Zdaniem politologa najważniejsze ustalenia pomiędzy prezydentami dotyczyły polsko-niemieckiej współpracy i wymiany młodzieży (jungenwerk), która ostatnio szwankowała. Politycy zadeklarowali zintensyfikowanie tej wymiany, co zdaniem prof. Kika prowadzić będzie do zbliżenia obu narodów.Drugą ważną deklaracją jest zapowiedź utworzenia polsko-niemieckiej grupy do spaw przeanalizowania 25 lat polsko-niemieckich stosunków i wypracowania na tej podstawie rozwoju relacji obu państw (w tej chwili istnieje jej polsko-rosyjski odpowiednik). – Jest to bardzo dobry prognostyk, który nie tyle zrywa, co wprowadza korektę w stosunku PiS wobec Niemiec – podkreśla prof. Kik.
Jego zdaniem prezydencka koncepcja relacji polsko-niemieckich będzie bardziej automomiczna w stosunku do koncepcji PiS niż się wydawało. – Może być zarysowany podział ról. Ci źli, czyli PiS, którzy będą forsować ostrzejsze koncepcje w stosunku do Niemiec i ci dobrzy, czyli prezydent, który będzie łagodził polsko-niemieckie relacje. Oczywiście zakładając, że wybory wygra PiS – wyjaśnia politolog.
Polskę i Niemcy wciąż różni za to sprawa uchodźców ze Wschodu. – Tutaj nie może być kompromisu, bo oba kraje muszą stać na stanowisku swoich interesów narodowych – twierdzi prof. Kik. Jego zdaniem w interesie Niemiec jest „przesłanie” Polsce części uchodźców, których może być w tym roku nawet 800 tys. – Nie można się dziwić Angeli Merkel, że próbuje zrzucić cały ciężar jaki spada na Niemcy na inne kraje – dodaje.
Natomiast według politologa Polska zdaje sobie sprawę, że mamy obecnie napływ do kraju Ukraińców, a oprócz tego mamy Polaków na Wschodzie, przez co nasz interes narodowy jest zupełnie odmienny od niemieckiego. – Myślę, że z prezydentem Dudą politycy dojdą w tym zakresie do jakiegoś konsensusu. Jednak to nie on będzie decydował. Natomiast z pewnością będzie tworzył korzystną atmosferę do negocjacji międzyrządowych – podkreśla.
Jako sukces piątkowej wizyty prezydenta Dudy w Berlinie prof. Kik wymienia także „rozładowanie atmosfery oczekiwań”. – Po stronie niemieckiej było to chłodne oczekiwanie na ruch polskiego prezydenta, w kontekście doświadczeń z poprzednim rządem PiS-u – wyjaśnia politolog.
– Prawo i sprawiedliwość będzie w sprawie uchodźców pod naciskiem własnych wyborców i większości Polaków, którzy w tej kwestii są bardzo ostrożni – ocenia z kolei w rozmowie z AIP dr Rafał Chwedoruk. Jak wyjaśnia Polska nigdy nie była kolonialnym krajem, więc ani politycznie, ani ekonomicznie, czy kulturowo nie jest przygotowana do przyjmowania uchodźców. – Kraje Południa takie jak Francja z pewnością będą od nas oczekiwały więcej, niż my będziemy chcieli dać, co będzie powodowało różnego rodzaju napięcia – ocenia politolog.
Jego zdaniem nie należy przeceniać piątkowego spotkania prezydentów Polski i Niemiec, gdyż jest ono dopiero wstępem do ewentualnego zbliżenia obu państw. – Bardzo wiele będzie zależało od szerszych kontekstów narodowych, chociażby stosunków amerykańsko-niemieckich – ocenia.
Dr Chwedoruk wskazuje ponadto, że nie wiemy, jaki po 25 października będziemy mieli rząd, więc nie można dziś wyciągać daleko idących wniosków co do poprawy stosunków polsko-nimieckich po wizycie prezydenta. – To czy PiS będzie w stanie rządzić samodzielnie będzie głównym determinantem roli Andrzeja Dudy w polityce wewnętrznej i międzynarodowej. Myślę jednak, że nie będzie on tym, który wywołuje kontrowersje, ale tym który będzie budował mosty – kończy dr Chwedoruk.
Leszek Rudziński AIP