Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) bada okoliczności incydentu, który mógł doprowadzić do katastrofy na Porcie Lotniczym w Miami.
Kilka dni temu mogący pomieścić około 300 osób samolot Qatar Airways 777, który leciał do Ad-Dauhy, zahaczył na pasie startowym o słupy oświetleniowe. – To przerażające. Pilot ściął trzy słupy, to naprawdę poważna sprawa – mówi Jay Rollins, były pilot marynarki wojennej i emerytowany kapitan American Airlines.
Za uszkodzonymi słupami znajdują się autostrada, parking i skład paliwowy. Gdyby doszło do tragedii, ucierpieć mogliby nie tylko pasażerowie i personel samolotu. Na szczęście skończyło się jedynie na strachu – pomimo uszkodzonego podbrzusza samolot bezpiecznie wylądował w Katarze. – To łaska Boga – komentuje Rollins.
FAA bada nie tylko wypadek ze światłami. Próbuje też ustalić, dlaczego pilot nie skorzystał z całego pasa startowego. Liczy on dwie mile, lecz samolot wykorzystał przed startem znacznie mniej – opuścił odcinek liczący 3 tysiące stóp.
Lokalne media poprosiły Qatar Airways o komentarz, jednak linie odmawiają na razie udzielenia oficjalnej odpowiedzi na temat incydentu.
(łd)