W niedzielę w stanie Michigan odbył się popularny spływ Port Huron Float Down. Kilkadziesiąt osób pływało w kajakach i pontonach. Trzem ratownicy uratowali życie.
Jedna z uratowanych to kobieta z Kanady, którą z wody wyciągnęła kanadyjska policja (Port Huron sąsiaduje od wschodu z kanadyjskim miastem Sarnia). – Trzymała torebkę nad głową i miała problemy, żeby utrzymać się na wodzie – mówi Jode Knox ze Straży Wybrzeża USA.
Dwie inne uratowane osoby nałykały się wody, ale ich stan jest dobry.
Poza tym dwie osoby zostały aresztowane – jedna z powodu zakłócania porządku publicznego, a druga z powodu agresji; 86 osobom trzeba było natomiast asystować w wodzie. Poza lokalną policją nad bezpieczeństwem uczestników czuwała m.in. straż pożarna, Straż Wybrzeża Kanady, departamenty policji z Burtchville i Marsysville, a także służba celna.
Z powodu niekorzystnych wiatrów ukończenie spływu zajmowało w tym roku więcej czasu niż zwykle – ok. sześciu godzin. Zaczynał się na Lighthouse Beach w Port Huron, a kończył na Chrysler Beach w Marysville.
(dr)