państwie, prowadzące między sobą krwawe walki, których przejawem jest niekiedy bezgraniczna przemoc i okrucieństwo. Na terenie środkowego i północnego Iraku oraz wschodniej Syrii, w dużej części z różnych powodów pojawił się rozległy obszar „bezwładzy”, na którym działały liczne ugrupowania zbrojne wchłonięte w krótkim czasie przez PI. O ile przypadek Iraku jest następstwem inwazji z 2003 r., o tyle w Syrii mamy do czynienia z „syryjską arabską wiosną”, gdzie zbrojna i często skłócona opozycja (od sił demokratycznych aż po skrajnie fundamentalistyczne) walczy z reżimem w Damaszku. Tamtejsza sytuacja jest bodaj jeszcze bardziej skomplikowana niż w Iraku. W Syrii mamy obecnie cztery „państwa”: reżimowe, opozycyjne, Państwo Islamskie oraz kurdyjskie (łącznie z Kurdami zamieszkującymi Irak). Optymizmem nie napawają przykłady dwóch innych państw arabskich: podzielonej na dwie części i całkowicie zdestabilizowanej Libii oraz targanego wewnętrznym konfliktem Jemenu.

 

Skąd Państwo Islamskie czerpie broń i fundusze na swoją zbrodniczą, fanatyczną działalność?

 

Początkowo głównym źródłem przychodów były wpłaty obywateli państw znad Zatoki o skrajnie konserwatywnych poglądach, którzy w ten sposób chcieli spożytkować swoje bogactwo do walki ze świeckim reżimem As-Asada, z szyitami, z amerykańskimi okupantami w Iraku, dla powstrzymania rozprzestrzeniających się idei arabskiej wiosny, dla zapobiegnięcia zagrożeniom ze strony Iranu itd. Obecnie samofinansuje się m.in. ze sprzedaży ropy naftowej, sprzedaży antyków na masową skalę, jak również obrabowywania banków. Przy okazji dżihadyści przejęli pokaźne składy nowoczesnej broni i amunicji należącej do armii irackiej, syryjskiej lub ugrupowań walczących z reżimem w Damaszku.

 

Czy zgadza się pan z tezą, że Zachód jest bezradny wobec islamskiego ekstremizmu?

 

Niestety, jako świat zachodni, jesteśmy zbyt demokratyczni w – najogólniej rzecz biorąc – niedemokratycznym środowisku międzynarodowym. Paradoksalnie jesteśmy również słabi tym, czym się najbardziej szczycimy, a mianowicie demokratycznym państwem prawnym. Toniemy w wieloznaczności, podczas gdy wszelkie ekstremizmy są zawsze jednowymiarowe.

 

Czy w dającej się przewidzieć perspektywie na Bliskim Wschodzie i w Afryce północnej może powstać prawdziwy kalifat?

 

Przypomnijmy, że kalifat był organizacją polityczno-religijną, a stający na jego czele kalif sprawował jednocześnie najwyższą władzę świecką (ustawodawczą, wykonawczą itd.) i religijną – przywództwo duchowe społeczności muzułmańskiej. Ostatnimi kalifami byli sułtanowie osmańscy, jednak po proklamowaniu w 1922 r. świeckiej Republiki Tureckiej dalsze istnienie straciło podstawy. Obecnie trudno sobie wyobrazić odtworzenie kalifatu, musiałaby bowiem zostać wyłoniona postać ciesząca się zaufaniem trudnej do zdefiniowania większości. Przy istniejących na Bliskim Wschodzie podziałach, waśniach i konfliktach jest to niemożliwe.

 

Skąd biorą się tak skrajne interpretacje islamu – od religii pokoju po krwawy dżihad o niemal globalnym zasięgu, ścinanie głów, palenie żywcem i masowe mordy?

 

Bestialskie działania dżihadystów nie mają nic wspólnego z islamem. Są one skierowane wobec wszystkich, którzy przeciwstawiają się ich wizji świata szyitom, sunnitom, chrześcijanom, jazydom, Kurdom itd. W myśl zasady: kto nie z nami, ten przeciwko nam.

 

Setki tysięcy uchodźców z Syrii, Iraku i Libii szturmuje Europę. Czy Unia jest w stanie z tym sobie poradzić?

 

Póki co nie znaleziono sposobu rozwiązania tego stale narastającego problemu i nic nie wskazuje, aby w najbliższej przyszłości coś się zmieniło. Brakuje nam punktu zaczepienia: czy rozładowywać problem w Europie poprzez rozmieszczenie uchodźców w państwach członkowskich, czy też zapobiegać przedostawaniu się kolejnych setek tysięcy poprzez pomoc lokalnym władzom w tworzeniu warunków skłaniających ich do pozostania. Na to pierwsze nie ma zgody wszystkich państw członkowskich, zaś w drugim przypadku brakuje skutecznej władzy, która byłaby w stanie tego dokonać.

Jacek Deptuła (aip)

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520