Stowarzyszenie zatroskanych pastorów w Detroit naciska władze miasta, aby zamknęły już blisko 200 istniejących na jego terenie punktów, w których można nabyć medyczną marihuanę.
– Nie potrzebujemy tego w naszej społeczności – mówi pastor Marvin Winans, a pastor Darell Reed dodaje: – Stan Michigan nie zezwolił im na otwarcie, nie zezwoliło też miasto Detroit. A te punkty się pojawiają w całym mieście. To problem.
Reed ma informacje z pierwszej ręki – dwa takie punkty znajdują się przy jego kościele na Mack Avenue. Przekonuje, że jeżeli się ich nie zamknie, to należy przynajmniej wprowadzić odpowiednie regulacje.
– Marihuanę czuć nawet w naszym kościele. Jest źle. Musimy teraz mieć uzbrojoną ochronę – powiedział.
Jeden z klientów na łamach lokalnych mediów broni sklepów, stwierdzając, że medyczna marihuana to skuteczne lekarstwo na jego ból pleców. Winans podkreśla jednak, że są inne rozwiązania.
– Kiedy w końcu zrozumiemy, że nasi chłopcy, Afroamerykanie, nie mogą znaleźć pracy, ponieważ nie zaliczą testu narkotykowego? Sądzą, że jest w porządku palić marihuanę – oznajmił, pewny, że po medyczną marihuanę sięgają nie tylko ci, którzy rzeczywiście potrzebują leku.
Pastorzy wypowiedzieli wojnę i w czwartek zamierzają się udać na pierwszą bitwę – spotkanie rady miasta. Chcą wywalczyć zamknięcie wszystkich lokali, a jeżeli to się nie uda, to wdrożenie rozporządzenia, które znacznie zmniejszyłoby ich liczbę.
(dr)