2.6 C
Chicago
piątek, 29 marca, 2024

Nieznane epizody z życia Michelle Obamy. Wynoszono mnie na piedestał jako najpotężniejszą kobietę świata i strącano zeń jako „wściekłą murzynkę”

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Książka Michelle Obamy “Becoming” opowiada o jej dorastaniu w Chicago, o romansie z Barackiem i o tym, jak stworzyli rodzinę, wreszcie o latach spędzonych w Białym Domu.

We wtorek jednocześnie w 24 krajach – także w Polsce – ukazała się autobiografia Michelle Obamy „Becoming. Moja historia”. Była pierwsza dama lubi punktualne siadanie do kolacji. Nie lubi, gdy Barack się spóźnia i pali. 25 epizodów wybranych z jej wspomnień. Barack Obama spóźnił się na ich pierwsze spotkanie. Michelle pracowała wówczas dla kancelarii prawnej w Chicago. Przydzielono ją do „opieki” nad młodym studentem Barackiem, który przyjechał na praktykę.
Studiował prawo na Uniwersytecie Harvarda i cieszył się świetną opinią. – Z mojego doświadczenia wynikało, że jeśli nawet głupkowaty czarny gość założy garnitur, to biali już zaczynają szaleć [na jego punkcie]. Miałam wątpliwości, czy [Barack] zasługuje na taki rozgłos – pisze w sceptycznym tonie Michelle.

Dogadywali się dobrze, nie lubiła jego palenia. Gdy mieli gdzieś wyjść, nie sądziła, że jest dobrym „materiałem na randkę”

Dogadywali się znakomicie, ale nie lubiła jego palenia i nawet, gdy zaproponował wyjście, nie sądziła, że jest dobrym „materiałem” na randkę. Po jakimś czasie „napięcie między nami zgęstniało, jakby coś nieuchronnego lub z góry nam przeznaczonego miało się wydarzyć”. Zafundował jej lody. Pierwszy pocałunek.

Romans rozwijał się tak szybko, że jeszcze dziś Michelle pisze o nim rzadko spotykanym w autobiografiach pieszych dam stylem każącym wstrzymać oddech. – …Uczucia wybuchły – obalający wszystko podmuch pożądania, wdzięczności, spełnienia i cudu. Obawy, jakie żywiłam w stosunku do swego życia czy kariery, a nawet samego Baracka, rozpłynęły się w tym pierwszym pocałunku, który teraz zastępowała nieodparta potrzeba poznania go lepiej, zbadania i doświadczania wszystkiego, co go dotyczy. I to tak szybko, jak tylko możliwe.

W sypialni Barack jej imponował. Ale… pewnej nocy zobaczyła, że wpatruje się w sufit. Wyglądał na zaniepokojonego. Jego twarz oświetlały uliczne światła. Zastanawiała się, czy myśli o ich związku, a może – zmarłym ojcu. Zapytała. „Och” – odpowiedział – „myślałem o nierównościach dochodowych”.

Niemal na samym początku znajomości powiedział jej, że według niego małżeństwo nie jest czymś koniecznym. „To przereklamowana konwencja”. Dyskutowali o tym zaciekle. Pewnego dnia w restauracji sprowokował kłótnię na ten temat, aż…podszedł kelner i podał jej gustowny pojemnik z pokrywką. Podniosła wieczko – w środku połyskiwał pierścionek z brylantem.

Na samym początku przytłaczał ją majestat Białego Domu. Na zewnątrz ich sypialni wisiał obraz Moneta. W jadalni – Degasa

Sześć tygodni po ślubie Barack oświadczył, że wyjeżdża na Bali, aby napisać książkę i że matka wynajęła mu letni domek. Michelle próbowała racjonalizować jego zachowanie, ale w samotnych momentach nazywała ten wyjazd jego „miesiącem miodowym z sobą samym”. Wiele lat po pierwszym wydaniu książka Baracka „Odziedziczone marzenia. Spadek po moim ojcu” stała się bestsellerem.

Michelle przyznaje, że poroniła. Było to doświadczenie „samotne, bolesne i głęboko zniechęcające niemal na poziomie komórkowym”. Zdecydowała się na podjęcie leczenia in vitro, ale Barack przebywał wówczas w Springfield w Illinois. Był senatorem z tego stanu. W domu w Chicago sama musiała robić sobie zastrzyki. – Być może wtedy po raz pierwszy przeszył mnie dreszcz niechęci do polityki i oddania Baracka pracy…Nie było go, a ja siedziałam tu i zmagałam z poczuciem odpowiedzialności… Już [wtedy] miałam poczucie, że będą musiała ponosić więcej ofiar, niż on – pisze Michelle Obama.

Jego spóźnialstwo „naprawdę [ją] wkurzało”. Mówił, że jest w drodze do domu, a szedł na siłownię. Wracał i znajdował Michelle „wściekłą lub nieprzystępną”. Przedtem zdążała gasić w domu światła i w ponurym nastroju szła spać.

Mimo jego niechęci poddali się terapii małżeńskiej. Barack migał się i chciał zamiast tego kupować książki na temat związków. Terapia pomogła jej zrozumieć, że problem nie polega na tym, by mąż rzucił politykę, lecz, aby sama nauczyła się w większym stopniu „kontrolować” własne poczucie zadowolenia i szczęścia. Jej matka przychodziła o godzinie 4.45, aby zająć się dziewczynkami, a Michelle gnała na siłownię. Ustanowiła ścisłą porę kolacji i chodzenia spać. Nikt nie czekał na Baracka. Pragnęła, aby dziewczęta dorastały, nie musząc stosować się do „jakiejkolwiek formy staromodnego patriarchatu”.

Michelle nigdy nie chciała, aby jej mąż starał się o najwyższy urząd w państwie. – Nie ceniłam polityków. Dlatego nie cieszyło mnie, by mąż stał się jednym z nich – pisze była pierwsza dama. Gdy został polityczną gwiazdą rocka i zaczął myśleć o kandydowaniu na prezydenta, była przerażona. – On chciał tego, ja nie.

Michelle leżała sama w łóżku „mając poczucie, że oto samotnie stoi naprzeciw świata”. – W końcu zgodziłam się, bo wierzyłam, że Barack może zostać wielkim prezydentem. Nie spodziewała się jednak, że znajdą się w Białym Domu. – Barack był przecież czarnoskórym człowiekiem w Ameryce. Tak naprawdę nie przypuszczałam, że wygra.

W życie publiczne wkroczyła „niechętnie”. – Wynoszono mnie na piedestał jako najpotężniejszą kobietę świata i strącano zeń jako „wściekłą murzynkę”… Słyszałam, że w internetowym bagienku hejtują wszystko, co się ze mną wiąże. Pytano nawet, czy jestem kobietą, czy mężczyzną. Byłam wściekła, ale w większości starałam się to wyśmiewać… Takie ciosy jednak bolą… Jakby jakaś komiksowa wersja mnie samej siała wokół spustoszenie. Kobieta, o której wciąż słyszałam, ale wcale nie znałam – zbyt wysoka, zbyt silna i zbyt wpływowa. Polityczna Godzilla Michelle Obama.

Początkowo denerwowała ją ekscytacja mediów jej strojami. – Miałam wrażenie, że to, co mam na sobie, więcej znaczy dla ludzi, niż to, co mam do powiedzenia – pisze Michelle. Kiedyś spotkała się z uczennicami w Elizabeth Garrett Anderson School w Londynie. Gdy skończyła swoje wystąpienie, pierwsze pytanie dotyczyło jej kreacji. – Poczułam się zdołowana.

Zdała sobie jednak sprawę, że może wykorzystać to zainteresowanie tak, aby ludzie przeglądający czasopisma w poszukiwaniu sensacji na temat jej ubioru, mogli jednocześnie przeczytać o sprawach, o które walczyła. Wiedziała, że spadnie na nią krytyka zarówno wtedy, gdy wystąpi w ekskluzywnej kreacji, jak i gdy pojawi się w ubiorze z sieciówki. – Pomieszałam więc wszystko. Jednego dnia zakładałam coś z Targetu, a drugiego – kreację od Diane Von Furstenberg.

Wizyta w brytyjskiej szkole pomogła jej odnaleźć się w roli pierwszej damy. – Czułam się przytłoczona tempem życia, niegodna tego całego splendoru. Niepokoiłam się o dzieci i nie byłą pewna swoich celów… Jednak tu, w tej szkole, mówiąc do tych dziewcząt poczułam coś całkiem innego i czystego – moje dawne „ja” stanęło w jednym szeregu z tą nową rolą.

Gdy podczas ceremonii inauguracji pierwszej kadencji, Barack i Michelle wysiedli na chwilę z limuzyny, aby odbyć kroki spacer, ich córki, Malia i Sasha, ze śmiechem dokazywały na tylnym siedzeniu, słuchając lecącego głośno kawałka Beyonce.

Z początku przytłaczał ją majestat Białego Domu. Na zewnątrz ich sypialni wisiał na ścianie obraz Moneta. W salonie jadalnym – Degasa. – Byłam dzieckiem Południa, a teraz wychowałam córki, które spały w pokojach zaprojektowanych przez najdroższych projektantów i które mogły u szefa kuchni zamówić sobie specjalne śniadanie… To wywołało u mnie zawrót głowy.

Michelle miała poczucie, że nie ma nad wszystkim kontroli. I to do tego stopnia, że kiedyś w koszmarze sennym widziała jak całą jej rodzinę ścigają po terenach wokół Białego Domu lew, tygrys, gepard i pantera.

Córkom poleciła, aby nie czekając na gosposię, same ścieliły łóżka. Denerwowali ją krążący wokół męża ludzie personelu. – Czasami maiłam poczucie, że cofam się w czasie do przebrzmiałej epoki, gdzie dom obraca się wyłącznie wokół potrzeb mężczyzny. A przecież pragnęłam, aby moje córki za normalność uznawały coś wręcz przeciwnego.

Na początek poleciła dziewczynkom pisać relacje z zagranicznych podróży. Podczas wizyty w szkole Sashy, Michelle zobaczyła wywieszone w gazetce ściennej wypracowanie córki „Co robiłam podczas letnich wakacji”. Ze zdumieniem przeczytała – „Spotkałam się z papieżem. Brakowało mu kawałka kciuka”. [Benedykt XVI jako nastolatek przeżył groźną infekcję tego palca – red.]

Matka Michelle, Marian, podchodzi do życia praktycznie. Kiedyś, na długo przed przeprowadzką do Białego Domu, córka zaczęła się martwić, że jej praca [prawniczki] nie znaczy tyle, ile by chciała. Marian powiedziała – „Najpierw zarób pieniądze, a potem martw się o swoje szczęście”. Michelle skutecznie wywarła nacisk na matkę, by zamieszkała z nimi w Białym Domu. Marian lubiła jeść kolację sama oglądając jednocześnie popularny w Ameryce teleturniej Jeopardy!

Sama robiła pranie i odmawiała ochrony Secret Service. Pewnego dnia, gdy swobodnie spacerowała po Waszyngtonie, przechodnie zauważyli jej podobieństwo do matki pierwszej damy. – Jasne, jestem cholernie podobna – mówiła Marian.

Rodzina cieszyła się, że życie w Białym Domu oznaczało też częstsze widywanie Baracka. W końcu mieszkał teraz nad swoim gabinetem. Ale Michelle martwiły koszty wytwornych posiłków – sami za nie płacili – i miała poczucie, iż żyją w „fortecy udającej dom”, gdzie ze względów bezpieczeństwa nie można było otwierać okien. Wejście na balkon Trumana wymagało stawiania na nogi ochrony, która musiała sprawdzić najbliższe ulice.

Małżonkowie starali się w domu nie rozmawiać o pracy. Ale czasem temat ten sam się pojawiał. Pewnego wieczoru po kolacji, gdy Sasha i Malia poszły do siebie odrabiać lekcje, Barack wspomniał Osamę bin Ladena. – Sądzimy, że wiemy gdzie przebywa. Możemy spróbować wkroczyć i go zgarnąć, ale nic nie jest pewne.

Barack zwykł siedzieć przy biurku do godziny 1 lub 2. Czytał, odpowiadał na maile i listy. [Zazwyczaj] włączał wtedy kanał sportowy ESPN. – Często miałam wrażenie, że ma ciężką i samotną robotę – najcięższą i najbardziej samotną na świecie – pisze Michelle.

Pierwsza dama starała się nie myśleć o groźbie ewentualnego zamachu. – Barack był czarnoskóry… Mogli go zastrzelić po prostu w drodze na stację benzynową – mówiła znajomym. Było to tuż po tym, gdy ktoś oddał strzały w kierunku Białego Domu, ale na tygodnie przedtem zanim w pokoju, gdzie zwykła pić herbatę w jednym z okien musiano wymienić kuloodporne szyby. – Często wpatrywałem się w wypukłą, okrągłą dziurę po kuli. Kiedyś jakiś bezmyślny rodzic podszedł do Malii grającej w tenisa na szkolnym korcie przy ulicy. „Nie boisz się tutaj?” – zapytał. – Jeśli pyta pan, czy każdego dnia myślę, że mogę zginąć, odpowiedź brzmi: „nie”.

W miarę, jak dziewczęta dorastały, ciągła obecność agentów Secret Service stawała się dla nich „prawdziwą męką”. Jednak, gdy partner Malii na studniówkę otrzymał pozwolenie odwiezienia jej do domu, Michelle przyznawała, że znajdowała pewną może niezbyt uczciwą pociechę w tym, że w gruncie rzeczy ochrona cały czas siedziała chłopakowi „na ogonie”.

To, co Barack i Michelle uznawali za „rozrywkową” stronę życia w Białym Domu, nie zawsze tak samo odbierały ich córki. – Nie chcecie wieczorem zejść na dół i posłuchać, jak gra Paul McCartney? – zapytała przed zapowiadaną wizyta muzyka w Białym Domu” .”O, nie mamo, błagam, nie” – odpowiedziały Sasha i Malia.

Michelle naprawdę nie lubi Donalda Trumpa, którego uważa za mizogina, człowieka lubiącego straszyć i poniżającego mniejszości. – Właściwie każdą swoją wypowiedzią rzuca wyzwanie godności naszego kraju – pisze była pierwsza dama. Promowanie przez niego podczas kampanii wyborczej teorii spiskowych o tym, że Barack nie urodził się na Hawajach, zagrażało bezpieczeństwu jej rodziny. Takie postępowanie mogło „pobudzić różnych świrów i wariatów”. – Podczas jego inauguracji nawet nie udawałam, że się uśmiecham.

Michelle szczerze uwielbia „naszą przyjaciółkę” królową Elżbietę. Gdy spotkały się po raz pierwszy, ta druga zauważyła: „Jesteś taka wysoka”…i zaczęły rozmawiać o swoim niewygodnym obuwiu. – Byłyśmy dwiema zmęczonymi damami, którym we znaki dały się własne trzewiki – pisze Michelle. Następnie w „czuły sposób” położyła dłoń na ramieniu królowej. Niektórzy uznali ten gest za faux pas. – Starałam się ignorować krytykę. Dlaczego miałaby mnie wkurzać? Jeśli zrobiłam w Pałacu Buckingham coś niewłaściwego, to wiem, że przynajmniej był to ludzki gest. Śmiem twierdzić, że również królowa nie miała nic przeciw, bo kiedy ją dotknęłam, przysunęła się tylko bliżej i lekko oparła dłoń w rękawiczce na moich plecach.

Barack zawsze żywił szczególną sympatię dla królowej mówiąc, że przypomina mu jego babcię, Toot.

Obamowie starali się trzymać swoje córki z dala od widoku opinii publicznej. Dlatego Biały Dom wszędzie, gdzie tylko możliwe wykorzystywał do „oficjalnych występów” dwóch innych „członków” rodziny – niesfornego portugalskiego psa wodnego imieniem Bo oraz suczkę tej samej rasy Sunny. – Tworzyły parę znakomitych „ambasadorów” – odpornych na wszelką krytykę i nieświadomych własnej sławy – pisze Michelle Obama.

Red. AIP PolskaPress/Damian Whitworth/Tłumaczenie Zbigniew Mach

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520