Ewakuowano setki ludzi z okolic Los Angeles, ogień zajął już ponad 8 tys. hektarów powierzchni. Kalifornia zmaga się z groźnymi i szybko rozprzestrzeniającymi się pożarami lasów.
Pożar zwany „Sand Fire” rozpoczął się w niedzielę po 2 w nocy czasu lokalnego, niedaleko miejscowości Santa Clarita. Ogień następnie „powędrował” aż 65 km na północny zachód od miasta, a aż 1 500 domów i budynków publicznych musiało zostać ewakuowanych – relacjonuje Reuters.
Zagrożone jest także Los Angeles, nad którego częścią unosi się gęsty czarny dym. Miejscowe służby ostrzegają mieszkańców przed jego negatywnym wpływem na zdrowie. Ewakuowani mieszkańcy znajdują się obecnie w schroniskach. Liczba osób, które do nich przybędą może się jednak znacznie zwiększyć. Zastępca dyrektora ds. pożarów w hrabstwie Los Angeles John Tripp powiedział, że jeśli sytuacja się pogorszy, zagrożonych może być aż 45 tys. domów, głównie w Dolinie San Fernando.
– Służby ratownicze ewakuowały również blisko 400 egzotycznych zwierząt ze znajdującego sie w okolicy rezerwatu – dodaje BBC.
Z pożarem, przy temperaturze blisko 41 stopni Celsjusza, walczy 900 strażaków, 28 helikopterów i samolot gaśniczy. Do soboty wieczór udało się ugasić 20 proc szalejącego ognia. Praca strażaków jest jednak wyjątkowo trudna, ponieważ pożar w ekspresowym tempie zajmuje tereny, które w ostatnich latach zostały dotknięte przez suszę.
– Susza trwa już piąty rok, wszystko jest wysuszone – powiedział na konferencji prasowej Daryl Osby, dyrektor ds. pożarów w hrabstwie Los Angeles. Jak dodał mężczyzna cytowany przez Reutersa, w jedną noc powierzchnia objęta pożarem zwiększyła się do ponad 4,4 tys. hektara. Wędrówkę ognia ułatwia także silny wiatr.
(katharine lotze/the santa clarita valley signal via ap)
(katharine lotze/the santa clarita valley signal via ap)
(katharine lotze/the santa clarita valley signal via ap)
Aleksandra Gersz (AIP)