Seria najnowszych raportów ujawnia kolejne szczegóły na temat masakry w Marjory Stoneman Douglas High School w Parkland na Florydzie, w której 14 lutego uzbrojony napastnik zastrzelił 17 osób.
Policja w Coral Springs, mieście sąsiadującym z Parkland, opublikowała raporty sporządzone przez kilku policjantów, którzy pojechali na miejsce strzelaniny. Wynika z nich, że funkcjonariusze ci stawili się tam jako pierwsi, ale nie weszli do budynku, w którym doszło do ataku.
Funkcjonariusz Gil Monzon stwierdził, że dwaj policjanci powiedzieli mu, że nie wiedzą, gdzie znajduje się napastnik. Monzon nadmienia jednak, że widział ofiarę leżącą przy jednym z budynków oraz ślady po kulach w oknach na trzecim piętrze. Wraz z trzema innymi funkcjonariuszami wszedł do środka i znalazł więcej zabitych i rannych ofiar.
Policjanci z hrabstwa Broward już wcześniej byli krytykowani za to, że zwlekali z reakcją i nie doprowadzili do konfrontacji z 19-letnim Nikolasem Cruzem. W szkole pracował uzbrojony policjant, który jednak także nie wszedł do środka, gdy rozległy się strzały.
Podejrzewanemu o dokonanie zbrodni Cruzowi grozi kara śmierci.
(łd)